Miałem o tym nie pisać, jednak redakcyjni znajomi mnie do tego przekonali. W razie czego, wina leży po ich stronie.
Grafika okładkowa: Dominik Tracz
Dużo się słyszy obecnie o pracy dziennikarskiej. Oglądając telewizję można wpaść w trzy wiry poglądów – neutralny Polsat, TVN sukcesywnie szkalujący TVP i TVP sukcesywnie szkalujące wszystkich. To generalnie średni wybór, jeżeli chodzi o wieczorne wydanie programów informacyjnych, jednak bardzo interesujące zjawisko pod względem istoty tejże profesji. Możecie wierzyć lub nie, ale pomysł na ten felieton zrodził się kilka godzin po pewnym incydencie. Mianowice w okolicach wieczora zmierzałem do pobliskiej Żabki z myślą o nadchodzącej posiadówce ze znajomą (prawdopodobnie ją kojarzycie, napisała świetny artykuł o Krzyku Wesa Cravena). Czwartek 25 marca okazał się na tyle odmienny, że podczas przeprawy usłyszałem, jak klucze i flakonik perfum w moim worku (tak, nie noszę kluczy w kieszeni, nie oceniajcie, proszę), stukając o siebie, zaczęły wydawać dźwięki w rytm piosenki Jingle Bells. Z racji, że nigdy nie zdarzyło mi się nic podobnego, rozbawiony (całkowitą głupotką, ale jednak) napisałem do redakcyjnych przyjaciół z poruszającą życiową historią. Przyjęli to raczej z politowaniem niż pełnym zaangażowaniem, którego oczekiwałem, po czym jedna z nich (Redaktor Naczelna we własnej osobie) wysłała wiadomość o treści: Napisz artykuł. Z początku uznałem to za całkiem zabawne podsumowanie sytuacji, w końcu jesteśmy częścią magazynu, piszemy dużo tekstów itd. Oczywiście nie wziąłem tej sugestii na poważnie. Albo dlatego że jeszcze wtedy byłem trzeźwy, albo dlatego że zająłem się zamawianiem pizzy w pobliskiej restauracji. Tak czy inaczej – o wiadomości całkiem zapomniałem i poświęciłem się innym sprawom. Dopiero o godzinie 22:00, gdy spotkanie się zakończyło, wszedłem na redakcyjną konwersację (nazwaną, o dziwo, po prostu „Rewers”), gdzie rzucił mi się w oczy rzeczony komentarz. Trudno to wyjaśnić, bo w grę wchodzi też mój, dość specyficzny, sposób bycia, zgodnie z którym bardzo często traktuję rzeczy absurdalne i, wydawać by się mogło, głupie całkiem poważnie. Dlatego też zdecydowałem się popełnić niniejszy artykuł.
Oczywiście nie wziąłem tej sugestii na poważnie. Albo dlatego że jeszcze wtedy byłem trzeźwy, albo dlatego że zająłem się zamawianiem pizzy w pobliskiej restauracji. Tak czy inaczej – o wiadomości całkiem zapomniałem i poświęciłem się innym sprawom.
Spójrzmy uczciwie na sprawę – mówiąc „dziennikarstwo”, każdy ma na myśli poważne teksty pisane do gazet, czasopism, relacje w wieczornym wydaniu Wiadomości… chociaż nie, to nie jest dobry przykład rzetelnego dziennikarstwa. Weźmy w takim razie MK REWERS, opiniotwórczy magazyn, bardzo znany na polskim rynku wydawniczym. Co do zasady publikuje się zazwyczaj artykuły przekazujące ważną myśl, „odkrywające zakryte” (jak mawiają clickbaitowe posty na Facebooku) i ogólnie mówiące „o czymś”. Tymczasem przychodzi Dominik Tracz i zaczyna pisać felieton o tym, że jego klucze zaczęły grać w drodze do Żabki. Co z tym zrobić? Po prostu opublikować. W gruncie rzeczy chodzi o to, że jeden drobny incydent w dziennikarstwie może spowodować coś ciekawszego, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Co w tym złego, jeżeli jakiś przeciętny redaktor odnajdzie w swojej drodze na zakupy temat o naturze wręcz filozoficznej? Co, jeśli wam teraz powiem, że moja skłonność do bycia człowiekiem orkiestrą podsunęła mi pomysł na artykuł o kondycji współczesnego dziennikarstwa?
