Władcy swoich czasów, a może ulubieńcy małych i większych dzieci? Po prostu: dinozaury!
Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie miał chociaż jednej zabawki, naklejki bądź książeczki związanej z pewnymi prehistorycznymi kreaturami. Taka fascynacja dinozaurami nie wydaje się nazbyt dziwna: duże, silne a przede wszystkim „niedostępne” istoty bardzo szybko zaskarbiają sobie uwagę, ciekawość i chęci posiadania czegoś, czego już nie ma. Jednakże czy tylko na tym polega fenomen miłości do tych stworzeń sprzed 252 milionów lat?
Gad gadowi nierówny
Początki zainteresowania tymi zwierzętami można datować nawet do 200 lat wstecz. To w 1842 r. Richard Owen pierwszy raz użył słowa dinosaur, by je określić, gdyż przypominały mu „duże gady” (dosłowne tłumaczenie słowa w języku greckim). Dzisiaj już wiadomo, że nie każdy tytan przeszłości mógł zostać uznawany za członka tego gatunku. Istnieją nawet pewne pogłoski, że Tyranosaurus Rex, według niektórych badań, był bardziej podobny do ssaka. Wspominając już o tym królu prehistorycznych zwierząt, nietrudno zauważyć, że jest jednym z najsłynniejszych, ale też i najpopularniejszych przedstawicieli tamtej ery. Ale w sumie… dlaczego?
Powodów może być kilka, więc warto zacząć od najoczywistszego: T-Rex był pierwszym dużym mięsożercą, którego odkryto. Przez dłuższy czas uważano nawet, że największym. Wraz z czasem jego reputacja jako groźnego tytana jedynie się pogłębiała, a miniaturowe wizerunki tego czterometrowego drapieżnika zaczęły być dostępne w każdym sklepie z zabawkami. Stał się wręcz podstawą „dinozaurowej” kinematografii. Paleontolog Robert Bakker nazwał go najpopularniejszym dinozaurem wśród ludzi każdego wieku, każdej kultury i każdej narodowości (tłum. własne).
Przez lata próbowano również zbadać czy te stworzenia były stało- czy zmiennocieplne. Najnowsze testy wykazały, że… coś pomiędzy. Ich tempo wzrostu i metabolizm nie odpowiadały charakterystyce żadnej z tych grup, stanowiły raczej coś pośredniego. Ich zachowanie również nie pasowało do tych żyjących i znanych ludzkości zwierząt.
Prehistoryczna reklama
Mimo iż pierwszy szkielet dinozaura (Scelidosaurus) został odkryty w 1858 r., te wymarłe kreatury długo musiały poczekać na swoje miejsce w świetle reflektorów.
Trudno uwierzyć, że początkiem popularyzacji wizerunku dinozaura był obraz stworzony w celu promowania muzeum. Pod koniec XIX w. Charles R. Knight namalował pierwszego dinozaura dla Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej. Dyrektor, Henry Fairfield Osborn, chciał, by te kreatury stały się wizerunkiem instytucji oraz promowały jego spojrzenie na teorię ewolucji. Jednocześnie ulepszenia w odlewnictwie umożliwiły reprodukcję szkieletów dinozaurów i wysyłanie ich do różnych muzeów na świecie w celu przyciągnięcia uwagi publiki, w tym do tego w posiadaniu Osborna. Warto też wspomnieć, że do tego mężczyzny trafił pierwszy szkielet króla dinozaurów i to on nadał mu słynne imię, chcąc podkreślić jego wyjątkowość: Tyrant. Lizard. King. Pamiętając również o krótszej wersji, T-Rex.
Pierwszy film animowany o tych wymarłych istotach – Gertie the Dinosaur (1914), pokazywał jednego z nich w roli wręcz tresowanego psa. Później nastąpiła lawina – w tym samym roku Brute Force ukazało je jako krwiożercze potwory (co uznano za większy hit komercyjny). Od 1950 r. powstało mnóstwo filmów, seriali oraz książek dedykowanych tym istotom; mniej lub bardziej edukacyjnych.
