Zawsze szukaj jasnych stron życia, więc obejrzyj Żywot Briana
Grafika okładkowa: Aleksandra Błęcka
Jak pisał Witold Gombrowicz: Koniec i bomba, a kto nie czytał ten trąba! Przenosząc się jednak z Ferdydurke w świat filmowej satyry, w podobny sposób można by rzec: Człowieku, nie znasz Monty Pythona?!
Ale najpierw trochę historii. Grupa komików powstała w Wielkiej Brytanii pod koniec lat 60. XX w. W jej skład wchodziła piątka Brytyjczyków (Graham Chapman, John Cleese, Eric Idle, Terry Jones, Michael Palin) oraz jeden Amerykanin (Terry Gilliam). Pythoni zasłynęli bardzo szybko dzięki serialowemu Latającemu Cyrkowi Monty Pythona emitowanemu na antenie BBC, gdzie w sposób szalenie awangardowy przejaskrawiali i wyśmiewali liczne bolączki bliskie ówczesnemu widzowi. Operując ciętym językiem i nierzadko absurdalnym humorem, zdołali nie tylko rozbawić mieszkańców Wysp, ale także na dobre weszli się do klasyki kina i telewizji.
To im jednak nie wystarczyło. Niedługo po zakończeniu emisji Latającego Cyrku… w 1974 r., grupa zabrała się za produkcję pełnometrażowego filmu fabularnego opartego na jednej z legend arturiańskich – poszukiwaniu Świętego Graala. Choć Pythoni wyróżniali się kreatywnością, praca nad pełnometrażowym obrazem z jednorodną fabułą nastręczała kłopotów. Ich przyzwyczajenie do skeczowej formuły serialu spowodowało, że nie radzili sobie ze zręcznym połączeniem linearnej narracji ze wstawkami humorystycznymi, przez co Monty Python i Święty Graal wydaje się bardziej rozciągniętym odcinkiem Latającego Cyrku… niż samodzielnym tworem kinowym. Podobnie zresztą jak ich kolejny film – Żywot Briana.
Kupiłeś najdroższy bilet do kina, o jakim słyszałem!
W Wielkiej Brytanii lat 70. prześmiewczy film o życiu Chrystusa to cios, na który ówczesne społeczeństwo nie było gotowe. Na krótko przed rozpoczęciem zdjęć w Tunezji (gdzie wykorzystano scenografię Jezusa z Nazaretu w reżyserii Franco Zefirelliego) wytwórnia EMI wycofała się z finansowania projektu. Bernard Delfont, dyrektor naczelny przedsiębiorstwa, po przeczytaniu scenariusza Żywotu Briana miał stwierdzić, że nie pozwoli, by jego firma przyczyniła się do rozpowszechnienia takiego okropieństwa [1]. Ostatecznie film nigdy by nie powstał, gdyby nie pomoc jednego z przyjaciół Erica Idle’a i oddanego fana grupy Monty Python – George’a Harrisona (tak, tego George’a Harrisona, członka The Beatles), który zastawił swoją posiadłość i przekazał 2 miliony funtów na produkcję filmu. Jak później wspomniał w wywiadzie, sfinansował projekt Pythonów, bo po prostu chciał go zobaczyć, dając tym samym pretekst Idle’owi do przytyków pod tytułem: bracie, kupiłeś najdroższy bilet do kina, o jakim słyszałem!
Problemy Żywotu Briana na tym się jednak nie skończyły. Po zrealizowaniu film natychmiast poruszył środowiska katolickie, głęboko zranione „świętokradczym” ukazaniem historii Chrystusa. Wyświetlenia produkcji Pythonów nie podjęli się między innymi Irlandczycy i Norwegowie, na czym skorzystali Szwedzi, reklamując Żywot Briana hasłem: Tak śmieszny, że zakazano go w Norwegii! Paradoksalnie jednak debata w programie Friday Night, Saturday Morning, podczas której John Cleese i Michael Palin weszli w polemikę z reprezentantami Kościoła Katolickiego, jednoznacznie pokazała, że film ten kontrowersyjny i obraźliwy może być wyłącznie dla osób, które go nigdy nie widziały. Już na samym początku seansu twórcy wskazują, że przedstawiana historia nawet nie dotyczy personalnie Jezusa, a losowego mężczyzny, tytułowego Briana, z czego współrozmówcy Pythonów jawnie nie zdawali sobie sprawy. Nie przeszkodziło to jednak w powszechnym bojkotowaniu produkcji i wyłączeniu jej z dystrybucji na niektórych terenach nawet do 2013 r.
Pythoni wyśmiewają tutaj nie wierzenia, a konkretne zachowania ludzkie z nimi związane.
