Między Orwellem, Huxleyem a rzeczywistością droga nie jest tak długa. Ci brytyjscy pisarze kreślili w swych sztandarowych dziełach obraz świata budzącego grozę. Nie mieli zapewne pojęcia w jakim stopniu ich kreację zaczną się ziszczać.
Grafika okładkowa: Ewa Enfer
Słowo utopia, jak i jej, wbrew przedrostkowi, bardzo podobna siostra – antyutopia (utopia negatywna), kojarzą się ze światem surrealistycznym, radykalnym, skrajnym w swoim opisie i reprezentowanych cechach. Światem idealnym, bądź też idealnie złym. Czytając dzieło antyutopijne, można (przynajmniej na pierwszy rzut oka lub przy nieokraszonej refleksją lekturze utworu) zatopić się w fikcyjnym świecie i wyruszyć ku przygodzie, niczym pasażer Hogwart Ekspresu odjeżdżającego z peronu 9¾. Odbywa się to zwykle wśród pewnej wewnętrznej, skrywanej uciechy, błogiego spokoju i wszechobecnej przyjemności. Antyutopijne utwory pozwalają czytelnikowi porównać świat przedstawiony do rzeczywistości, w której egzystuje – często nudnej i przewidywalnej – bez konsekwencji. Tak przedstawia się również definicyjny i semantyczny obraz antyutopii, bardzo zresztą wygodny i satysfakcjonujący mentalnie – opisuje ją jako twór, któremu daleko do zmaterializowania w rzeczywistości. Utopia oraz antyutopia, mają także kuzynkę – dystopię. Sedno różnicy między pojęciami leży nie w treści utworu, a w celu autora. George Orwell czy Aldous Huxley, pisząc swoje antyutopie, nie abstrahowali od świata im współczesnego, nie wróżyli również czytelnikom bycia wykreowanymi przez nich postaciami. Winstonem Smithem, czy Bernardem Marksem. Twórca dystopijny zapowiadałby natomiast tragiczny los oparty na podstawie tendencji zauważonych przez niego we współczesnym mu świecie. Po nakreśleniu definicyjnych i ogólnie uznawanych ram, można wysunąć tezę iż mimo antyutopijnych intencji, współcześni ludzie mogą znaleźć zrozumienie na wielu płaszczyznach z bohaterami orwellowskiego 1984, jak i mieszkańcami Nowego wspaniałego świata. Natomiast dzieci, bądź wnuki, mogą w przyszłości podzielić ich los.
Również i dzisiaj na gruncie języka toczy się aksjologiczna walka o prawdę i zwycięstwo w wojnie, określanej często cywilizacyjną
Wojna o słownik
Te trzy główne hasła Partii, w orwellowskiej Oceanii były sztandarowymi przykładami tzw. dwójmyślenia (ang. doublethink). Idea ta polegała na wierze w dwa przeciwstawne poglądy i operowaniu jednocześnie dwoma logicznie sprzecznymi definicjami. Wybierano akurat te definicje, czy poglądy, które tłumaczyły rzeczywistość zgodnie z potrzebami władz, w sposób pozwalający im na nieograniczoną ingerencję w język, jego znaczenie i wykorzystanie go w celach propagandowych. Sprawne operowanie przez władze (regularnie aktualizowanym) słownikiem pozwoliło działaniom Partii stać się niemożliwymi do negacji, krytyki czy podważenia. Praktyką Partii było również usuwanie słów, by uniemożliwić jakkolwiek wywrotowe myślenie – tzw. myślozbrodnie (ang. thoughtcrime). Dzięki temu nie było adekwatnych słów, mogących wyrazić sprzeciw. Również i dzisiaj na gruncie języka toczy się aksjologiczna walka o prawdę i zwycięstwo w wojnie, określanej często cywilizacyjną. Widać to zresztą na co dzień. Nie sposób odnaleźć obecnie uniwersalnych, powszechnie uznawanych ram dla tak podstawowych pojęć jak chociażby „życie”. Trwa przeciąganie liny na temat tego, w jakim okresie rozwoju mamy już do czynienia z człowiekiem, a kiedy jeszcze z pozbawionym praw zlepkiem komórek. Nie wiadomo też, jaka jest definicja rodziny i namiętnie szafujemy takimi słowami, jak „ideologia”, „seksualizacja”, czy „antywartości”. Obrońcy życia nienarodzonego protestują dziś zawzięcie przed takimi sformułowaniami jak „prawo reprodukcyjne” czy „bezpieczne przerywanie ciąży”, dokładnie tak, jak kilkadziesiąt lat temu ich dziadkowie i babcie protestowali przed użyciem frazy „demokracja ludowa” czy nazywaniem każdego wroga komunistycznego reżimu faszystą. Wygrana na tym polu i zdominowanie języka jest więc również i dziś kluczowe dla uzyskania kontroli nad rzeczywistością poprzez posiadanie monopolu na ten „właściwy” opis świata. Walka ta rozgrywa się na naszych oczach. Orwellowska Oceania natomiast jest obrazem rzeczywistości, w której owa bitwa została, w sposób decydujący, wygrana przez jedną ze stron.