Problemy mediów
Sprawa wydaje się całkiem prosta. Dziennikarstwo = temat, a temat = „coś ważnego”. Przynajmniej tak to wygląda obecnie na rynku wydawniczym. I oczywiście można w tej kwestii polemizować. Ktoś powie, że tematem artykułu nie może być kolor spinki Julii Wieniawy albo zapach nowej maści do brwi Timothéego Chalameta (nie mam pojęcia, czy istnieje coś takiego jak maść do brwi, to tylko przykład), o czym namiętnie rozpisują się portale plotkarskie. Ktoś inny natomiast stwierdzi, że nie jest tematem pisanie o uprawach konopi indyjskich w Republice Kiribati. Jaki wypływa z tego wniosek? Taki sam jak w przypadku praktycznie wszystkich problematycznych społecznie kwestii, czyli niewiadoma podparta słynnym „to zależy”. Zależy, ponieważ dziennikarstwo nie zostało stworzone po to, żeby zadowalać samo siebie. Oczywiście bardzo ważnym wydaje się dążenie do perfekcji rzemiosła i poprawianie własnych kwalifikacji, jednak przeciętny artykuł, poza satysfakcjonowaniem autora, powinien spełniać cztery zasadnicze funkcje etyki dziennikarskiej, którymi są:
– dążenie do prawdy;
– bezstronność i uczciwość;
– szacunek dla prywatności innych;
– poszanowanie prawa i respektowanie dobrych obyczajów.
Do tego zaliczyć należy również mój autorski pomysł (wybaczcie, że wychodzę na strasznego narcyza) – spełnianie oczekiwań czytelnika. Nie ma dziennikarstwa bez ludzi spragnionych informacji. Jedni naturalnie zainteresowani są najważniejszymi doniesieniami z kraju i ze świata, biznesem, ekonomią, prawem, kulturą, sportem… – wymieniać można by w nieskończoność. Jednak istnieje również grupa osób chętnych poznać dalece odmienne fakty, jak wspomniane wcześniej maści do brwi lub chociażby możliwości uprawy konopi. Czy to źle? Absolutnie nie. Społeczeństwo jest zróżnicowane i zjawisko to uznaje się za naturalne. Niektórzy więc posiadają zupełnie inne zainteresowania, nawet jeżeli czasem mogą one wydawać się dziwne. Współczesna wolność wypowiedzi, o której tak wiele się mówi przy okazji np. nazywania Prezydenta w wiadomy sposób, i wolność w ogóle dopuszczają w szerokim stopniu możliwość informowania o nawet najbardziej kontrowersyjnych lub błahych sprawach. Dlatego też myśl o kategoryzowaniu dziennikarstwa jako przekazującego tematy, które „są ważne”, to zdecydowanie zbyt daleko idące uproszczenie, jednocześnie traktujące czytelników jako jednolitą masę społeczną. Tak zwana „istotność” artykułu to słowo obecnie puste, przytaczane bardziej jako teoretyczna podstawa jakiejkolwiek treści poświęconej uwadze odbiorców. Taki stan rzeczy wynika z powolnego zacierania się granic między rodzajami dziennikarstwa, bo zauważa się, że kluczem do istoty tej profesji wcale nie jest sztywne informowanie (choć również pełni niebagatelną rolę), lecz spełnianie oczekiwań czytelników. I tutaj również możemy zauważać dobre i złe aspekty, jak zresztą w każdej kwestii naszego życia.
