Nikt nie wie, kim jest. Nikt nie wie, jak ma na imię, jakiej jest płci i ile ma lat. Wszyscy wiedzą za to, że za tajemniczym Malcolmem XD kryją się legendarne już historie, które poprzez internet, a obecnie również dzięki wydaniom papierowym, zostaną przez czytelników zapamiętane na długo.
Kontrowersje zaczęły się od publikacji książek znanych youtuberów, bo przecież jak osoby, niezwiązane jakkolwiek ze sztuką pisarstwa, mogą wydawać prace, podczas gdy tak wielu zdolnych artystów wciąż nie może wybić się na rynku wydawniczym. Oliwy do ognia dolał enigmatyczny autor, podpisujący się pseudonimem Malcolm XD, który zasłynął w internecie, pisząc krótkie teksty, zawsze humorystyczne, wręcz absurdalne, którym nierzadko daleko do ambitnej prozy wielkich twórców. Jak więc traktować taką personę w porównaniu ze sławnymi nazwiskami związanymi ze sztuką prozatorstwa? Odpowiedź chyba jest jedna: nijak. Malcolm XD nie stara się aspirować na żadne zaszczytne miejsca w świecie literackim, ani podbijać sławę swoich mediów społecznościowych. Chce rozśmieszać, uprzyjemniać czytelnikom czas po męczącym dniu, a także dzielić się swoimi spostrzeżeniami.
Malcolm XD nie stara się aspirować na żadne zaszczytne miejsca w świecie literackim, ani podbijać sławę swoich mediów społecznościowych. Chce rozśmieszać, uprzyjemniać czytelnikom czas po męczącym dniu, a także dzielić się swoimi spostrzeżeniami.
Twórczość Malcolma opiera się głównie na krótkiej formie literackiej, która obecnie nazywana jest „pastą”, czyli specyficznym rodzajem opowiadania, zazwyczaj prowadzonego w narracji pierwszoosobowej, humorystycznego, mającego na celu pokazanie niedługiej relacji z życia narratora. Często określa się pasty jako pisemne sprawozdanie kumpelskiej rozmowy w barze, najczęściej zakrapianej niedrogim piwem i wódką z dyskontu. Malcolm XD wykorzystuje zasady, jakimi rządzą się pasty i modyfikuje je wedle uznania, co w efekcie przekłada się na świetne teksty, które skutecznie przyciągają uwagę czytelnika. Znamienne dla tego autora jest przedstawianie realiów polskości w krzywym zwierciadle, aby w sposób zabawny i przystępny podzielić się z odbiorcami swoimi spostrzeżeniami odnośnie tego, co w narodzie polskim jest nie tak i nad czym wypadałoby popracować.
W pierwszej wydanej książce Malcolm bierze na warsztat zjawisko wyjazdów Polaków za granicę, głównie do Wielkiej Brytanii. W Emigracji, z perspektywy młodego narratora, kompleksowo portretuje stereotypowe zachowania wyjeżdżających ludzi za pomocą szalenie abstrakcyjnych wydarzeń, zakrawających o granice absurdu, oraz humorystycznych potyczek. Zabieg ten, nie dość, że potrafi rozbawić do łez, to uzmysławia również, jak tzw. „typowy Polaczek” wygląda z perspektywy zdystansowanego obserwatora i niestety nie jest to obraz pozytywny. Autor uwydatnia problem rodzin rozbitych przez emigrację oraz patologii tworzących się przez brak jednego z rodziców w domu lub zbyt dużej swobody na obczyźnie. Ostatecznie tytułowa emigracja jawi się raczej jako gorzka relacja z wakacyjnego wyjazdu za granicę, gdzie bohater stanowczo krytykuje podejście części polskiego społeczeństwa do życia i możliwości, które wykorzystuje się w sposób zgoła odmienny od tego, na jaki wskazywałyby resztki racjonalności.
Mowa tutaj o powszechnej kseno- i homofobii, tendencji do plotkowania i narzekania, a także chodzącej po ulicach patologii, która może „zajebać ci w cymbał” z byle powodu albo uprzejmie zaprosić do wysokoprocentowej degustacji (nigdy nie wiesz, co się wydarzy).