W momencie, w którym zauważono, że na tych przerośniętych gadach można zarobić pieniądze, nic nie stało na przeszkodzie, by wykorzystać sentyment wobec nich jako sposób zarobku.
Najsłynniejszą postacią bazowaną na nich jest niewątpliwie Godzilla – japoński potwór i gwiazda m.in. wielu filmów i gier komputerowych, świętująca w 2024 r. 70-te urodziny. W 1998 r. Ken Carpenter próbował wydedukować jakim (zmutowanym) rodzajem dinozaura mógłby być ten stwór. Opierając się głównie na wyglądzie jego czaszki (krótka i głęboka), uznał, że najbliżej jest mu do Ceratosaurusa (w szczególności do subgrupy – Abelisaurids). Wskazuje na to również ilość palców oraz osteodermy (złogi kostne w skórze właściwej).
Serią, która społeczeństwu od razu przychodzi na myśl po usłyszeniu słowa klucz dinozaur, jest bezapelacyjnie Jurassic Park. Książki Michaela Crichtona (pierwsza część opublikowana w 1990 r., a druga – The Lost World – pięć lat później) oraz ich ekranizację w reżyserii Stevena Spielberga (trylogia Jurassic Park, w której tylko dwa pierwsze filmy były oparte na powieści pisarza) spowodowały wręcz furorę nie tylko wśród dzieci, ale i dorosłych. To dzięki fanom serii na dużym ekranie można było zobaczyć „prawdziwego” króla zwierząt – T-Rexa, ale nie tylko. Dzięki wysokiej, jak na tamte czasy, jakości CGI stwory wydawały się namacalne i jak najbardziej realne. Dodatkowo filmy pokazały, dzięki większej wiedzy naukowej, że dinozaury nie były wcale głupie ani wyjątkowo krwiożercze. Inteligentne i polujące w razie konieczności stały się jeszcze bardziej wielbione przez społeczeństwo.
Zdobywając ogromny komercyjny sukces, wyprodukowano również zabawki, ubrania, a nawet budowano parki rozrywki zadedykowane tej serii.
W 2015 r. weszła do kin pierwsza część nowej trylogii – Jurassic World, która spotkała się z wieloma mieszanymi opiniami fanów pierwotnych filmów. Głównym powodem mógł być fakt, iż powielono pomysł źle funkcjonującego parku, zamiast oprzeć filmy na świeższym pomyśle; co by było gdyby on jednak dobrze operował? Oczywiście nowsza trylogia wydawała się też bardziej „nierealna” niż jej poprzedniczka – dziwniejsze mieszanki genetyczne zwierząt okazały się zbyt dużym wysiłkiem dla wyobraźni widza, nie wspominając już o fantazyjnych wątkach międzyludzkich (m.in. kobieta rodząca własnego klona).
Powstał również serial animowany osadzony w uniwersum nowszej trylogii filmowej – Camp Cretaceous (2020-2022), powitany nieco cieplej przez widzów. Twórcy skupili się dogłębnym rozwinięciu każdej postaci podczas pięciu sezonów, przez co odbiorca mógł zrozumieć dlaczego dany bohater podejmuje takie, a nie inne decyzje. Główna fabuła była momentami nieco przeciągnięta w późniejszych odcinkach, ale w zamian widz mógł uzyskać głębszą więź z postaciami i ich przygodami.
Jeść albo być zjedzonym
Dinozaury były duże. Bardzo. Największe z nich należały do grupy zauropodów – brachiozaury sięgały prawie 13 metrów, a sauroposeidony – 18,5! Najdłuższym dinozaurem był argentinosaurus – mierzył ponad 40 metrów. Dla porównania, obecnie żyjącym, największym zwierzęciem jest płetwal błękitny, który osiąga długość tylko 30 metrów, a najwyższym ssakiem żyrafa z miernymi 6-7 metrami wysokości.
