O tym, czy nadal istnieje podział na kulturę wysoką i niską.
Grafika okładkowa: Piotr Pawłowski
O podziale na dwie kategorie kultury można dowiedzieć się już na wczesnych etapach edukacji. Za złotą zasadę obiera się tezę, że kultura niska, czyli ta gorsza, ma zadowalać masy, nie jest ambitna i koniecznie musi zawierać to, co pozytywne: happy end, wygrana dobra nad złem, łatwo wpadająca w ucho piosenka w tle. To przecież wszystko, czego wymaga się w kontakcie ze sztuką. Już na tym etapie definiowania odbiorca z XXI w. może poczuć się oburzony. Przecież popkultura jest wszędzie, otacza przeciętnego człowieka każdego dnia. Obecnie chodzenie do kina, oglądanie nowości na Netfliksie, kupowanie bestsellerów Empiku czy odsłuchiwanie ulubionych podcastów na Spotify nie określa człowieka jako bezmyślnego adresata. Ba, ci, którzy z łatwością poruszają się po świecie cytatów popkulturowych, uważani są za błyskotliwych. Wszystkie te zagadnienia mogą rodzić wiele pytań: czy mówienie o podziale na kulturę masową i wysoką nadal można nazwać aktualnym?, jak bardzo kultura odzwierciedla kondycję społeczeństwa?, a w końcu czy masówka naprawdę jest taka zła?
Różnica między kulturą popularną a masową
Zazwyczaj te dwa terminy, nawet w podręcznikach szkolnych, używane są naprzemiennie, jednak kilka czynników pozwala na ich zróżnicowanie. Kultura masowa obejmuje produkty nieskomplikowane, przystępne dla zwykłego odbiorcy. Twórca dzieli się nimi za pomocą wszelkich środków masowego przekazu: radia, telewizji, prasy, Internetu. Nie da się ukryć, że jest ona nastawiona głównie na zarobek, producenci starają się poruszać tematy modne i lubiane. Popkulturę natomiast można zdefiniować jako część kultury masowej. Obejmuje ona tylko te fragmenty, które są w szczególności popularne w społeczeństwie, podobają się i wyróżniają bardziej niż reszta komunikatów. Sposoby przekazu wpływają na rozumienie tych dwóch kultur. Wcześniej wspomniane środki masowego przekazu są charakterystyczne dla kultury mas, podczas gdy popkultura bazuje na możliwości uzyskania informacji dzięki mediom. Odbiorca sam może wyszukać odpowiadające jego emocjonalności treści. Oczywiście kultura popularna również liczy głównie na zarobek, a jej rozwój stanowi wynik popytu. Ważny w rozróżnieniu jest również odbiorca. Kultura masowa zwraca się do uniwersalnej jednostki, a popkultura proponuje swoje wytwory zróżnicowanej wewnętrznie grupie adresatów. Obecnie częściej używa się terminu popkultury, ponieważ masówka odnosi się do produktów sztuki sprzed kilku dekad.
Wokulski a popkultura
Warto zdać sobie sprawę, że kultura masowa i kultura wysoka to terminy, które nie funkcjonowały od zawsze. Ich podział jest stosunkowo nowy i powstał głównie przez skłonność ludzi do klasyfikowania różnych rzeczy. Wikipedia podaje, że kulturę niską rozpowszechniła rewolucja przemysłowa, która nie tylko dokonała zmian gospodarczych i technicznych, ale również przełożyła się na sztukę. Jej demokratyzacja spowodowała większy niż kiedykolwiek udział ludzi w odbieraniu kultury. Z czasem szeroko dostępny stał się zwyczaj prenumerowania gazet oraz obowiązkowa edukacja, co pomagało wyrównać szanse w rozumieniu otaczającego świata. Stan kultury mógł odzwierciedlać stan społeczeństwa; dla przykładu, w kultowej Lalce została przedstawiona powoli znikająca arystokracja, która szczyciła się obeznaniem w światowych spektaklach czy literaturze. Osoby z tej grupy społecznej nie musiały pracować, dlatego Izabela mogła pozwolić sobie na całodniowe fantazje o Apollinie. Jednak wraz ze zmniejszaniem się liczby arystokratów, zwiększała się liczba zamożnego mieszczaństwa – ludzi pracujących, z elementarną wiedzą, których zarobki pozwalały na zaspokojenie potrzeb materialnych. Była to również warstwa spragniona kontaktu z kulturą, która na ich potrzeby zaczęła się przekształcać.