W swojej drugiej książce – Pastrami – Malcolm idzie o krok dalej i zamiast skupiać się wyłącznie na emigrantach, bezlitośnie beszta całość społeczeństwa. Posługując się stereotypami polskiego Janusza i Grażyny oraz absurdami osiedlowego życia, tworzy krótkie, wymowne opowiastki (choć ich znaczenie nie jest wprost sugerowane przez autora) odnośnie do zachowań, z którymi spotkał się każdy, a które nie należą do szczególnie pożądanych w życiu społecznym. Mowa tutaj o powszechnej kseno- i homofobii, tendencji do plotkowania i narzekania, a także chodzącej po ulicach patologii, która może „zajebać ci w cymbał” z byle powodu albo uprzejmie zaprosić do wysokoprocentowej degustacji (nigdy nie wiesz, co się wydarzy). Krytyka jednak nie ogranicza się tylko do tego – Malcolm ruga również zachowania polskiej policji, małych przedsiębiorców, administracji osiedla, nauczycieli i im podobnych, bo przecież nie należy winić jednej grupy za to, że w kraju źle się dzieje. Okraszając całość często głupkowatym, ale jakże trafnym, humorem oraz inscenizując wydarzenia w taki sposób, by czytelnik nie mógł wyjść z podziwu dla absurdu sceny, smutny przekaz jest dostarczony w formie niezwykle lekkiej prozy, z której po prostu nie da się nie śmiać. Przykładem może być jedna z past – Paulina, Patolog i Pies – przytoczona poniżej w całości:
Siedzę w kuchni i jem obiad, okno otwarte na oścież bo ciepło, nagle pod blokiem jakiś typ zaczyna zaczyna piłować ryja
PAULINA!
PAULINAAA!
PAULINAAAAAAAA!
Przywołało mi to wspomnienia z dzieciństwa, jak jeszcze nie było komórek i tak się wywoływało kolegów na granie w gałę, ale przecież teraz komórki są, więc dziwna sprawa. Myślę, że może typowi bateria padła, albo szybka pękła a wymiana droga, ale zaraz się okazało, że to jednak jakaś grubsza opcja, bo nawoływacz zaraz dodał
KTO CIĘ DYMA JAK MNIE NI MA?!
I od początku: PAULINA! KTO CIĘ DYMA JAK MNIE NI MA?!
I tak raz za razem. Pomyślałem, że to typowy osiedlowy zawód miłosny, typ się najebał, bo w końcu długi weekend, pokrzyczy z 5 minut, żeby upuścić nieco goryczy ze złamanego serca i sobie pójdzie na kebaba albo automaty.
Ale nie. PAULINA, KTO CIĘ DYMA JAK MNIE NI MA?! – krzyczał już kurwa z 20 minut, aż zaczęło intrygować kim jest rozpustna Paulina i kto w istocie rzeczy ją dyma. Postanowiłem pójść na dół popatrzeć co się dzieje, ale jako, że w Polsce za patrzenie się na różne rzeczy można dostać wpierdol, to postanowiłem przy okazji wyrzucić śmieci, chociaż kosz był prawie pusty – będzie wyglądało, że od tak sobie idę do śmietnika i po drodze niby przypadkiem zobaczę co i jak, ale niby mnie to zbytnio nie interesuje. Wyrzucanie śmieci to obok grillowania czynność na tyle u nas usankcjonowana społecznie, że w jej trakcie się wpierdolu nie dostaje, a przynajmniej ja się nigdy nie spotkałem z taką sytuacją.
No to wziąłem worek i idę na dół, wychodząc z klatki odpaliłem szluga i okrążam blok. Jak zobaczyłem typa, któremu rogów przyprawiła Paulina, to już wiedziałem, że będzie grubsza inba.
