Czyli o niepozornych zwierzętach, od których w dużej mierze zależą losy całego środowiska.
Zapylaniem trudni się wiele owadów, jednak proces ten powszechnie kojarzony jest z pszczołami. W Polsce żyje ich około 470 gatunków. Stanowią one ważny element wielu ekosystemów, a także przemysłu spożywczego czy farmaceutycznego. Doczekały się więc swojego święta – Światowy Dzień Pszczół przypada na 20 maja. To doskonała okazja, by przyjrzeć się tym niepozornym stworzeniom i przypomnieć o czyhających na nie zagrożeniach.
Skąd się wzięły pszczoły?
Badania sugerują, że owady te żyją na Ziemi znacznie dłużej niż ludzie. Najstarszy dowód – zachowana w bursztynie robotnica – wskazuje na to, że zwierzęta te istniały już 80 milionów lat temu. Prapszczoły zamieszkiwały Ziemię zapewne jeszcze wcześniej. Najprawdopodobniej z początku były drapieżnikami, które, podobnie jak dzisiejsze osy, żywiły się mniejszymi owadami. Dopiero na drodze ewolucji ich budowa i upodobania pokarmowe uległy modyfikacjom. Ciało pszczół przystosowało się do przenoszenia płynnego pokarmu oraz pyłku, a zmysły wyostrzyły się, by wyszukiwanie źródeł roślinnego pożywienia przebiegało sprawnie.
Na własny rachunek
Chociaż na hasło „pszczoła” większość zapewne myśli o pszczole miodnej i dowodzonym przez królową roju, warto wiedzieć, że wśród tej grupy dominują owady wiodące samotny tryb życia. Nie tworzą one zorganizowanych społeczności. Każda samica buduje własne gniazdo i samodzielnie wychowuje swoje potomstwo. Niektóre gatunki wykorzystują w tym celu istniejące szczeliny, na przykład puste łodygi roślin (często są to źdźbła trzciny pospolitej), wżłobienia w drewnie czy nawet opuszczone muszle ślimaków. W ten sposób działa między innymi zasiedlająca polskie ogrody, łąki i sady murarka ogrodowa. Jej nazwa wzięła się stąd, iż pszczoła ta w wybranej na gniazdo szczelinie tworzy przegrody z gliny lub piasku zmieszanego ze śliną. Ze względu na łatwość przystosowania do nowych warunków, nieagresywne usposobienie i lepsze zdolności zapylające niż pszczoła miodna owady tego gatunku często są wybierane do chowu na skalę przemysłową w celu zapylania drzew owocowych w sadach oraz roślin uprawianych pod osłonami.
Większość (82%) samotnie żyjących pszczół nie wykorzystuje gotowych szczelin czy otworów, lecz buduje własne gniazda, najczęściej kopiąc je w ziemi. W taki sposób działa między innymi lepiarka wiosenna, która potrafi wydrążyć korytarz głęboki na 50 centymetrów! Od tak wykopanego tunelu odchodzi do dwunastu komór bocznych. W każdej z nich samica składa jajo i umieszcza kulkę z nektaru i pyłku, która stanowi zapas pokarmu dla rozwijającej się później larwy.
Mimo że pszczoły wiodące samotny tryb życia nie współpracują ze sobą, chętnie zakładają gniazda w pobliżu tych, które należą do innych przedstawicielek ich gatunku. Tworzone w ten sposób kolonie osiągają czasem znaczne rozmiary. Można je zaobserwować również w mieście – liczne kopczyki z piasku pojawiające się wiosną w szczelinach między kostkami chodnikowymi stanowią ciekawy widok, choć nie każdy go zapewne zauważy, a tym bardziej skojarzy z miejskimi pszczołami. Usypują je między innymi żyjące w swoim pobliżu smukliki, pseudosmukliki, obrostki letnie czy pszczolinki małogłowe.
Nie takie pracowite
Chociaż pszczoły są kojarzone przede wszystkim z pracowitością, w tej zróżnicowanej grupie znaleźć można osobniki będące pasożytami. Najliczniejsza wśród nich rodzina koczownic, nazywanych też kukułkami, liczy ponad 50 gatunków. Ta druga nazwa wywodzi się stąd, iż owady te nie zakładają własnych gniazd, lecz podrzucają swoje potomstwo do gniazd innych pszczół, podobnie jak w ptasim świecie czynią to kukułki zwyczajne. Wylęgnięta na wiosnę larwa koczownicy zjada jaja lub potomstwo gospodarza, a następnie także przygotowany wcześniej pokarm.
