Czyli o ukrytym ubraniu słów kilka.
Grafika: Edyta Szozdowska
Niektóre rejony polskojęzycznego Internetu głoszą, że 31 grudnia został ustalony jako Światowy Dzień bez Bielizny. Jednakże, gdy przeszuka się zagraniczne strony, otrzyma się wiele innych dat – 22 czerwca (czasem określany również jako No Panty Day, skupiający się jedynie na majtkach, bokserkach itp.), 31 sierpnia czy pierwszy piątek maja. Nie odpuszczono także górnym partiom ubioru – 13 października oraz 30 maja stały się, według różnych źródeł, światowymi dniami bez stanika. Odsuwając jednak na bok rozważania i poszukiwania konkretnej daty, warto zastanowić się nad sensownością bielizny samej w sobie, ale także ustanawiania tego typu dni.
Białe ubrania
Spoglądając do Słownika języka polskiego PWN, pod hasłem bielizna można znaleźć dwie definicje: rzadziej stosowaną – wyroby z tkaniny, zwykle białej, używane do potrzeb domowych, a także tę bardziej rozpowszechnioną i odnoszącą się do tego tekstu – odzież spodnią. Niestety, jest to o tyle szerokie pojęcie, że każdy może je interpretować na swój sposób. Warto mieć jednak świadomość, że do tego grona oprócz majtek, bokserek czy biustonoszy, mogą zaliczać się także koszulki, koszule, skarpetki, rajstopy czy piżamy. Dochodzi do nich również bielizna termiczna, termoaktywna itp. W skrócie – wszystko, co ma kontakt z gołym ciałem. Ale jak to kiedyś wyglądało?
Dzisiejsza zakrywająca dolne partie ciała bielizna, zarówno damska, jak i męska, kojarzy się z minimalizmem – w szczególności jeśli porówna się ją do tej występującej w XVIII i XIX w. Wtedy to mężczyźni nie rozstawali się z kalesonami na długość całych nóg, kobiety natomiast – pantalonami sięgającymi mniej więcej do połowy łydki. Dopiero po II wojnie światowej, wskutek globalnych zmian społeczno-gospodarczych, nastąpił przewrót w spojrzeniu na bieliznę. Coraz mniej oporów w pokazywaniu ciała, więcej gatunków materiałów do produkcji ubrań oraz dodatkowe możliwości, np. w postaci farbowania, sprawiły, że zaczęła ona przypominać tę widniejącą dzisiaj na sklepowych półkach.
Aż nie będzie już nic
Jakby nie patrzeć, bielizna jest człowiekowi potrzebna. Osłania ona między innymi spodnie przed zabrudzeniem wydzielinami ciała. Nie można również zapomnieć o istnieniu bielizny modelującej. Te wykonane z syntetycznych tkanin ubrania okazują się nieodzownym wsparciem, gdy potrzeba wcisnąć się na przykład w dopasowaną sukienkę. Kolejną, ale najważniejszą funkcją szeroko pojętej bielizny jest ochrona miejsc intymnych przed podrażnieniami oraz infekcjami. Nie zawsze jednak może ona temu sprostać. Majtki wykonane z materiałów utrzymujących wilgoć jak np. nylon wcale nie niwelują tego problemu, bowiem środowisko, jakie tworzą, czyni z nich idealną pożywkę dla bakterii czy grzybów. Podobny efekt uzyska się, jeśli bielizna będzie za ciasna, dodatkowo może to zaburzać prawidłowe krążenie w okolicy krocza czy wpływać negatywnie na proces produkcji plemników – spermatogenezę. Jeśli ten argument zachęca kogoś do całkowitego porzucenia tej części ubioru należy liczyć się z faktem, że w takiej sytuacji spodnie przejmą rolę bielizny. W związku z tym, po dniu użytkowania będą nadawały się jedynie do prania. Co więcej, jeśli wykona się je z szorstkiego materiału jak np. jeans – podrażnienia mechaniczne są gwarantowane. Czy warto więc całkowicie rezygnować z noszenia bielizny? Niestety, nie ma to jednoznacznej odpowiedzi, a każdy musi zadecydować sam. Odmówienie zakładania majtek, stanika itp. wymaga dość dużych zmian w codziennych przyzwyczajeniach i życiu, reorganizację domowej garderoby oraz odrobinę odwagi, by wyjść w ten sposób do ludzi. Naukowcy zgadzają się jednak w jednej kwestii. Warto dać odpocząć intymnym okolicom w trakcie nocy. Postawienie na bawełnianą koszulę nocną czy piżamę w zupełności załatwi sprawę.
O tym, czego nikt nie widzi
Jak wiadomo – bielizny nie pokazuje się byle komu. Być może dlatego powstały różne przesądy dotyczące właśnie tej części ubioru. Większość z nich dotyczy koloru – najczęściej czerwonego. Zaczynając od studniówki – wtedy to majtki (albo częściej wypierająca je podwiązka) w tej barwie mają zapewnić zdanie matury. Co więcej, dokładnie tę samą bieliznę powinno założyć się w dniu egzaminu – zdaniem niektórych, nawet nieupraną. W noc sylwestrową natomiast taki kolor gwarantuje podobno szczęście w całym nadchodzącym roku. Jest jednak jedno ale – zgodnie z przesądem bielizny tej nie można kupić sobie samemu, trzeba od kogoś dostać (albo przynajmniej poprosić o jej kupno). Jeśli mimo wszystko nie udało się tego zrealizować, jako idealne zastępstwo sprawdzi się ponoć czerwony sznureczek lub wstążka zawiązana, o dziwo, na ręce. Korzystając z okazji, warto też zastanowić się, dlaczego akurat padło na taki a nie inny kolor? Czerwień od dawna kojarzy się z siłami życiowymi, ogniem, ale także bezpieczeństwem, miłością czy namiętnością. Od razu rzuca się w oczy i mimo że przypominać o czymś strasznym np. przez utożsamianie z krwią, to wyzwala również pozytywne emocje, łącząc się z pasją, podekscytowaniem czy energią.
Parafrazując jedną z pierwszych polskich encyklopedii – Bielizna jaka jest, każdy widzi. Przechodząc po galeriach handlowych, nieraz można natknąć się na sklepy wypełnione po brzegi różnymi rodzajami majtek, biustonoszy, koszul nocnych, piżam itd. Trzeba pamiętać, że na ich obecny wygląd składa się praca i pomysły setek, o ile nie tysięcy ludzi. Może warto więc zagłębić się w bieliźniarski świat, zarówno świętując hipotetyczny Światowy Dzień bez Bielizny, jak i po prostu nadchodzący nowy rok.