Wiecie jak wygląda Ninja z Die Antwoord? Jak ktoś nie wie to zamieszczam zdjęcie. W każdym razie jakby Ninja z Die Antwoord nie mieszkał w RPA czy tam Kalifornii, tylko w Polsce na skrzyżowaniu Konopnickiej i Wyzwolenia i nie był raperem, tylko w czasie awantury domowej by zabił konkubinę siekierą i poszedł za to na 20 lat do więzienia, to by potem wyglądał jak ten typ xD Patolog na 1000%, na mordzie wydziarane jakieś kropki i sztylety, na szyi blizna jakby ktoś mu próbował poderżnąć gardło, na łydce wytatuowane HWDP itd. Na oko miał z 50 lat, z czego większość ewidentnie spędził w różnego rodzaju instytucjach izolujących go od społeczeństwa. Jego kolekcja patologiczny tatuaży, blizn i innych znamion – jak określił to Peja – życia kureskiego, była wyeksponowana bardzo dobrze, bo był tylko w klapkach i krótkich spodenkach, z których kieszeni wystawało nadpite pół litra. Aha, co ciekawe, miał ze sobą też łopatę xD za pomocą której jak sądziłem zamierzał zakopać ciało niewiernej Pauliny i jej kochanka, gdy już ustali kto nim jest xD Wkrótce okazało się jednak, że łopata nie miała służyć do zakopywania kogokolwiek, a wręcz odwrotnie.
Gdy patolog zobaczył mnie idącego ze śmieciami i szlugiem to zawołał, że ej młody daj szluga bo się wkurwiłem. Oczywiście dałem, bo obawiałem się, że w przeciwnym razie moje szczątki spoczną w zbiorowej mogile z Pauliną i jej gachem xD Patolog odpalił szluga, zaciągnął się, wypuścił dym, zadumał na sekundę, po czym rozwiązał zagadkę, która w tym momencie frapowała już pewnie wszystkich mieszkańców bloku.
JA WIEM KTO CIĘ DYMA! DYMA CIĘ TEN ZBOCZENIEC, PEDOFIL I KULFON!
Chciałem delikatnie zapytać, po co drze ryja od pół godziny, skoro wie kto dyma Paulinę, ale w tym momencie na jeden z balkonów na pierwszym piętrze wyszedł rzeczony pedofil i zboczeniec, który widocznie poczuł się wywołany do tablicy i krzyknął, że Patolog sam jest Kulfon, a on Paulinę będzie dymał ile będzie chciał, bo to jego żona. Patolog na to krzyczy, że tak, to zejdź tu kurwo na dół to zobaczymy, a Pedofil krzyczy, żeby to on wszedł na górę to wtedy zobaczymy. Ten wpierdolowy pat trwałby pewnie tyle co bitwa nad Sommą, gdyby na balkon nie wyszła Paulina we własnej osobie, żeby zapytać Pedofila co tu się odpierdala – Patolog jak ją zobaczył to powiedział EEEE, TO NIE TA PAULINA TYLKO INNA, SORY XD Paulina z mojego bloku okazała się więc być zupełnie porządną kobietą, a Pedofil najpewniej wcale nie być zboczeńcem, ani tym bardziej pedofilem.
Patolog patrzy na mnie, potem na mój worek ze śmieciami i mówi, że worek prawie pusty. To ja potwierdzam, że owszem, jakiś bardzo pełny to nie jest. Patolog na to, że TO SIĘ ELEGANCKO SKŁADA, CHOĆ MŁODY NA CHWILKĘ ZE MNĄ TU KAWAŁEK BO MUSZĘ KURWA PSA WYKOPAĆ A NIE MAM GO KURWA W CO WZIĄĆ POTEM
Nawet gdyby brzmiało to mniej abstrakcyjnie, to i tak nie miałbym pewnie ochoty nigdzie z półnagim Patologiem chodzić, więc mówię, że niestety jestem zajęty, ale on powiedział NO DAWAJ KURWA JAK CIĘ CZŁOWIEK PROSI, więc już nie miałem zbytnio wyjścia xD Idąc odkopywać psa poznałem zarówno historię tej misji, jak i sprawę z Pauliną.
