Czy dwukropek i zamknięty nawias wyraża więcej niż tysiąc słów?
Grafika okładkowa: Ewa Enfer
Gwałtowny rozwój technologiczny w XXI w. przyniósł ze sobą ogrom korzyści. Internet, dając możliwość komunikowania się z kimkolwiek, znajdującym się gdziekolwiek, wymusił na swoich użytkownikach wykształcenie swego rodzaju własnego języka. Języka, który umożliwiał lepsze zrozumienie siebie nawzajem, jednocześnie nie widząc drugiej osoby, opierając się jedynie na znakach – emoji.
Niewidzialne emocje
Zdecydowanie niezwykle istotną rolę w relacjach międzyludzkich odgrywa komunikacja niewerbalna, czyli postawa ciała, mimika twarzy czy wykonywane gesty. Wiele informacji oprócz samych słów niesie za sobą również ton głosu czy prędkość mówienia. Obu tych cech pozbawione były, są i zapewne będą wiadomości tekstowe. I właśnie tutaj z pomocą przychodzą emotikony. Ich początki sięgają roku 1981, gdy w amerykańskim satyrycznym magazynie Puck zaproponowano korzystanie ze znaków typograficznych w celu przekazania czytelnikowi emocji.
Jednak za ojca pierwszej emotki uchodzi Scott Fahlman, informatyk z Carnegie Mellon University. Przejęty tym, że na komputerowym serwerze ogłoszeniowym mylono często wiadomości poważne z żartobliwymi, w 1982 r. zasugerował, by te luźniejsze kończyć uśmiechniętą buźką: „:-)”, a te poważne – buźką smutną „:-(”. Rozwiązanie to zostało bardzo szybko i ochoczo przyjęte przez resztę uniwersyteckiej społeczności a z czasem rozprzestrzenił się na cały świat. Przez wiele lat powstawało mnóstwo różnych wersji emotikon. Najbardziej zauważalną różnicą w wyglądzie tych z lat 80. a późniejszych jest brak myślnika, czyli „nosa”. Co więcej dwukropek czasem był zastępowany literą ,,X” bądź średnikiem, oznaczającym puszczanie oczka, rzadziej – znakiem równości. W ten sposób powstały takie buźki jak: „=)”, „ ;)”, czy słynne już dzisiaj „xD”.
Więcej, więcej kolorów
Kilkanaście lat później, w 1999 r., japoński artysta Shigetaka Kurita zaprojektował zbiór 176 obrazków o wymiarach 12×12 pikseli umożliwiających właścicielom telefonów z kolorowymi wyświetlaczami zwięzłe i intuicyjne przekazywanie informacji. Na ten zestaw składały się symbole związane z pogodą czy technologią, nie znalazło się tam jednak miejsce na twarze – te zostały stworzone później. Tak powstało emoji, pochodzące od japońskich słów „e” (jap. obraz) oraz „moji” (jap. litera, znak kanji, znak kany).
Jednak dopiero rok 2010 zapisał się złotymi zgłoskami w kalendarzu emoji – to wtedy zostały one wpisane do standardu Unicode. Pozwoliło to na wysyłanie i bezproblemowe odczytywanie ich pomiędzy użytkownikami różnych platform i urządzeń. Pomysł okazał się rewolucyjny do tego stopnia, że dzisiaj baza emoji zawiera ponad trzy tysiące elementów i jest stale rozwijana. Popularność ta sięgnęła nawet poza Internet – również w 2010 r. powieść Moby Dick została przetłumaczona właśnie na język emoji.
Jak świat długi i szeroki
Emotikony i emoji – ten swoisty język internetu ewoluował tak samo jak wszystkie inne języki. W każdym regionie świata przebiegało to trochę inaczej, wskutek czego widać wyraźne różnice w ich wyglądzie w różnych częściach globu. Najbardziej rozpowszechniony jest styl zachodni, zapoczątkowany przez Fahlmana. Oczy z lewej strony, usta z prawej – do tego została przyzwyczajona większość ludzi. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja na wschodzie. W Japonii zaprojektowano bowiem emotikony, do których „przeczytania” nie trzeba przechylać głowy. Zostały one nazwane kaomoji, co można przetłumaczyć jako „postacie z twarzy”. Oryginalnym, pierwszym tego typu znakiem, którego stworzenie przypisuje się Wakabayashiemu Yasushiemu, jest ,,(^_^)”. W przeciwieństwie do zachodnich emotikon, w kaomoji pojawiają się również kontury twarzy, które też są czasem pomijane (np. ,,>_<” oznaczające sceptycyzm lub irytację). Takie emotikony stały się bardzo popularne wśród fanów mangi i anime na całym świecie i to właśnie na forach poświęconych tej tematyce znajdzie się ich najwięcej.
Podobne zmiany można zaobserwować w języku koreańskim, który, ze względu na swój alfabet, musiał stworzyć własne emotikony, jak np. ,,ㅇㅅㅇ” czy ,,ㅜ.ㅜ”. Dodatkowym uatrakcyjnieniem, m.in.:. w języku hiszpańskim czy portugalskim, jest dodawanie akcentów, np. w ten sposób: ,,õ_o”. Oczywiście nie można zapominać o już wręcz memicznych znakach jak ,,¯\_(ツ)_/¯” oraz słynny Lenny Face ,,( ͡° ͜ʖ ͡°)”.
Ewolucja języka
Jak zostało już powiedziane, każdy język ewoluuje, ten internetowy również. Mało kto pisze dzisiaj pełny wariant uśmiechu złożony z dwukropka, myślnika oraz nawiasu. Często też zdarza się, że wiele platform automatycznie zmienia emotikony na emoji (nawet MS Word, w którym ten tekst został napisany), czyniąc z tych pierwszych jeszcze większy symbol minionej epoki.
Społeczeństwo i wydarzenia na świecie również ogromnie wpływają na odbiór emoji przez ich użytkowników. Już od kilku lat nie znajdzie się obrazka przedstawiającego pistolet, a bakłażan dawno przestał oznaczać to niewinne warzywo. Jednakże, obserwując internetową aktywność obecnych nastolatków, można stwierdzić, że ci powoli przestają już korzystać z emoji. Świat kładzie nacisk na jak najszybsze przekazanie informacji i bardzo możliwe jest, że presja ta ma również wpływ na język używany w Internecie. Pomija się znaki, a nawet litery względnie niepotrzebne. Coraz częściej widuje się „idk” zamiast „I don’t know” albo polski odpowiednik „nwm” zamiast „nie wiem”. A to tylko jeden z wielu przykładów. Pomija się również znaki interpunkcyjne, co bardzo często może zaburzać odbiór wiadomości. Prowadzi to do tak kuriozalnych sytuacji, że prawidłowo postawiona kropka na końcu zdania może przez niektórych być odczytana jako „kropka nienawiści” symbolizująca złość nadawcy. Tego typu pomyłki bardzo często zdarzają się w konwersacjach ludzi z różnych pokoleń – ci starsi chcą być poprawni w każdym aspekcie wiadomości, ci młodsi nie przywiązują do tego tak wielkiej wagi. Jak widać, wszelkie zmiany, jakie zachodzą w języku Internetu, są tak intensywne, że czytając wiadomości można przypuszczać w jakim wieku był jej twórca czy twórczyni.
Czy wszystkie te zmiany są złe? Absolutnie nie. Nie są też dobre. One po prostu zachodzą i trzeba to zaakceptować, a nie oceniać. Ewolucja każdego języka to proces naturalny i nieunikniony, a także intrygujący. Nie trzeba się więc go bać, a wręcz przeciwnie – warto go badać i poznawać 😉