Pszczoły z opisywanej rodziny wyglądem bardziej przypominają osy. Nie mają one dużego znaczenia jako zapylacze, ponieważ odwiedzają kwiaty głównie po to, by się pożywić. Warto wspomnieć, że koczownice mają bardzo rozwinięty zmysł powonienia. Potrafią po zapachu rozpoznać, czy gospodyni gniazda, na które „polują”, jest w nim akurat obecna oraz czy znajduje się w nim przygotowany już pokarm. Może dziwić fakt, że samica niepasożytującego gatunku nie zachowuje się agresywnie w stosunku do zagrażającej jej potomstwu koczownicy. Ponownie kluczowy może być tu zapach. W czasie stosunku samce tych pasożytów przekazują swoim partnerkom pewne substancje zapachowe. Sprawiają one, że zapłodniona pszczoła po pierwsze nie jest już atrakcyjna dla innych osobników płci męskiej, a po drugie – upodabnia się zapachem do samicy żywiciela. Co ciekawe, zapach koczownic może być wyczuwalny nawet dla człowieka.
W grupie siła
Największą popularnością wśród ludzi cieszą się oczywiście pszczoły miodne, które charakteryzuje rozbudowane życie społeczne. Ich cykle rozwojowe, zachowania i komunikacja od lat fascynują badaczy, w związku z czym są jednymi z lepiej poznanych owadów. Każda pszczela rodzina tego gatunku buduje swoje gniazdo, w którym w szczytowym momencie może przebywać nawet kilkadziesiąt tysięcy osobników. Pośród nich są tysiące robotnic i trutni oraz jedna królowa-matka. To właśnie ona odpowiada za składanie jaj. Z tych niezapłodnionych wylęgają się larwy samców, a z zapłodnionych – samic, które w zależności od sposobu ich karmienia wyrastają na kolejne robotnice lub nową królową.
Trutnie pojawiają się w ulu tylko na wiosnę. Ich zadanie jest proste – przekazać nasienie królowej, co ma miejsce podczas lotu godowego. Po spełnieniu swojej roli – giną z powodu wyrwania aparatu kopulującego po zakończeniu stosunku. Pozostałe przy życiu trutnie pomagają robotnicom w ocieplaniu gniazda jesienią. Większość z nich jest jednak przepędzana z ula, gdy tylko zaczynają się chłody.
Najliczniejszą grupą w ulu są robotnice. Mają różne role: pielęgnują larwy, budują plastry, strzegą ula lub zbierają pożywienie, czyli pyłek i nektar. To ostatnie zadanie wydaje się szczególnie ważne, gdyż zapewnia byt całej pszczelej rodzinie, a nawet jej kolejnemu pokoleniu. Co ciekawe, każda zbieraczka przynosi do gniazda nektar tylko z jednego rodzaju kwiatów.
Pszczoły miodne przez całe życie są posłuszne sygnałom, które otrzymują od swojej królowej w postaci feromonów. W ten sposób matka sygnalizuje robotnicom swoje potrzeby. Dodatkowo niejako znaczy wszystkie owady z danego gniazda, dzięki czemu każda rodzina ma swój charakterystyczny zapach. Pozwala on pszczołom rozpoznawać inne osobniki ze swojego ula. Innym sposobem komunikacji pomiędzy tymi zwierzętami są znaki choreograficzne, czyli specjalne układy ruchów ciała i skrzydeł. Robotnice przekazują sobie w ten sposób informacje między innymi o położeniu źródła pożywienia, ilości znalezionego pokarmu czy o zagrożeniu.
Pszczoły w kulturze
Te małe owady od dawien dawna są synonimem pracowitości i cieszą się szczególnym szacunkiem człowieka. Korzeni takiego traktowania pszczół w naszym kraju można szukać w dawnej Słowiańszczyźnie. W kulturze tamtych czasów zwierzęta te uznawano za istoty boskiego pochodzenia, których zabicie było traktowane na równi z zamordowaniem człowieka. W ich obecności nie należało przeklinać ani nawet mówić podniesionym głosem. W dawnych czasach „na pszczoły” składano również przysięgi. Przypisywano im także zdolność pośredniczenia między światem żywych a umarłych.
Nawet w późniejszej, chrześcijańskiej Polsce pszczoły otaczano specjalnymi względami, a pszczelarze mieli wysoką pozycję społeczną. Posiadanie pasieki wiązało się zwykle z bogactwem i szacunkiem. Pszczelarze wyjątkowo dbali o swoich podopiecznych i za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do ucieczki lub rabunku roju – skutkowałoby to bowiem utratą szczęścia. Zabezpieczeniem przed tym miała być woda święcona, którą kropiono ule. Praktykowano również owijanie ich nicią poświęconą podczas pasterki. Wierzono, że podobną ochronę zapewnia zakopany w pobliżu ula gwóźdź od szubienicy. Co ciekawe, takie zabiegi stosowano jeszcze w XX w. W pasiece zakopywano także złoto – miało mieć ono wpływ na udane miodobranie. W końcu to właśnie miód zawsze był tutaj kluczowy. Służył on ludziom nie tylko jako pożywienie, ale również jako cudowne lekarstwo. Z terapeutycznych właściwości tego produktu korzysta się zresztą do dziś.