Z Pauliną było tak, że była konkubiną Patologa przed jego ostatnim pobytem w więzieniu, który trwał aż 7 lat i był konsekwencją pobicia towarzysza libacji ze skutkiem śmiertelnym. Jak Patolog przekraczał bramę zakładu karnego to Paulina obiecywała, że będzie na niego czekać, ale widocznie przez te 7 lat zmieniła zdanie, bo jak wyszedł kilka miesięcy temu z więzienia to nigdzie jej nie było. Dzisiaj spotkał pod sklepem jakiegoś koleżkę, który powiedział mu, że Paulina podobno mieszka na osiedlu obok, czyli u mnie, jednak nie precyzując adresu. Planem Patologa było więc pójście pod każdy blok na moim osiedlu (a akurat w drodze po psa przechodził koło mojego) i nawoływanie Pauliny, aż ta sama się zdekonspiruje, ale jak widać nie wziął pod uwagę, że kobiet o tym imieniu może być więcej xD
Z psem sprawa była jeszcze bardziej kuriozalna, a przedstawiała się następująco – Patolog miał sąsiadkę, która nazywała się TA STARA Z PARTERU. Sąsiadka miała psa, a właściwie sukę, która nazywała się Picia. Picia była jedynym towarzyszem życia sąsiadki, która owdowiała dekadę temu, a dzieci to wiadomo, już na swoim, życiem zajęte. Picia kilka tygodni wcześniej zdechła, a sąsiadka nie czując się na siłach fizycznych ani psychicznych do własnoręcznego zakopania jej, najęła do tego patologa, który za ten pogrzeb przyjął korzyść rzeczową w postaci pół litra alkoholu. Sąsiadka jednak tak bardzo tęskniła za Picią, swoją jedyną towarzyszka, a pies zaczął nawet objawiać się w jej snach i rozmawiać z nią po Polsku. W tej sytuacji sąsiadka zdecydowała się na krok radykalny i poprosiła Patologa, żeby Picię wykopał i przyniósł z powrotem xD Patolog się zgodził, ale że tym razem zlecenie było znacznie bardziej nietypowe, to za wykonanie go zażądał aż litra wódy, w tym pół litra płatnego z góry, bo inaczej nie powie gdzie jest pies pogrzebany, jak to się mówi xD To właśnie była wystająca z jego kieszeni flaszka.
Gdy słuchałem tych opowieści zdążyliśmy już dojść na miejsce pochówku Pici, czyli nieużytki pomiędzy Aleją Wilanowską a torem łyżwiarskim Stegny w Warszawie. Teraz już tam budują gdzieniegdzie jakieś nowe osiedla, ale ogólnie większość to nadal dzikie pola. Patolog zaczyna kopać, z 10 minut machał łopatą ale nic nie ma, to mówi, weź młody tu pokop z boku bardziej, bo ja się zmęczyłem. Jako, że byłem w odludnym miejscu sam na sam z typem, który już kiedyś kogoś zabił, to wolałem nie wspominać, że miałem tu być tylko w charakterze posiadacza prawie pustego worka na śmieci, tylko kopałem xD również bez skutku. Potem Patolog powiedział, żebym dał łopatę, bo to chyba jednak bardziej w drugą stronę i faktycznie po kilku wbiciach łopaty zaczęło jebać jak ja pierdolę, co wskazywało, że ekshumacja zmierza we właściwym kierunku.
A propos ekshumacji, to dosłownie 5 minut na piechotę od miejsca, w którym kopaliśmy my, kiedyś kopał IPN, bo tam UB potajemnie zakopywało swoje ofiary w latach 40-tych i 50-tych, więc cały czas miałem nadzieję, że i my jednej z tych ofiar nie odkopiemy, bo Patolog zdecydowanie wyglądał na człowieka zdolnego do zapakowania w mój worek na śmieci szczątków jakiegoś AK-owca i wciśnięcia ich swojej sąsiadce jako Pici w zamian za kolejne pół litra, a ja mimo wszystko nie czuł bym się komfortowo biorąc udział w takim procederze xD
Po chwili kopania było już jednak pewne, że odkopaliśmy jamnika, tylko w umiarkowanym stadium rozkładu. Jebało tak, że kurwa oczy mi zaszły łzami i prawie wyrzygałem ten obiad, co dopiero zjadłem xD Patolog jebnął jeszcze solidnego grzdyla wódy po czym załadował Picię na łopatę a potem do mojego worka, który szczelnie zawiązał. Z tym pakunkiem wyruszyliśmy do sąsiadki po zapłatę. Po drodze zastanawiałem się, które wydarzenia z mojego życia doprowadziły do sytuacji, w której idę przez miasto z recydywistą-mordercą, zgniłymi zwłokami psa w worku na śmieci i łopatą, żeby dostać od jakiejś starej baby pół litra i to nawet nie dla mnie xD Kolejną rzeczą, która mnie trapiła było, że mam uczulenie na pyłki, najgorsze właśnie w czerwcu, więc większość moich śmieci stanowił zużyte chusteczki, bo mi cieknie z nosa – jak sąsiadka wyjmie Picię z worka to sobie pomyśli, że jestem jakimś nałogowym onanistą xD ale potem pomyślałem, że to ona trzyma w domu rozkładające się zwierzęta, więc jeżeli ktoś się tu powinien wstydzić to na pewno nie ja xDDD
Doszliśmy do bloku patologa, sąsiadka wychodzi na klatkę, łapie kurwa ten worek i zaczyna go przytulać PICIA! MOJA PICIA KOCHANA! Myślę sobie, srogie grzyby kurwa. Wtedy z mieszkania na przeciwko wychodzi jakaś baba i mówi
CZYLI JEDNAK SIĘ PANI ZDECYDOWAŁA WYKOPAĆ PANI MALINOSKA? JA TAM SIĘ PANI NIE DZIWIĘ, JAK MOJA TEKLA ZDECHŁA TO TEŻ BARDZIEJ TĘSKNIŁAM NIŻ ZA MOIM STARYM JAK UMARŁ. BO PIES, PROSZĘ PANI, TO KOCHA BEZWARUNKOWO.
