Trudno nie mówić o Encanto!
Grafika okładkowa: Mylène Travers
Pod koniec 2021 w kinach pojawił się najnowszy film Disneya w reżyserii Byrona Howarda (któremu zawdzięcza się również Zaplątanych) i Jareda Busha (znanego między innymi dzięki Zwierzogrodowi) – Nasze magiczne Encanto. Od razu zdobyło ono serca tysięcy wielbicieli na całym świecie. Z łatwością można to wywnioskować zarówno z imponującego wyniku finansowego, jak i popularności pojawiających się w nim piosenek, m.in. na TikToku, gdzie stały się wiralnymi trendami.
Witam was w rodzinie Madrigal
Fabuła animacji skupia się na Madrigalach, dziesięcioosobowej rodzinie, której trzy pokolenia mieszkają pod jednym dachem magicznego domu gdzieś w Kolumbii. Na jej czele stoi abuela (babcia w języku hiszpańskim) Alma. Mąż Almy został zabity, gdy jej dzieci, trojaczki – Pepa, Julieta i Bruno – były noworodkami. Zarówno Pepa, jak i Julieta znalazły sobie mężów, każda z nich ma też trójkę potomstwa. Dzieci Pepy to Dolores, Camilo i Antonio, Julieta natomiast wydała na świat Isabelę, Luisę i Mirabel. Bruno natomiast odszedł od rodziny, gdy Mirabel była dzieckiem.
Wszyscy krewni głównej bohaterki (Mirabel) posiadają magiczny dar. Ukazuje się to na różne sposoby: ktoś potrafi zmienić swój wygląd tak, jak tylko chce, inny członek rodziny może natomiast przygotowanym przez siebie jedzeniem uleczyć każdą dolegliwość fizyczną. Niestety Mirabel nie może pochwalić się żadną magiczną umiejętnością. Główna bohaterka stara się zaakceptować ten aspekt siebie, jednak widz nie musi długo czekać, by zobaczyć, jak doskwiera jej fakt, że na tle własnej rodziny jest „zwyczajna”. W trakcie filmu jednak to ona jako jedyna staje przed wyzwaniem uchronienia życia, zarówno swojego, jak i wszystkich innych członków rodziny oraz ludzi z przylegającej wioski, przed rozpadem. Destrukcja ta byłaby zarówno fizyczna, gdyż dom, w którym mieszkają Madrigalowie, zaczyna się rozpadać, jak i emocjonalna, gdyż ta wyglądająca idealnie na zdjęciu rodzina cierpi na brak wspólnych szczerych i otwartych rozmów. To coś, co Mirabel chce zmienić.
Czymś, co odróżnia Encanto od innych filmów Disneya, jest brak głównego antagonisty. Przynajmniej teoretycznie, bo wśród fanów nadal trwa debata na temat jednego z bohaterów – abueli Almy. Z jednej strony trudno nie zauważyć w jakim stopniu jej czyny wpłynęły na całość rodziny. Brak otwartej komunikacji w domu wynika z jej postępowań w stosunku do tych członków, których postrzega jako „szkodliwych”. Równocześnie w momencie, w którym widzowie poznają przeszłość tej postaci, mogą zacząć rozumieć jej motywacje i lęki.
Nowatorskim zabiegiem z perspektywy filmowego dziedzictwa studia jest również różnorodność postaci. Nawet te drugoplanowe posiadają własne osobowości i bolączki, dzięki czemu dużo łatwiej jest widzom utożsamić się z nimi. Dla przykładu – mąż Pepy, kobiety, której nastroje wpływają na pogodę, nie spędza wiele czasu na ekranie, jednak trudno nie zauważyć jego troskliwości. W scenach, w których się pojawia, jest absolutnie oddany nie tylko żonie, ale także całej rodzinie.
Historii nie brakuje także głębszych wątków, niektóre z nich były już ukazywane u Disneya – takie jak samoakceptacja czy trudne relacje w rodzinie. Jednak w żadnym z poprzednich filmów nie została przedstawiona w tak prawdziwy sposób międzypokoleniowa trauma. Jak sama nazwa wskazuje, jest to uraz doświadczony przez kogoś ze starszego pokolenia, który nie został przepracowany, przez co młodsze pokolenia w jakiś sposób też są nim obarczone.
Bo chcieć znaczy móc
Pomimo trudnych tematów podejmowanych przez kreatorów filmu towarzyszy im jednak tak chwytliwa ścieżka dźwiękowa, że niełatwo o niej zapomnieć. Zarówno cała oprawa muzyczna, jak i konkretne piosenki wpadają w ucho. Trudno więc się dziwić, że dwa utwory skończyły w top 10 listy Hot 100 Billboard. Jeden z nich to Pancerz – presja (org. Surface Pressure), śpiewany przez 19-letnią siostrę Mirabel, opowiada o nacisku, pod którym żyje na co dzień i w którym nigdy nie ma czasu dla siebie, własnych potrzeb. Kolejnym takim tytułem jest Nie mówimy o Brunie (org. We Don’t Talk About Bruno). Przedstawiony w nim jest wujek Mirabel, który odszedł od rodziny, gdy miała zaledwie pięć lat.
Za oprawą muzyczną animacji stoi Lin-Manuel Miranda, znany między innymi z reżyserii nominowanego w tym roku do Oscara w dwóch kategoriach filmu Tick, tick…boom! i stworzenia musicalu Hamilton, za który otrzymał 11 nagród Tony (najważniejsza amerykańska nagroda teatralna), co tylko zachęca do odsłuchania całej ścieżki dźwiękowej.
Muzyka ma wyraźnie latynoski klimat, ale nie tylko ona. W filmie ukazane są różne ruchy taneczne, gestykulacje czy jedzenie z różnych kultur, co było miłym zaskoczeniem dla fanów z krajów Ameryki Południowej.
Powyższe elementy jednak nie robią z Encanto dzieła idealnego. Niestety twórcy nie dają wystarczająco czasu każdej postaci, przez co wątki dzieci Juliety są bardziej rozwinięte, mają momenty skupione tylko na nich, a także własne piosenki, oczywiście kosztem części rodziny Pepy. Być może format mini-serialu byłby bardziej odpowiedni dla tak szerokiej gamy różnych postaci, bo zapewniłaby przestrzeń dla każdej intrygującej persony. Kontynuacja filmowa bądź telewizyjna rozwiązałaby także problem finału produkcji, który nie satysfakcjonuje. Niektóre sprawy zamknięto za szybko i bez poszanowania dla odrębnych historii członków magicznej rodziny Madrigal.
Encanto nie dość, że jest filmem, na którym każdy może się świetnie bawić, posiada zachwycającą warstwę terapeutyczną. Osoby, które doświadczyły traumy międzypokoleniowej, mogą znaleźć w animacji doskonały pretekst do zapoczątkowania dialogu na temat swoich problemów, co z entuzjazmem podkreślają terapeuci. Ostatecznie dzieło Byrona Howarda i Jareda Busha to urocza, pełna emocji i okraszona wspaniałą muzyką opowieść o rodzinnej miłości.
***
Śródtytuły są tekstami piosenek z filmu.