Dlatego też myśl o kategoryzowaniu dziennikarstwa jako przekazującego tematy, które „są ważne”, to zdecydowanie zbyt daleko idące uproszczenie, jednocześnie traktujące czytelników jako jednolitą masę społeczną. Tak zwana „istotność” artykułu to słowo obecnie puste, przytaczane bardziej jako teoretyczna podstawa jakiejkolwiek treści poświęconej uwadze odbiorców.
Dostarczanie informacji najbardziej zaspokajających ciekawość odbiorców może jednocześnie nieść za sobą ograniczanie prawa do wolności osobistej innych ludzi, co widać w przypadku licznych konfliktów między prasą a celebrytami. Z jednej strony przeciętny czytelnik ma prawo dowiadywać się nowych rzeczy o swoich idolach, co wcale nie musi wpływać na ich wolność osobistą. Z drugiej strony jednak ciągłe śledzenie gwiazd przez nachalnych reporterów, często swoimi działaniami łamiących zasady etyki dziennikarskiej, wcale nie jest takie przyjemne. Jak w każdej kwestii, istotne jest odnalezienie złotego środka łączącego zarówno prawo ludzi do informacji, jak i wolność celebrytów od nękania. Również na niekorzyść mojej propozycji wpłynąć może fakt, że istnieją tematy ważne, ale niecieszące się powszechnym zainteresowaniem. Jak zmieniać świat, skoro reportaże naświetlające problemy (m.in. państw niszczonych przez wojny) nie są poczytne, a przez to bardzo często również niepublikowane przez globalne portale dziennikarskie? Jest przecież tyle spraw, o których współczesny czytelnik nie zdaje sobie sprawy głównie przez to, że nie miał skąd się o nich dowiedzieć, a to z kolei wpływa na zauważalną w społeczeństwie ignorancję i brak empatii. Pisali o tym już wcześniej Ronan Farrow i Matt Taibbi, więc nie będę nowatorski, kiedy powiem, że obecnie dziennikarstwo, chociaż potrzebne, to w dużej mierze smutna profesja, pełna żądnych sensacji, zamkniętych jedynie na swoje hermetyczne środowisko redaktorów, często uzależniona od wielkich koncernów i organizacji rządowych. Zamiast dążenia do zachowywania zasad etyki dziennikarskiej zauważa się bardziej chęć podzielenia społeczeństwa, wzbudzenia w odbiorcach nienawiści zamiast umożliwienia rzeczowej debaty publicznej. Obrzydliwy to proceder, stanowiący niejako znak naszych czasów, jednak możliwy do zatrzymania. Ważne, by to czytelnicy decydowali o tym, co i gdzie chcą czytać. Warto zatem poświęcić chwilę, by znaleźć medium odpowiednie, zazwyczaj niszowe, informujące nas w sposób rzetelny i uczciwy. Nie musi to naturalnie wiązać się z całkowitym bojkotem największych firm medialnych, jednak zawsze miłą alternatywą będzie przeczytanie artykułu wolnego od przesadnie komercyjnych treści. Drogi czytelniku, po prostu włącz nową kartę w Google i wyszukaj możliwie najbardziej bezstronne źródło informacji. Nawet ci w tym pomogę, tutaj oddaję w twoje ręce link do strony, gdzie autor w sposób wyczerpujący wymienił, moim zdaniem, jedne z najciekawszych witryn i czasopism dostępnych na rynku. W wolnym czasie udaj się do pobliskiego sklepu prasowego, kup jedno z wydań „Pisma” lub gazety o tematyce, która najbardziej cię interesuje, zasiądź w fotelu i poczytaj o świecie, jaki trudno poznać przed ekranem telewizora.
Pisali o tym już wcześniej Ronan Farrow i Matt Taibbi, więc nie będę nowatorski, kiedy powiem, że obecnie dziennikarstwo, chociaż potrzebne, to w dużej mierze smutna profesja, pełna żądnych sensacji, zamkniętych jedynie na swoje hermetyczne środowisko redaktorów, często uzależniona od wielkich koncernów i organizacji rządowych.