Ukrzyżowanko? Przez te drzwi, kolejka na lewo, jeden krzyż dla każdego.
W takim razie czy Żywot Briana obraża? Z jednej strony głęboko wierzący chrześcijanie mogą postawić znak równości między losami bohatera a życiorysem Chrystusa. W końcu przecież tylko w Biblii zawarto motyw ukrzyżowania, czyż nie? Dlatego też wielce obraźliwa scena musicalowa, kiedy ukrzyżowani śpiewają piosenkę Always Look On The Bright Side Of Life (Zawsze szukaj jasnych stron życia – tłum. red.), musi odnosić się bezpośrednio do śmierci Jezusa. A przecież nie o to chodzi! Pythoni nie bez powodu wykluczyli z fabuły filmu postacie istotne religijnie na rzecz zupełnie nowych, neutralnych bohaterów. Już początkowa scena w Betlejem dobitnie wskazuje, że to nie jest historia Świętej Rodziny, której przecież oddaje się tutaj po części hołd. Zaprezentowana w oślepiającym białym świetle Maryja z gracją i powagą wskazująca Dzieciątko, przy wtórze anielskich chórów, ma stanowić kontrast dla matki Briana, materialistki i – w chrześcijańskim pojęciu – grzesznicy. A scena ukrzyżowania? Czy tylko Biblia zarezerwowała sobie prawo do operowania tego typu motywem? Czy w takim razie kultura i sztuka powinny podporządkować się i udawać, że Cesarstwo Rzymskie czasów Jezusa nie znało tego typu form egzekucji? Wbrew pozorom produkcja Pythonów stanowi solidne odwzorowanie realiów starożytnego Bliskiego Wschodu – zarówno poprzez przedstawienie tzw. „mody na Mesjasza”, jak i praw obowiązujących w okupowanej Jerozolimie . Dlatego też humorystyczna zabawa widoczna w ostatniej ze scen wcale nie musi być utożsamiana z wyśmiewaniem religii.
Chcę, żebyście od dziś mówili na mnie „Loretta”. To moje niezbywalne prawo jako mężczyzny.
Inne skecze zawarte w filmie również nijak nie odnoszą się bezpośrednio do wiary katolickiej ani żadnej innej. Pythoni wyśmiewają tutaj nie wierzenia, a konkretne zachowania ludzkie z nimi związane. W scenach pod domem Briana i na pustyni krytykuje się osoby widzące w głównym bohaterze Mesjasza. Jednak nie dlatego, że wypowiadane przez niego nauki są same w sobie złe. Brian podkreśla wagę jednostki i jej wolności, czyli podnosi kwestie szczególnie istotne nie tylko z perspektywy praw człowieka i moralności, ale także wiary katolickiej. W opozycji do nich postawieni są natomiast ludzie niezdolni do wydawania samodzielnych osądów, ślepo podążający za osobą uważaną za pewnego rodzaju życiowego przewodnika. To nie krytyka wiary, a dewocji. Świetnie obrazuje ten fakt jeden ze skeczy:
Ponadto Żywot Briana, poza krytyką postaw wobec wiary, stanowi również satyrę na niepoprawnych rewolucjonistów, buntujących się dla samej idei buntu, czy na transfobów i homofobów (co w latach 70. wcale nie było na porządku dziennym). Można powiedzieć nawet, że to właśnie Pythoni stanowili jeden z najważniejszych czynników wpływających na wzrost tolerancji wśród ówczesnej widowni telewizyjnej i kinowej. Dzięki pomysłowym satyrom zawierającym pewne elementy homofobii, przez co przybliżającym pojęcie orientacji seksualnej, oswajali odbiorców z innością i sprawiali, że nieheteronormatywność zaczęła stawać się czymś bliższym i powszechniejszym, niż wcześniej mogłoby się wydawać. Duża zasługa w tym Grahama Chapmana, zdeklarowanego geja, którego kreacja telewizyjna zapewniła mu (a co za tym idzie – całemu środowisku LGBT) sympatię widzów, niesłabnącą pomimo publicznego coming outu pod koniec lat 70. (pierwszego wśród brytyjskich celebrytów).
W skeczach Pythonów dostaje się wszystkim, a po wejściu w świat ich absurdalnego humoru przestaje dziwić fakt, że w tej samej scenie krytykowane są zarówno osoby o poglądach transfobicznych, jak i transpłciowe. Jednym zarzuca się brak poszanowania dla wolności życia innych jednostek. Drugim z kolei, podobnie jak wcześniej wspomnianym wyznawcom i rewolucjonistom, odklejenie od rzeczywistości spowodowane naiwną wiarą w wybrane idee. Dlatego powiedzieć, że Żywot Briana jest obraźliwy, to jak tupać nóżką na fakt, że ktoś odważył się powiedzieć prawdę o świecie i nas samych.