Otóż by odciągnąć tych ludzi od realnego zainteresowania życiem polityczno-społecznym, władza wyzwoliła w nich najniższe instynkty oraz zapewniła proste, niewymagające wysiłku intelektualnego rozrywki.
Potęga niskich instynktów
Nasz świat, będący areną lingwistycznej batalii, tak jak i światy Orwella i Huxleya, to rzeczywistości ludzi przypisanych do pewnych kategorii. Można za Marksem powiedzieć tu o klasach społecznych, bądź użyć pojęcia warstw opisanego przez Maxa Webera. Tego typu podziały, ich struktura i podtrzymywanie ich przez władzę, jest również jednym z kluczowych składników budowy świata, a także kontroli nad nim. Ucieleśnieniem i znakiem ostrzegawczym przed tym, do czego mogą doprowadzić takie podziały są orwellowscy prole i huxleyowskie gammy. Ci pierwsi stanowili około 85% populacji Oceanii. Oprócz bycia przygniatająco liczną grupą, cieszyli się też prawie całkowitą wolnością od inwigilacji. Pozbawiono ich również jakiegokolwiek udziału we władzy, czy dostępu do wysokiej jakości pożywienia, technologii oraz wszelkiej maści usług i artykułów, którymi cieszyło się pozostałe ok. 15% populacji. Można zadać sobie pytanie, dlaczego mając tak ogromną przewagę liczebną i względną wolność działania, prole nie odważyli się na zmianę istniejącego stanu rzeczy. Otóż by odciągnąć tych ludzi od realnego zainteresowania życiem polityczno-społecznym, władza wyzwoliła w nich najniższe instynkty oraz zapewniła proste, niewymagające wysiłku intelektualnego rozrywki. Angażujące i niewymagające gry losowe, fanatyczne kibicowanie, powodujące jałowe spory z innymi na tle tożsamościowym, regularnie dostarczane, wulgarne, proste i pozbawione głębi i przekazu filmy oraz muzyka. To wszystko składało się na obraz człowieka prymitywnego, takiego, którym łatwo manipulować, który nie sięga po wyższe cele i nie interesują go górnolotne wartości. Byli to ludzie oddający państwu swoją pracę, pragnący w zamian prostego zaspokojenia najniższych potrzeb. Namiastkę tych działań stosowali niemieccy okupanci na ziemiach polskich podczas II wojny światowej, serwując ludziom m.in. wulgarne, przesiąknięte erotyzmem kino.