Jeżeli w piątkowy wieczór Jan Kowalski zdecyduje się na oglądanie Dziecka Rosemary, ponieważ spodobał mu się opis, a Polańskiego zna, nikt nie musi oczekiwać od niego, że po seansie przeżyje katharsis, uruchomi wszystkie mu znane konteksty i resztę wieczoru spędzi na jego dogłębnej analizie.
Gdyby ktoś zastanawiał się, co obecnie kwalifikuje dany tekst kultury do jednej z dwóch kategorii, znalezienie odpowiedzi nie byłoby to łatwym zadaniem. Powszechny i szeroki dostęp do różnych źródeł kultury spowodował, że zatarła się granica pomiędzy tym co wysokie i niskie. Największe platformy streamingowe, takie jak Netflix czy HBO, obok przyjemnych i przesłodzonych komedii romantycznych oferują nagradzane i ambitne produkcje. Jeżeli w piątkowy wieczór Jan Kowalski zdecyduje się na oglądanie Dziecka Rosemary, ponieważ spodobał mu się opis, a Polańskiego zna, nikt nie musi oczekiwać od niego, że po seansie przeżyje katharsis, uruchomi wszystkie mu znane konteksty i resztę wieczoru spędzi na jego dogłębnej analizie. Nie jest również tak, że tego filmu nie zrozumie. Jan Kowalski nie musi wiedzieć, że Polański nawiązuje do filozofii Nietzschego, a kolejne klatki zdradzają jego niechęć do ruchu feministycznego. To po prostu film, który może się spodobać lub nie. Jasne, że dostrzeganie pewnych niuansów buduje i pogłębia rozumienie sztuki, ale odbiorca w kontakcie z dziełem nie jest bezradny i zagubiony. Analogicznie jeżeli Anna Nowak po ciężkim dniu w pracy wejdzie do Empiku, aby znaleźć przyjemną książkę na sobotni poranek, a w jej ręce trafi Sapiens. Od zwierząt do Bogów, nie oznacza to, że treść przygniecie ją i będzie kompletnie niezrozumiała. Książka może ją zaciekawić i zacznie poświęcać jej każdą wolną chwilę albo stwierdzi, że woli poczytać Dzienniki Bridget Jones, bo po całym tygodniu w pracy nie ma ochoty analizować rozwoju umysłowego małpy. Dlatego demokratyzacja kultury nie tylko pozwoliła sięgać różnym osobom po te same dzieła, ale dała odbiorcom wybór tego, czym chcą się otaczać. Z jednej strony czytanie Grocholi, z drugiej oglądanie Hitchcocka, bo przecież wszystko jest dla ludzi.
Jakiś czas temu Anna Gacek pochwaliła się na Instagramie, że jej bestsellerowa książka Ekstaza będzie niedługo dostępna na lidlowych półkach. „Pochwaliła”, ponieważ, jak sama przyznała, pozwoli to większej ilości ludzi na poznanie pierwszej części trylogii o latach 90. Nikogo nie dziwi już widok największych polskich i światowych nazwisk w Biedronce czy innych marketach i chociaż może to stanowić powód do drwiny, udostępnienie zasobów, które wcześniej pojawiały się tylko w wybranych salonach, ma ogromny wpływ na poszerzanie wiedzy jednostek.
