Jedna osoba, setki wykonawców i ogrom audycji.
Grafika okładkowa: Piotr Pawłowski
Na postać Tomasza Beksińskiego niekiedy spogląda się przez pryzmat działalności jego ojca, wybitnego artysty, Zdzisława. Jednak swój wkład, jeżeli chodzi o rozwój kultury w Polsce, miał również młodszy z Beksińskich. Zwłaszcza w takich dziedzinach sztuki jak muzyka czy film.
Zapamiętany został jako zasłużony dziennikarz i radiowiec, popularyzator muzyki oraz tłumacz języka angielskiego. Na polski przełożył m. in. parędziesiąt odcinków Latającego Cyrku Monty Pythona oraz część filmów o Bondzie.
Pierwsze młodzieńcze kroki
Ogólną znajomość i rozeznanie w panujących trendach muzycznych ułatwiały mu chociażby układy zawierane przez jego ojca. Malarz dostawał wybrane płyty, w zamian oferując którąś ze swoich prac. Egzemplarze, które przesyłali mu chociażby znajomi, kopiował na taśmę i odsyłał do nich z powrotem. Za poświęcony czas otrzymywali oni heliotypie (jest to coś na kształt „stempla”, który następnie odbija się na papierze, np. fotograficznym. W przeciwieństwie do monotypii, można wytworzyć więcej niż jedną odbitkę). Przez to Tomasz miał dostęp do muzyki, której zdobycie w PRL-u było znacznie utrudnione.
W trakcie nauki w liceum rozpoczął działalność w szkolnym radiowęźle. Co tydzień przeprowadzał trzy audycje, w których wnikliwie omawiał puszczane utwory, dany styl muzyczny i jego historię. Do każdej przygotowywał się pieczołowicie – nie było mowy o żadnej improwizacji. Jego pasja rozwijała się również poza murami szkolnymi. Tomasz chętnie zapraszał do siebie przyjaciół, by wspólnie z nimi przesłuchiwać płyty – zwłaszcza te nowe, świeżo otrzymane. Dzielił się muzyką, propagował ją wśród swojego kręgu znajomych, dyskutował o niej.
Jacek Rogowski, sanocki artysta, w reportażu Magdaleny Grzebałkowskiej Beksińscy. Portret podwójny mówi coś, co pozwala nakreślić ramy gustu muzycznego przyszłego dziennikarza: Rozmawialiśmy z Tomkiem dużo o muzyce, o rocku. Black Sabbath, Uriah Heep, Budgie, Pink Floyd, King Crimson, Bad Company, Free, Moody Blues – to były nasze zespoły. Myśmy tę muzykę absorbowali zmysłami. The Doors było słuchane na okrągło. Przez jakiś czas Jim Morrison był bogiem Tomka i Ryśka. Młodzież wtedy słuchała Abby, oni nie. Tomek, gdy słyszał disco, dostawał białej gorączki.
Audycje, ale co na nich?
Pasja do muzyki, a także do mówienia o niej, przetrwała czasy licealne i studenckie. Nie powinno zaskakiwać, że właśnie z tym związał on swoją karierę zawodową. Z tego powodu liczba audycji, stacji i programów, w których udzielał się Tomek, jest dość długa. Dziennikarz sięgał w nich nie tylko po muzykę. Często opowiadał anegdoty ze swojego życia, które jednak nie miały w sobie nic z pretensjonalności. Ich autentyczność, naturalne wplecenie wzbudzały ciekawość – ułatwiały budowanie więzi pomiędzy nim a słuchaczami. Same słuchowiska radiowe przeplatał poezją, prozą i osobiście przetłumaczonymi tekstami piosenek. Szczególnie często pojawiały się utwory literackie Edgara Allana Poego, którego twórczość niesamowicie sobie cenił. Wisienką na torcie były piosenki – dobierane skrupulatnie – gdyż miały współtworzyć nastrój. Z radia, w trakcie tomkowych audycji, dało się słyszeć rocka gotyckiego bądź progresywnego czy muzykę new romantic. Ostatni z nich to nurt w muzyce nowofalowej, powstały pod koniec lat 70. w Wielkiej Brytanii.