Także w Nowym wspaniałym świecie można mówić o podobnym zjawisku. Wymienione wcześniej gammy, były najniższą z kategorią człowieka. Ci ludzie jednak do swojego statusu zostali przystosowani na drodze ingerencji genetycznych. Procesy wspomniane, à propos proli, również były stosowane, tyle że w stosunku do klas wyższych – alf, bet etc. Narzędziem zniewolenia w tym przypadku, jak i głównym fundamentem Nowego wspaniałego świata, było odgórne zapewnienie szczęścia i wyparcie z życia ludzi, prawa do przeżywania cierpień, błądzenia, dążenia do znalezienia jakiejś formy absolutu, a także rozbicie łączących ich więzi. Jak to czyniono? Na kilka sposobów. Pierwszym z nich była soma – opisywana jako „chrześcijaństwo bez łez” – narkotyk dystrybuowany codziennie po pracy, uśmierzający wszelkie bóle i smutki, a w większych ilościach substancja pozwalająca oddać się w objęcia błogiego stanu nieświadomości. Drugim z narzędzi była nachalna promocja skrajnej rozwiązłości seksualnej, rozpoczynająca się już na etapie embrionalnym. Połączone to było z zanikiem więzi rodzinnych, zarówno na poziomie rodzice-dziecko (proces sztucznego poczęcia – butlacji, zamiast macierzyństwa), jak i partner/ka-partner/ka (brak instytucji związku). Zanik relacji rodzinnych mogących być przyczyną odczucia głębokich emocji, uczuć oraz więzi, narkotyk pozwalający uciec od rzeczywistości lub skorygować jej postrzeganie oraz wyeliminowanie religii (oprócz jednej, wykreowanej), a także cykliczna stymulacja hormonalna i wstrzykiwanie SGN – surogatu gwałtownej namiętności – po to by zaspokoić naturalne pragnienie skrajnych, intensywnych emocji. To wszystko pozwala utrzymywać stabilność emocjonalną i uczuciową obywateli, a co za tym idzie, także stabilność reżimu. Kwestia ta nie zostałaby poruszona tak obszernie, gdyby nie odnosiła się w istotnym stopniu do obecnej rzeczywistości. Metody i skala ich użycia w przytaczanych antyutopiach, jest pewnym puntem ostatecznym i z wielką uwagą trzeba przyjrzeć się czy podobną drogą nie zmierza również i współczesny świat.
Niskie instynkty wysoko również w naszej hierarchii
Wnioski z analizy przytoczonych dzieł literackich prowadzą do pewnej refleksji – czymże jest dziś pornografia, jeśli nie orwellowską somą? Według dr Valerie Voon z Uniwersytetu w Cambridge, osoby nadużywające pornografii charakteryzują się podobnymi zmianami w mózgu co osoby uzależnione od alkoholu czy innych substancji psychoaktywnych. Wszystko przez skondensowane zastrzyki euforii, jakich ona dostarcza. Często jest również ucieczką od trudnej sytuacji życiowej i sposobem odreagowania. Dr hab. Mateusz Gola z Instytutu Psychologii PAN prezentuje dane mówiące, że w Polsce dla 11% mężczyzn i 3% kobiet oglądanie pornografii, staje się problemem. Dzięki internetowi lawinowo wzrasta dostępność do tego typu treści, lecz nawet nie wchodząc w miejsca dedykowane takim zawartościom, internauci zasypywani są seksualnością na każdym niemal kroku, nawet podczas przeglądania facebookowego walla. Innym problemem jest alkoholizm, wg Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w 2014 r. 800 tys. osób było uzależnionych, a 2-2,5 miliona osób „piło szkodliwie”. Stanowi to ok. 10% wszystkich obywateli. Coraz więcej piją także kobiety, po pierwsze z uwagi na coraz częstsze podejmowanie bardziej stresujących prac, po drugie przez fakt, że alkohole przeznaczone dla kobiet, najczęściej owocowe i w kolorowych butelkach, stały się targetem koncernów alkoholowych. Twarzą problemów z nadużywaniem trunków wysokoprocentowych nie są już kurtuazyjni panowie proszący o poratowanie złotóweczką, a niemal wszystkie grupy, w tym również inteligenci z wielkich miast. Powszechnym zjawiskiem staje się wypicie małej stu mililitrowej butelki wódki przed pracą, by uciec choć na chwilę od przytłaczającej rzeczywistości.