Wyobrażając sobie tytanów, takich jak dinozaury, chodzących po Ziemi, nietrudno poczuć mieszankę strachu, podziwu i fascynacji.
W bardzo dużym skrócie: gatunki dinozaurów można podzielić na te, które zrobiłyby z człowieka podwieczorek, i te które nie. Naturalnie pierwsza grupa wydaje się o wiele bardziej ciekawa, gdyż, można naiwnie pomyśleć, że jest silniejsza i mądrzejsza – bo jak inaczej mogłaby polować na swoje ofiary? Druga nie musi posiadać przecież żadnych wybitnych cech, by zdobyć zieleninę z drzewa. Otóż nie!
Diplodocusy spożywały głównie listki, ale ze względu na to, że nie miały tylnych zębów jadły kamienie, by te pomogły w rozdrobnieniu pokarmu.
Mięsożercy mieli większe oczy oraz lepszy węch, byli bardziej zwinni, ale za to roślinożercy – o wiele potężniejsi. Mało jaki duży drapieżnik odważyłby się stawić czoła m.in. triceratopsowi.
Dość ciekawym gatunkiem jest welociraptor, który dla mniej wtajemniczonej osoby kojarzy się z dużym i dość gołym drapieżnikiem. Jest to jednak dalekie od prawdy – ten dinozaur posiadał bowiem pióra i był stosunkowo mały. Filmowi przedstawiciele tego gatunku przypominały bardziej deinonychus.
Jeśli już mowa o filmowych niedociągnięciach… w Jurassic Park III można podziwiać walkę tyrannosaurusa ze spinosaurusem, którą ten pierwszy przegrywa. Jest to dość widowiskowa walka, lecz niemożliwa, gdyż tę dwójkę dzieliło… 25 milionów lat.
Wspominając jeszcze o T-Rexie, nie był on też wcale taki szybki – osiągał prędkość ok. 16 km/h, co oznacza, że dobry sportowiec mógłby go wyprzedzić.
Dziecięca nostalgia
Łatwo zrozumieć dziecko i jego zauroczenie dużym, zielonym gadem. Ale dorosłego? To odsetek społeczeństwa, który powinien być poważny i nie zawracać sobie głowy wymarłymi już zwierzakami. A jednak nierzadko można spotkać kogoś powyżej 18 roku życia, znającego większą ilość ciekawostek na temat dinozaurów niż niejedno dziecko. Brzdące bawią się wieloma zabawkami, ale potem jako dorośli nie myślą o każdej z nich. Czemu więc te prehistoryczne kreatury są często wyjątkiem od reguły?
Odpowiedź jest prosta: ludzie, mali czy duzi, kochają tajemnice i rzeczy nieodkryte. A czym innym są dinozaury jak jedną wielką niewiadomą? Oczywiście, przez lata naukowcy oraz paleontolodzy odkryli rąbek tajemnicy, ale daleko do uznania, że informacje te są niepodważalne. Jeszcze dekadę temu specjaliści ogłaszali, że dinozaury były zmiennocieplne i żadnych z lądowych nie pokrywały pióra. Obecnie prawie na pewno obalono każdą z tych teorii. Dowolne odkrycie jest więc jedną wielką niewiadomą, potem zastępowaną kolejną, mniejszą niewiadomą.
Najlepsze byłoby porównanie tych stworzeń do kosmosu. Oba tajemnicze, prawie w ogóle nieznane, a tak fascynujące. Może z tą różnicą, że jest szansa, że kosmici przybędą kiedyś na Ziemię, a wymarłe zwierzęta – już raczej nie wrócą. Dodatkowo, prawie każdy odpowie na pytanie: Jaki jest twój ulubiony dinozaur?, a zdecydowanie mniej potrafi to zrobić, gdy zamieni się ostatnie słowo na planeta.
Dinozaury górą!
*Tytuł odnosi się do internetowego powiedzenia, który stawia pytanie o to, dlaczego tak wiele niebezpiecznych zwierząt jest uroczych z wyglądu.