Potrafił zainteresować, co przekładało się na liczbę słuchających. Beksiński umiał w niewielkich pomieszczeniach radiowych budować nastrój za pomocą głosu, słów i stosownych pauz. Nie pojawiały się żadne elementy przypadkowe. Każdy z nich składał się na jedną, spójną całość. Czar jego audycji przenosił się na odbiorców, którzy chętnie je nagrywali. Obecnie wiele z nich można znaleźć w Internecie.
Szczególnie znany jest z Trójki pod Księżycem, prowadzonej przez niego od 1991 r. Tomek początkowo pojawiał się w niej raz w miesiącu. Prezentował w niej muzykę gotycką oraz rocka w różnym odmianach – hard rock, glam rock, jazz rock czy rock progresywny. To właśnie w tej audycji, nadanej w grudniu 1999 r., pożegnał się ze swoimi słuchaczami pamiętnymi słowami: Wskazówki nieubłaganie odmierzają czas. Do umownego końca stulecia i tysiąclecia pozostały niespełna trzy tygodnie. Czy zdają sobie Państwo sprawę z tego, że spotykamy się po raz ostatni w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego stulecia? I w ogóle może to być nasze ostatnie spotkanie, nie wiadomo, co się wydarzy… Przed nami na przykład krach komputerowy…
007, zgłoś się
Dziennikarze często łączą swój zawód z innymi fachami. Dla Beksińskiego czynnością, której poświęcał czas i uwagę, było tłumaczenie. W swoje ręce najczęściej brał filmy oraz teksty piosenek. Przekładał je z języka angielskiego na polski, by rodzimi słuchacze i widzowie mogli czerpać pełne zadowolenie ze zrozumianej produkcji bądź odsłuchanej piosenki.
Miłość do tej formy działalności, podobnie jak do mówienia o muzyce, narodziła się z hobby. W latach 80. młody dziennikarz zakupił wraz ze znajomym magnetowid. Dodatkowo na giełdach znajdował anglojęzyczne filmy – tłumaczył je wpierw dla widzów, zbierających się w sanockich i rzeszowskich klubach. Zaczynał od czytania list dialogowych, ale z czasem zaczął nagrywać osobną ścieżkę dźwiękową – lektorską.
Później, w drugiej połowie lat 80., otrzymał posadę tłumacza w ITI Home Video. Przełożył na polski wszystkie ówczesne części przygód Bonda, praktycznie całą twórczość grupy Monty Python, do której wprowadził polskie akcenty, Milczenie owiec, Czas apokalipsy oraz wiele innych, kultowych filmów.
Pamięć wciąż żywa
Zainteresowanie Beksińskimi, pomimo upływu lat, nie słabnie. Nieustannie powstają różnego rodzaju publikacje, stawiające sobie za cel przybliżenie losów całej rodziny bądź niekiedy jej pojedynczych członków. W krótkim odstępie czasowym powstały chociażby dwa filmy na ten temat – biograficzny i dokumentalny. Pierwszy – Ostatnia rodzina – pojawił się na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2016 r. Przyniósł reżyserowi, Kornelowi J. Matuszyńskiemu, Złote Lwy, które są główną nagrodą przyznawaną przez jury najlepszemu filmowi, biorącemu udział w Konkursie Głównym. W roli Tomka wystąpił wybitny Dawid Ogrodnik – zupełny mistrz jeżeli chodzi o kreowanie postaci w produkcjach biograficznych.
Beksińscy. Album wideofoniczny pojawił się rok później. Marcin Borchardt połączył prywatne materiały dźwiękowe oraz filmowe, tworząc w ten sposób dokument, który pozwala na ujrzenie realnego życia, funkcjonowania całej rodziny.
Ale prawdziwą gratką jest wydana w 2011 r. płyta Tomek Beksiński – OME. Album muzyczny, który powstał przy współpracy grupy Omni i Macieja Januszko z zespołu Mech, zawiera łącznie dziesięć kompozycji. Aż osiem z nich jest do tekstów Beksińskiego, które tworzone zostały w latach 1983–84. Starano się przy jego tworzeniu jak najwierniej odzwierciedlić upodobania muzyczne „głównego bohatera”. Cała płyta stanowi hołd złożony jego osobie. Może okazać się interesująca dla osób wspominających z sentymentem audycje Beksińskiego.