Również tworzenie wroga, czy też zagrożenia, z którym władza może bohatersko wygrywać, kukły w którą może do woli i efektownie uderzać, stając się silną, jak i niezbędną dla ochrony obywateli.
O rozpadzie rodzinnych więzi mówił natomiast ostatnio kontrowersyjny abp Marek Jędraszewski, nazywając jedną z odsłon tego zjawiska w sposób bardzo nieodpowiedzialny, niepoprawny intelektualnie i pod względem semantycznym, „ideologią singlizmu”. Trudno jednak odebrać mu rację, kiedy zwraca uwagę na zwiększającą się ilość rozwodów, czy po prostu osób żyjących samotnie. Również sztuka, coraz częściej jest prosta, niewymagająca i banalna. Twórczość opierająca się na wulgarności, seksie lub prostych obyczajowych, wypranych z głębszego przesłania losach bohaterów, zdominowała dziś to co my, jako populacja, chcemy oglądać – stąd m.in. popularność paradokumentów. U osób młodych natomiast królują pranki, testy keczupów, proste challenge i inne konwencje niewymagające większego zaangażowania zarówno od twórcy, jak i odbiorcy. Wszystko to osiąga milionowe wyświetlenia na platformie Youtube i jest podstawą wychowania młodych ludzi zostawionych przez rodziców samymi sobie, a przez to uciekającymi się do smartfonów. Przykładów tego typu można podać nieskończenie wiele Chwytliwa muzyka nieustająco spłycająca romantyczne relacje do poziomu seksu i przyjemności jako ich głównego sensu. Plemienna i pierwotna potrzeba przynależności, realizowana zazwyczaj poprzez związek z klubem sportowym, często kończąca się agresją i przemocą. Wielka nośność światopoglądowych, religijnych czy politycznych sporów i podatność na dzielenie czy rozgrywanie przez klasę polityczną. Również tworzenie wroga, czy też zagrożenia, z którym władza może bohatersko wygrywać, kukły w którą może do woli i efektownie uderzać, stając się silną, jak i niezbędną dla ochrony obywateli. Widać to u Orwella, czytając wieści dochodzące z frontu, nieustannie trwającej wojny, będącej powodem do chwały dla władzy, jak i do wielu wyrzeczeń dla obywateli. Pisał o tym już w XVI w. Niccolò Machiavelli w Księciu. Widać to również i dziś, władzę różnych państw bohatersko chroniącą obywateli przed uchodźcami, Meksykanami, edukatorami seksualnymi, czy eurokratami. Te wszystkie czynniki tworzą ze społeczeństwa orwellowskich proli oraz przywiązanych do szybkiej i niewymagającej przyjemności, obywateli Nowego wspaniałego świata.
Wielki brat patrzy
Kolejną, przywołaną już wcześniej kwestią, jest inwigilacja. W Nowym wspaniałym świecie, widoczna trochę słabiej. Dokonywana była przez genetycznie i farmakologicznie zaprogramowanych współobywateli. U Orwella większą rolę pełnił brak wzajemnego zaufania, jednakże oprócz tego istotnym narzędziem szpiegującym była technologia. Obowiązkowym wyposażeniem każdego domu, czy mieszkania osoby niebędącej prolem, były teleekrany. Na pierwszy rzut oka pełniły one funkcje luster. Były jednak narzędziem do podglądania, podsłuchiwania i wpływania, a wręcz zmuszania, za pomocą głośnika, obywateli do określonych działań, jak np. codziennie ćwiczenia. Dość prostym, wręcz narzucającym się skojarzeniem z teleekranem jest dziś smartfon. Urządzenie rejestrujące to gdzie się znajdujemy, co mówimy, piszemy oraz w czyim towarzystwie przebywamy. Przemieszczając się po obszarze domniemywań i teorii spiskowych, z przerażeniem można snuć wizje gdzie znajdują się różnorakie informacje i tzw. dane wrażliwe , te udostępnione za zgodą, jak i bez niej. Nie wiadomo dziś czy zarzuty kierowane w stronę firmy Huawei, dotyczące dość obszernego i masowego przywłaszczania sobie poufnych informacji, są wyłącznie elementem geopolitycznego starcia Chin ze Stanami Zjednoczonymi, czy też jest w nich ziarenko prawdy. Również po amerykańskiej stronie afera z firmą Cambridge Analytica i Facebookiem zakończyła się przesłuchaniem Marka Zuckerberga przez amerykański Senat. Pamiętna jest także sprawa rosyjskiej aplikacji FaceApp, niewinnego narzędzia do