malcolm xd, paulina, patolog i pies,
data dostępu: 24.06.20 r.
Paulina, Patolog i Pies zawiera krytykę wszędobylskiej patologii ulicznej, typowych sąsiedzkich plotek, braku poszanowania kobiet, własnego osądu i sprzedajności. Wszystko to, zamknięte w formie opowieści o odkopywaniu martwego psa, która w istocie jest absurdalna i dziwna, ale w osobliwy sposób ciekawa i zabawna, utrzymuje zaangażowanie czytelnika w historię, jednocześnie wzbudzając w nim wewnętrzną odrazę do przedstawionych zachowań. Gnębi ona czytelnika z uwagi na fakt, że każdy zna te zachowania, prawdopodobnie każdego one irytują, ale nic nie można na nie poradzić; właśnie ta niemoc tak oddziałuje na emocje czytelnika. Humor rozładowuje za to napięcie, gwarantując wypośrodkowanie między mocnym przekazem, a lekką i niezobowiązującą stroną artystyczną pasty.
Malcolm XD niejednokrotnie przyznawał już, że inspiruje go codzienność i ludzie, których spotyka. Pisze o tym, co chce powiedzieć i szkaluje tych, którzy na to zasługują.
Malcolm XD niejednokrotnie przyznawał już, że inspiruje go codzienność i ludzie, których spotyka. Pisze o tym, co chce powiedzieć i szkaluje tych, którzy na to zasługują. Swoje obserwacje filtruje przez własną wrażliwość i tworzy historie potrzebne dokładnie wtedy, kiedy czytelnik ma okazję je przeczytać. Tak samo jest w przypadku jego ostatniej publikacji, czyli Kronik koronawirusowych, gdzie wyśmiewa zakrawające o obłęd przerażenie związane z pandemią COVID-19. Na warsztat bierze więc plotki o zamknięciu Warszawy, tendencje społeczeństwa do chomikowania zapasów oraz kręcenia biznesu na płynach do dezynfekcji, zmiany waluty ze złotówek na rolki papieru toaletowego, a także obłudę i brak racjonalności podczas kryzysu.
Ostatecznie więc Malcolm XD jawi się jako współczesny satyryk, który dzięki prostym formom przekazu (bo czy jest coś bardziej skutecznego niż internet?) stara się zwracać uwagę ludzi na problemy w społeczeństwie i zapewne wyraża nadzieję, że coś może się zmienić i wszystkim nam będzie się żyło dużo lepiej. Jeżeli jednak czytelnik jest ślepy na jawny przekaz, zawsze może oddać się świetnej rozrywce opartej na niesamowitych przygodach, które aż miło czytać. W opozycji do wielu książek obecnych influencerów, które często nie mają wiele do zaoferowania (choć nie należy kategoryzować). Emigracja, Pastrami i Kroniki koronawirusowe stanowią kawał sensownej literatury, która mimo odmienności w formie opowiadania, nadal trzyma wysoki poziom jakości twórczej. Zatem, jeżeli nie odstraszają was bluźnierstwa, naleciałości slangu miejskiego, gagi pełne czarnego (i nie tylko!) humoru, lubicie srogo pośmiać się podczas lektury, jednocześnie wynosząc z niej coś wartościowego, twórczość Malcolma XD jest zdecydowanie dla was!