Współcześni pszczelarze wciąż cieszą się szacunkiem, podobnie jak sami owadzi producenci miodu, choć z pewnością nie tak wielkim, jak dawniej. Różnego rodzaju obrzędy i rytuały związane z pszczołami znikają z dzisiejszej tradycji. Pojawiło się jednak dodatkowe pole w kulturze, na którym zwierzęta te znowu mogą odgrywać ważną rolę. Dosłownie. Mowa bowiem o filmie i Internecie. Można tutaj przywołać na przykład bajkę o sympatycznej Pszczółce Mai. Obserwowanie jej przygód to dla wielu młodych pierwsza lekcja przyrody, a przy okazji wartości, takich jak przyjaźń czy szacunek. Film o pszczołach (ang. Bee Movie), choć nie był produkcją najwyższych lotów, niósł ze sobą przesłanie ekologiczne i uświadomił widzom wagę pracy małych zapylaczy i konsekwencje ich braku w przyrodzie. Owady te można spotkać również w przestrzeni publicznej jako symbole ekologii i edukacji w jej zakresie. Bo edukować trzeba, zwłaszcza że cena popularności pszczół jest wysoka.
Pszczoła kontra człowiek
Produkcja miodu, wosku czy pierzgi (pyłku kwiatowego zmieszanego z miodem i śliną robotnic) zaskarbiła pszczołom miodnym serca ludzi na całym świecie. Szacuje się, że praca tych owadów w Polsce jest warta ponad 4 miliardy złotych rocznie! Pozyskiwanie miodu to jednak tylko część ich działalności, tuż obok zapylania drzew, krzewów i kwiatów. Jeśli chodzi o to drugie zadanie, bardziej efektywnymi zapylaczami okazują się dzikie pszczoły. Nie produkują one miodu, dlatego nie cieszą się tak dużą uwagą ze strony człowieka. A szkoda, bo rośliny potrzebują do rozmnażania różnych owadów. Skupienie się ludzi w tej kwestii tylko na jednym czy dwóch gatunkach pszczół stanowi więc pewnego rodzaju zagrożenie – i to nie tylko dla innych zapylaczy, ale także całego środowiska. Nietrudno przewidzieć, co stałoby się z roślinami, a w dalszej kolejności także z ludźmi, gdyby w owadzim świecie zabrakło różnorodności. W interesie człowieka jest zatem, by zadbać o te pożyteczne dla środowiska maleństwa. Jak można je wspomóc?
Najlepiej rozpocząć od edukacji. Akcje organizowane w obronie tych zwierząt w dużej mierze skupiają się na gatunkach, które pomocy człowieka nie potrzebują – pszczole miodnej i murarce ogrodowej. Warto więc mówić więcej o innych zapylaczach. Kluczowa w tej kwestii jest ochrona ich siedlisk i poprawa warunków środowiskowych. Jednym z głównych zagrożeń dla pszczół są masowo stosowane pestycydy. Niektóre ze środków używanych przez człowieka prowadzą do śmierci tych owadów, inne powodują zaburzenia orientacji w terenie, przez co powrót osobników do gniazda staje się niemożliwy. Propagowanie ekologicznego rolnictwa czy dbanie o różnorodność pożytków może być pierwszym krokiem ku polepszeniu warunków życia małych zapylaczy.
Coraz częściej całe miasta włączają się do kampanii na rzecz ochrony pszczół, jak ma to miejsce na przykład we Wrocławiu czy w Krakowie. Zarządy zieleni ograniczają użycie chemicznych środków ochrony roślin. Widok nieskoszonej trawy upstrzonej kolorowymi kwiatami (będącymi wynikiem wybuchu specjalnych bomb nasiennych) przestaje dziwić. Podobnie jak specjalnie budowane domki dla owadów. To kolejne kroki w dobrą stronę.
Czy przeciętny Kowalski też może coś zrobić dla przedstawicieli pszczelich gatunków? Oczywiście! W przydomowych ogródkach czy na balkonach można zorganizować własne rabaty lub skrzynie z kwiatami. Pszczoły chętnie skorzystają z zasadzonych przez ludzi dalii, nagietków, nasturcji, lawendy czy wrzosów – najlepiej, by wybierane kwiaty miały różne okresy kwitnienia, by zapewnić pszczołom stałe źródło pokarmu. Co ważne, należy sięgać jedynie po naturalne nawozy i środki ochrony roślin. Dobrym pomysłem może być również udostępnienie bezpiecznego źródła wody. Przydomowe poidełka zbudowane z wyłożonej kamieniami miseczki czy pojemnika to jedno z najprostszych rozwiązań.
Nie trzeba lubić miodu, by przejmować się tymi małymi zwierzętami. Ich przyszłość jest bowiem związana z losem całego środowiska. Z okazji Światowego Dnia Pszczół organizuje się różnego rodzaju wydarzenia poświęcone tym owadom. Placówki przyrodnicze, ogrody botaniczne czy muzea oferują liczne atrakcje, szerząc jednocześnie wiedzę o różnych gatunkach zapylaczy. Bardzo często podczas tego rodzaju eventów można wspomóc te małe zwierzęta, sadząc rośliny będące dla nich pokarmem lub przygotowując kwietne bomby. Należy jednak mieć na uwadze, że o pszczołach warto pamiętać nie tylko 20 maja, ale przez cały rok.