postarzania, czy też odmładzania osoby na wgranym do niej zdjęciu, która zyskała dostęp do ogromnej ilości danych z telefonów jej użytkowników. Oprócz pozyskiwania danych i informacji, dzisiejsza technologia bardzo skutecznie wpływa na ludzkie działania, decyzje i wybory. Nie chodzi tu już o maile od bezdzietnego księcia Nigerii, chcącego przekazać odbiorcy swój majątek, czy o nieofoliowane iPhony w atrakcyjnych cenach. Dziś technologia wpływa na decyzje kluczowe dla losów świata, w tym na procesy demokratyczne, wśród których można wymienić wybór prezydenta USA. Słowem klucz jest tutaj mikrotargeting, a jego genialnym wynalazcą Polak – dr Michał Kosiński z Uniwersytetu Stanforda. Jest to algorytm zbierający wszystkie ślady jakie zostawia się w internecie za pomocą kliknięć, na profilu np. na Facebooku, czy poprzez odwiedzane lokalizacje. Program łączy uzyskane informacje i tworzy obraz osobowości, określa zainteresowania, gusta, poglądy, upodobania seksualne, jak również stan psychiczny. Pozwala to zaproponować sprofilowanemu użytkownikowi odpowiednie treści wywołujące w nim określony efekt. Można w ten sposób dotrzeć z przesłaniem, produktem, czy myślą do samego wnętrza umysłu danej osoby. Tak też się stało w 2016 r. dzięki wspomnianej wcześniej Cambridge Analytica. W dniu jednej z debat między Hillary Clinton a Donaldem Trumpem, sztab tego drugiego rozesłał do milionów wyborców 175 tys. różnych wariacji przedstawiających poglądy Trumpa, w tak sprofilowany sposób, by wpłynęły one zdecydowanie na ich wybór. Jak mówi sam Kosiński, mikrotargeting może być narzędziem troski o ludzkie potrzeby, jak i stać się bardzo groźną bronią, jak cała technologia, przed którą proroczo ostrzega George Orwell w 1984.
Cywilizacja (zbyt) technologiczna
Wątek technologiczny jest kluczowy u Aldousa Huxleya. Mimo że w znacząco inny sposób, to również w rzeczywistości technologia może być, lub już jest, wielką szansą, jak i jednocześnie zagrożeniem. Kluczowym procesem w Nowym wspaniałym świecie jest tzw. Proces Bokanowskiego, czyli stała, intensywna i laboratoryjna ingerencja w rozwijający się ludzki organizm i kształtowanie go na potrzeby społeczeństwa. Tworzenie z jednej komórki jajowej nawet do 96 identycznych osobników. Wszystko w myśl hasła Wspólność, Identyczność, Stabilność. Każda „partia” jest przystosowywana do pełnionej w przyszłości roli i do przynależności do danej klasy. Różny, dla poszczególnych grup, jest w tym procesie dostęp do tlenu, w zależności jaki poziom rozwoju mózgu jest pożądany. Czasem dodaje się alkohol, aby dodatkowo zmniejszyć inteligencje. W następnych, już poinkubacyjnych fazach kreacji, dochodzą takie elementy jak hipnopedia – ingerencja w rozwój dziecka za pomocą tekstów puszczanych w trakcie snu. Jeśli dany człowiek ma w przyszłości wykonywać pracę będąc do góry nogami, w takiej właśnie pozycji przebywa na wczesnym etapie rozwoju, aby się do niej przyzwyczaić. Gammy i epsilony, najniższe z klas, niedługo po urodzeniu nabywają awersji do książek za pomocą terapii sprawiającej że czują do nich strach, niechęć i awersję. Po wystawieniu na widok literatury, doznają porażenia prądem. Trudno wieszczyć naszej rzeczywistości bliską huxleyowskiej, jednakże można zauważyć pewną tendencję. Zmienia się, liberalizuje, podejście do człowieka we wczesnej fazie rozwoju. Latem 2020 r. we Francji, oprócz prawa do aborcji niemal na życzenie do 9. miesiąca, poszerzył się też znacząco zakres możliwych badań na ludzkim zarodku. W 2016 r., dr Kathy Niakan z Francis Crick Institute, dostała od brytyjskiej komisji ds. Płodności Człowieka i Embriologii, pozwolenie na kontrowersyjne badania polegające na „wyłączeniu” genu odpowiedzialnego za prawidłowy rozwój, by zbadać dlaczego tak często dochodzi do poronień. Jak widać, pewne granice się przesuwają i jeśli nawet dla wielu osób żadne istotne nie zostały jeszcze przekroczone to warto bacznie obserwować tego typu procesy i tendencje.
