Bezdomniaki, czyli jak połączyć miłość do książek i przyjaciół na czterech łapach.
Grafika okładkowa: Fundacja Bezdomniaki
Grudzień, kilka dni przed świętami. Leniwie przeglądam Facebooka, zastanawiając się, czy na pewno kupiłam wszystkie prezenty i czy mogę pozwolić sobie na kilka kolejnych książek. Nie wiem, w którym momencie trafiłam na profil Księgarni Bezdomniaków i kiedy zaczęłam licytować Tęczowe San Francisco. Trudno powiedzieć też, czy skłoniła mnie do tego rzeczywista chęć przeczytania akurat tej pozycji, czy miłość do piesków (naprawdę zaawansowana, czasami nie potrafię mówić o niczym innym) sprawiająca, że miałam ochotę zapłacić za reportaż zdecydowanie więcej niż wynosi jego cena w księgarniach. Co chwilę sprawdzałam, czy ktoś przypadkiem nie przebił mojej oferty, a żeby mieć pewność, że uda mi się coś zdobyć – zainteresowałam się kilkoma innymi pozycjami. Zwyciężyłam! Ku mojej radości okazało się również, że nie jest jednorazowa akcja – Księgarnia Bezdomniaków działa cały rok, bez przerwy wspierając fundację zajmującą się czworonogami w potrzebie. I tak, z coraz większym zapałem angażując się w przebijanie proponowanych przez inne osoby cen, stałam się dumną posiadaczką kilku kolejnych książek. W końcu sama zdecydowałam się na częściowe opróżnienie biblioteczki i w paczce oklejonej kilkoma warstwami taśmy wysłanie do jednej z wolontariuszek tomów, które będą miały szansę znaleźć nowy dom, a co ważniejsze – pomóc kilku kudłatym czworonogom.
Czas na polowanie
Grupa facebookowa Księgarni Bezdomniaków w tym momencie liczy ponad dwa tysiące osób. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że to nie dużo. Kiedy jednak rozpoczyna się walka między dziesięcioma osobami o jedną książkę, licytacja staje się niezwykle zacięta i trudno zdobyć upatrzony łup. W potencjalnych nabywcach budzi się czasami ogromną chęć rywalizacji, a dzięki temu kwota przekazywana fundacji stanowi zazwyczaj dwu albo nawet trzykrotność ceny wywoławczej. Niewątpliwie duży wpływ na zaangażowanie kupujących wywiera również fakt, że to okazja do dostania książek wyjątkowych, czasami już niedostępnych, a czasami – opatrzonych specjalną dedykacją. W licytacji marcowej można było na przykład zostać szczęśliwym posiadaczem Cyrku polskiego Dawida Krawczyka – nowości od Wydawnictwa Czarnego, opatrzonej podpisem autora z wyjątkową notką dla zwycięzcy. W kwietniu pojawiła się natomiast okazja do zdobycia najnowszej książki Thomasa Orchowskiego Wyspa trzech ojczyzn. Reportaż z podzielonego Cypru, również ze specjalną dedykacją.
Zupełnie nie znając tej osoby, zyskałam w niej sojusznika i zostałam świadkiem jej sposobu odbierania literatury.
Większość łupów możliwych do upolowania to jednak książki przekazane na licytację przez miłośników psów, kotów i innych czworonogów. Przekrój gatunków jest ogromny – od komiksów (m.in. Strażnicy Alana Moora i Dave’a Gibbonsa), przez reportaże, biografie i poradniki (Narodziny pigułki Jonathana Eiga i wiele, wiele innych), aż po literaturę piękną (np. Kamienne posłanie Margaret Atwood). Nie ma dwóch takich samych egzemplarzy, okazja na zdobycie danej pozycji zawsze jest tylko jedna (chyba że w kolejnych miesiącach ktoś inny odda akurat tę książkę – nigdy nie wiadomo, co się zdarzy!).
Licytując tomy, które należały kiedyś do kogoś innego, dostaje się więc więcej niż strony zapełnione treścią. Za tymi książkami idą historie ich czytelników – czasami można dostrzec, które fragmenty były tymi ulubionymi, a które kartki nigdy nie zostały dotknięte ręką właściciela (nietrafione prezenty w końcu na coś się przydają). Sama stałam się dumną posiadaczką The Girl on the Train Pauli Hawkins z notatkami poprzedniej właścicielki. Okazało się, że te same fragmenty sprawiały nam trudności i znajomości dokładnie tych samych zwrotów zabrakło, żeby swobodnie delektować się lekturą. Ja nie muszę jednak co chwilę sięgać po słownik – zostałam wyręczona, dodatkowo dowiadując się między wierszami czegoś o dziewczynie, która czytała powieść przede mną. Zupełnie nie znając tej osoby, zyskałam w niej sojusznika i zostałam świadkiem jej sposobu odbierania literatury.
Pełne półki, pełne brzuchy
Licytując lub oddając książki Księgarni Bezdomniaków nie można zapomnieć, w jakim celu właściwie się to robi. Miło wprawdzie otworzyć paczkę, do której wolontariusze, poza książkami, dorzucili coś miłego – chociażby zakładkę z uroczym jamnikiem czy psiakiem z rogami renifera. Zrobienie porządku w biblioteczce czy zdobycie nowego eksponatu do niej też okazuje się przyjemne. Jeszcze lepsza jest świadomość, że za pieniądze, które się wpłaciło, jakiś pies lub kot dostanie porcję smakołyków.
Książki mogą poczekać na swój dom. Zwierzaki potrzebują przyjaznej osoby jak najszybciej jest to możliwe.
Wszystkie zgromadzone środki trafiają do Fundacji Bezdomniaki, organizacji non-profit działającej przede wszystkim na terenie Warszawy, od kilku lat walczącej o lepsze życie dla zwierzaków pozbawionych domu. Dzięki wylicytowanym książkom wolontariusze działający w jej ramach mogą otoczyć opieką więcej psów i kotów, czy to opłacając ich wizyty u weterynarzy, kupując karmę, czy zabawki – pełny brzuch to przecież nie wszystko, żeby być szczęśliwym. Fundacja aktywnie uczestniczy również w poszukiwaniu nowych domów dla licznych (pod jej opieką pozostaje jednocześnie kilkadziesiąt zwierzaków) podopiecznych. Być może więc zainteresowanie licytacją dla bezdomniaków nie zakończy się na tym i zamieni się na zainteresowanie samymi bezdomniakami. Nigdy nie jest przecież za późno na znalezienie czworonożnego przyjaciela. Książki mogą poczekać na swój dom. Zwierzaki potrzebują przyjaznej osoby jak najszybciej jest to możliwe.
Więcej informacji na temat licytacji można znaleźć na Facebooku, na grupie Księgarni Bezdomniaków oraz na stronie Fundacji.