Co Rzymianie kiedykolwiek dla nas zrobili?
Jednak Żywot Briana nie samym humorem stoi. Nie można zapominać, że to nadal dzieło fantastycznie skrojone pod względem zgodności historyczno-kulturowej. Podobnie zresztą było w przypadku poprzedniej pełnometrażowej produkcji Pythonów – opowieści o Świętym Graalu. Tam widzowie dostali po głowach, wydawałoby się przesadnym, zobrazowaniem realiów średniowiecznych wsi i miast, tonących w błocie i odchodach. Prawda natomiast jest taka, że pierwsze drogi bite, co prawda powstawały już za czasów Cesarstwa Rzymskiego, jednak po jego upadku w Europie aż do XVIII w. przeważały szlaki naturalne, niczym nieumocnione. Średniowieczne miasta były brudne, przeraźliwie cuchnące i niehigieniczne, co sprzyjało rozprzestrzenianiu się kolejnych śmiertelnych epidemii (np. dżumy w XIV w.). Podobnie w Żywocie Briana mieszkańców Jerozolimy przedstawia się jako zaniedbanych i nieokrzesanych wieśniaków o uzębieniu przejawiającym finalne stadium szkorbutu. Wieśniaków naiwnych, bo z łatwością manipulowanych przez dziesiątki „mędrców” podających się za Mesjasza, co znajduje odzwierciedlenie w Ewangelii wg Świętego Mateusza: A Jezus odpowiadając, rzekł im: Baczcie, żeby was kto nie zwiódł. Albowiem wielu przyjdzie w imieniu moim, mówiąc: Jam jest Chrystus, i wielu zwiodą (Mt. 24; 4-5).
Zawsze szukaj jasnych stron życia
Ostatecznie Żywot Briana to jedna z najzabawniejszych, a jednocześnie najmądrzejszych, satyr, jakie kiedykolwiek widział przemysł filmowy. Absurdalny humor i trafność krytyki zjednały, ale i podzieliły opinię publiczną, co finalnie przyczyniło się do wielkiego sukcesu kasowego i wejścia produkcji Pythonów do ścisłego kanonu kina. Dziś dzieło to ma szczególne znaczenie. W nieustającym dialogu na temat granic sztuki i obrazy uczuć religijnych wspaniale portretuje przewrażliwienie jednostki na punkcie swoich wierzeń. Poprzez genialny zabieg wykreślenia losów Świętej Rodziny z historii nie atakuje nikogo personalnie, wciąż zbierając jednak krytykę ze strony środowisk katolickich, stawiających się tym samym na przegranej pozycji dewotów i fanatyków religijnych wyśmiewanych w obrazie z 1979 r. Można wręcz powiedzieć, że Pythoni zdiagnozowali nie tylko ówczesną, lecz także współczesną, publikę, eksponując w debacie publicznej tych, którzy chętnie bojkotowali i bojkotują Żywot Briana, jako toksycznych, niemających za dużo wspólnego z prawdziwą wiarą, ludzi. Cytując jeden z monologów: Spójrzcie, wszystko rozumiecie nie tak! Nie musicie mnie naśladować! Nie musicie naśladować nikogo! Musicie myśleć samodzielnie! Wszyscy jesteście wolnymi jednostkami!
Nie ma tutaj znaczenia czy słucha się mądrego monologu Briana czy grzmiących z ambony głosów księży – część społeczeństwa bezpowrotnie utraciła resztki samodzielności w formułowaniu poglądów, stając się ludzkimi skorupami w rękach hiperbolizowanej idei.
Szkoda tylko, że odpowiedzią na tę apostrofę jest: Tak! Jesteśmy wolnymi jednostkami, co jedynie potwierdza, że zachowanie wyznawców pseudo-Mesjasza stanowi wolność pozorną, błędnie interpretowaną przez zniewolony fanatyzmem umysł. Nie ma tutaj znaczenia czy słucha się mądrego monologu Briana czy grzmiących z ambony głosów księży – część społeczeństwa bezpowrotnie utraciła resztki samodzielności w formułowaniu poglądów, stając się ludzkimi skorupami w rękach hiperbolizowanej idei. Dlatego tak ważne jest podchodzenie do Żywotu Briana z otwartym umysłem, nieuwarunkowanym żadnymi uprzedzeniami, bo poza wiadomymi aspektami humorystycznymi obraz ten stanowi szalenie istotną lekcję dla współczesnego widza, aby zawsze zachował samodzielność osądu, nieważne w co wierzy, skąd pochodzi i jakie są jego ideały.
[1] N. Barber, Life of Brian: The most blasphemous film ever?; BBC Culture; data dostępu: 03.11.2021 r.