Świat nie pozostaje bierny
By nie odejmować obecnemu światu kreatywności i daleko posuniętej inwencji twórczej, trzeba wspomnieć również o pewnym rozwiązaniu z Azji Wschodniej. Mimo nadania miana „orwellowskiego”, przez amerykańskiego wiceprezydenta Mike’a Penca, chiński Social Credit System (System Zaufania Społecznego) zdaje się wykraczać poza wizję stworzoną przez brytyjskiego pisarza i publicystę. Pierwotnie zaprojektowany dla banków, po pozyskaniu odpowiednich danych, opracowaniu techniki działania oraz zyskaniu pewnego społecznego przyzwolenia (chociaż dla władz Chińskiej Republiki Ludowej wątpliwej wartości), system zaczął ewoluować również poza stricte bankowe sfery życia obywateli. Oprócz początkowego oszacowania zdolności kredytowej, z czasem władza zaczęła oceniać ich predyspozycje do kupna biletu na kolej dużych prędkości czy samolot. Zaczęto przyznawać również obywatelom punkty – za płacenie czynszu w terminie, wyrzucanie śmieci, czy udział w akcjach charytatywnych lub je odejmować – za przestępstwa i wykroczenia, zbyt długie przesiadywanie przed komputerem, czy znajomość z osobą o niskiej ilości punktów. Ograniczenia zaczęły dotyczyć wydania paszportu, zdobycia stopnia naukowego, pierwszeństw w przyjęciu do szpitala oraz możliwości obejmowania kierowniczych stanowisk. Ocenie podlega również działalność w internecie, mogąca być elastycznie i swawolnie interpretowana przez władzę, jak i np. dokonywane zakupy, czy zasoby nagrań coraz gęściej rozmieszczonego monitoringu. Podzielono również obywateli na cztery kategorię – A, B, C i D. Brzmi nie tylko znajomo, lecz także na okraszone nutą niecnej i władczej fantazji.
1984 Georga Orwella został wydany w 1949 r., Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya jeszcze wcześniej bo w 1932. Mimo iż były to antyutopie, a więc z założenia, nie utwory profetyczne, to opisują one obecne lub pełzające dopiero mechanizmy władzy, rządzące naszym światem. Obie książki mogą być traktowane jako podręczniki, czy też kompasy, umożliwiające sprawne nawigowanie po życiu społeczno-politycznym. Życiu, w którym władza, jak to opisywał Michel Foucault, w jej postmodernistycznym ujęciu, jest niczym dezodorant, gdyż jej macki są często niewidoczne, bądź niezrozumiałe, jak z kolei opisywał władzę Franz Kafka w Procesie, gdzie zagadką były intencje, motywacje i sposób działania władz, oddziaływające tragicznymi skutkami dla głównego bohatera – Józefa K. Warto odznaczać się czujnością i mieć na uwadze formy jakie może przybrać rzeczywistość, przerażające, a do tej pory zupełnie abstrakcyjne.