Oczywiście szeroki dostęp do różnych dzieł jest zjawiskiem pozytywnym, które pozwala społeczeństwu się rozwijać. W pewien sposób do jeszcze większej demokratyzacji przyczyniła się pandemia COVID-19. Zwiedzanie Luwru, platformy z filmami pojawiającymi się na festiwalach czy koncerty na żywo na Instagramie, to wszystko pozwoliło na ciągłe otaczanie się kulturą niezależnie od tego, czy wie się, kim był Picasso, czy nie. Obecnie świat nie zna ograniczeń, wystarczy jedno kliknięcie, by podziwiać najbardziej znane obrazy świata.
Pierwsza miłość, śmierć ważnej osoby, rozmowa o pracę w wymarzonej firmie… odbiorca lubi utożsamiać się z bohaterem, który odzwierciedla jego życie, a że popkultura w idealny sposób to ukazuje, świadczy o jej częściowej przewadze nad „elitą”… i dobrych strategiach marketingowych.
Kto wygrywa?
Często w kontekście dyskusji na temat kultury daje się słyszeć głosy, że jej kondycja odzwierciedla stan społeczeństwa. Jeżeli ludzie żyją w epoce popkultury, czy oznacza to, że zanikł ich intelekt? Co złego jest w tym, że ktoś bardziej utożsamia się z Phoebe Buffay niż z tytułową bohaterką Mistrza i Małgorzaty? Podobno kultura wysoka zanika, ponieważ nie jest zrozumiana… ale może opowiada ona o problemach w sposób niejasny i skomplikowany. Na przykład poruszany w każdym dziele temat miłości i złamanego serca. Niewiele wniesie do życia pokazanie zapłakanej dziewczyny, która odśpiewuje pożegnalny wiersz dla ukochanego. Zamiast tego bardziej człowieczy obraz ukazuje Bridget jedząca pod kocem lody. Chociaż to dwa różne przykłady, najlepiej pokazują z kim ma potrzebę utożsamiania się człowiek XXI w. – przepracowany, przebodźcowany odbiorca, który w sztuce szuka między innymi współczucia i usprawiedliwiania siebie. Dlatego akceptowalne jest płakanie podczas oglądania Zmierzchu i nie świadczy to o infantylnych emocjach. Mało tego, kultura masowa w pewnym momencie stała się edukatorką. Dziewczyny z Seksu w wielkim mieście zaczęły wyjaśniać problemy w związkach i pomagać kobietom na całym świecie w zrozumieniu własnych uczuć. Taką samą misję teraz spełnia Asia Okuniewska w Przyjaciółkach Idiotkach. I chociaż nie każdy ma możliwość poidiotkowania w pubach Nowego Yorku, czym różni się zerwanie Carrie Bradshow od zerwania koleżanki ze studiów? Wszyscy, niezależnie od tego, do jakiej grupy społecznej należą, napotykają w życiu takie same etapy i ważne wydarzenia. Pierwsza miłość, śmierć ważnej osoby, rozmowa o pracę w wymarzonej firmie… odbiorca lubi utożsamiać się z bohaterem, który odzwierciedla jego życie, a że popkultura w idealny sposób to ukazuje, świadczy o jej częściowej przewadze nad „elitą”… i dobrych strategiach marketingowych.
Co dalej?
Nie ma wątpliwości, że już mało widoczna granica pomiędzy dwoma typami kultury w przyszłości zaniknie jeszcze bardziej. Oczywiście kultura wysoka ma do przekazania ważne idee, ale jej forma coraz mniej pasuje do otaczającego świata. Chociaż popkultura narobiła wiele złego w postrzeganiu mniejszości czy utrwalaniu stereotypów, obecnie twórcy starają się umieścić w niej aktualne i potrzebne tematy. Niektórzy mogą je nazwać polityczną poprawnością, ale jak się zdaje, jest to po prostu próba pokazania świata w innych barwach niż tylko czerń i biel. Być może rację mają ci, którzy uważają, że kultura odzwierciedla stan społeczeństwa, a odbiorca XXI w. musi umieć łączyć przyjemność z oglądania Friends z czytaniem Lolity? I chociaż niektórzy nadal wierzą w to, że kultura wysoka wyrecytuje swoje ostatnie słowo, nowe pokolenie wybrało już ścieżkę being the main character.