Nadzieja?
Media to przecież nie tylko sensacja – to relacje z odbiorcami, pasja tworzenia i chęć zmiany na lepsze. Zmiany nie tylko w ludzkim postrzeganiu wybranych spraw, ale również podejściu do innego człowieka. Dobre dziennikarstwo nie dzieli. Dobre dziennikarstwo nie obarcza winą. Dobre dziennikarstwo to sztuka pozostania obiektywnym w sprawach najwyższej wagi, w sprawach wzbudzających najsilniejsze emocje. Media powinny łączyć, powodować dyskusję i sprawiać, że świat staje się lepszym miejscem, gdzie człowiek potrafi podzielić się własnym zdaniem bez obawy o rychły ubytek w uzębieniu. Umiejętność rozmowy, wymiany opinii to rzecz we współczesnym świecie trochę zakurzona jak bibeloty na kominku w wiktoriańskiej posiadłości. Dziennikarze, trochę niczym poranny wiatr wdzierający się przez okna, poruszają, reorganizują, niszczą, by w miejscu światopoglądowych ruin postawić wieżowce nowego porządku. Porządku z perspektywy czytelnika szczególnie ważnego, bo przywracającego ład w relacjach międzyludzkich, uczącego od podstaw empatii i uczciwości, tak bardzo dziś zapomnianych. Dlatego szczególnie ważne jest sięganie po każdego rodzaju publicystykę, a nie zamykanie się w smutnej klatce medium dawno już przebrzmiałego i przestarzałego, budującego mury zamiast mostów, dzielącego, a nie łączącego. Czytajcie zatem gazety. Czytajcie książki, reportaże, czasopisma. Pokażcie, że siła świadomości przewyższa układy, a inteligencja i wrażliwość wznoszone na ruinach szkodliwego dziennikarstwa to wartości wciąż obecne w XXI w.
Dobre dziennikarstwo nie dzieli. Dobre dziennikarstwo nie obarcza winą. Dobre dziennikarstwo to sztuka pozostania obiektywnym w sprawach najwyższej wagi, w sprawach wzbudzających najsilniejsze emocje. Media powinny łączyć, powodować dyskusję i sprawiać, że świat staje się lepszym miejscem, gdzie człowiek potrafi podzielić się własnym zdaniem bez obawy o rychły ubytek w uzębieniu.
Zauważcie również w tym momencie, że z niepozornej dygresji o dzwoniących kluczach doszliśmy do wręcz filozoficznych rozważań na temat współczesnego dziennikarstwa i, jak to pisał Stephen King, względności wszystkiego co nas otacza. Nie ukrywam, że felieton ten miał mieć dalece pozytywniejszy wydźwięk. Jednak tak to już jest z tym dziennikarstwem, że to ty stanowisz narzędzie w rękach swojego tematu i spisujesz to, co musisz, a nie zawsze to, co planujesz. Możesz nie być dobry, możesz nie znać się na wszystkim, ale zawsze pozostaniesz osobą ciekawą tego, co kryje świat i wtedy nawet najmniejsze wydarzenia okażą się początkiem czegoś, co zapamiętasz na lata. Chyba właśnie to jest najważniejsze w dziennikarstwie – kreatywność i dociekliwość. Twoim zadaniem jest spojrzeć na świat oczami twórcy, największego artysty podziwiającego swoje dzieło i zauważanie w nim tego, co chcesz przekazać ludziom chętnym cię wysłuchać. Czasem to może być obejrzenie filmu, co obudzi w tobie pytanie o sens istnienia. Czasem bieżące wydarzenia polityczne natchną cię w temacie odczłowieczania, a czasem to właśnie klucze niepozornie wystukujące w tle znaną melodię rozpoczną długą refleksję, której efekty może natchną kolejnych ciekawskich, chętnych zmieniać ludzkie przyzwyczajenia.