Niedaleko pada trup od… – portrety morderców w dziełach filmowych.
Grafika okładkowa: Dominik Tracz
Poniższy artykuł zawiera spoilery filmów: Psychoza, Teksańska masakra piłą mechaniczną, Halloween, Podły, okrutny, zły.
Współczesny świat działa na zasadzie kontrastu – siły dobra i zła przenikają się w nim, co wpływa na nie tylko na ludzi, ale również na przemysł filmowy. Postawy charakterystyczne – szczególnie te skrajnie negatywne – stanowią fundament dla wielu dzieł. Mordercy od wielu lat są swoistym uosobieniem mrocznej strony ludzkiej natury, a mechanizmy i motywy ich działań oraz aspekty psychologiczne osobowości interesują nie tylko pisarzy, lecz także reżyserów. Widzą oni w przerażających historiach zarówno możliwość zysku, jak i świetny sposób wyrazu artystycznego. Na przestrzeni lat powstało bowiem wiele filmów, których główna oś fabularna opiera się na działalności seryjnego zabójcy, a wśród nich wyróżnić można m.in. Koszmar z ulicy Wiązów, Halloween czy Piątek Trzynastego. Niezaprzeczalnym faktem jest również to, że każda z tych produkcji spotkała się w swoim czasie z ogromnym entuzjazmem publiki i do dzisiaj zajmuje szczególną pozycję w filmowym dorobku kina grozy, będąc legendą, dziełem niezapomnianym. Ciekawą kwestią wydaje się zatem pytanie o to, czy istnieje złoty środek – jeden konkretny obraz mordercy pasujący do filmów z pogranicza różnych gatunków. Zdaje się, że odpowiedź może przynieść tylko dogłębna analiza mrocznych charakterów obecnych w popkulturze.
Maminsynek
Nie sposób przejść obojętnie obok Normana Batesa – fikcyjnego bohatera Psychozy, powieści napisanej przez Roberta Blocha, którą Alfred Hitchcock zekranizował w 1960 r. Wzbogacając kreację głównego bohatera o pokłady własnej nieokiełznanej wyobraźni, równocześnie tworząc przy tym ikonę kina grozy – reżyser wykreował postać tajemniczą, wizerunkowo złożoną i kompletną. Niemniej jednak to również zdolności aktorskie Anthony’ego Perkinsa dodały postaci mężczyzny zdominowanego przez własną matkę prawdziwych emocji i dramaturgii. Bates to młody, przystojny Kalifornijczyk cierpiący na dysocjacyjne zaburzenia tożsamości. Prowadzi mały motel przy jednej z dróg przebiegających przez miasteczko Fairvale. Jako dziecko Norman doznał przemocy emocjonalnej ze strony matki – Normy. Kobieta uczyła go, że wszystkie aspekty życia seksualnego są grzeszne, a inne kobiety powinien uznawać za „dziwki”. Taki światopogląd przyczynił się do bardzo surowej oceny rzeczywistości przez dojrzewającego chłopaka. Rzeczywistości, w której zabrakło z jego strony akceptacji dla zachowania matki, kiedy w końcu przyprowadziła do domu swojego kochanka. Norman, przepojony myślą, że seksualność to zło, niepogodzony z tym, że musi „dzielić się” matką – w przypływie zazdrości zabił Normę i jej „gacha” za pomocą strychniny, po czym sfałszował pożegnalny list tak, by wyglądało na to, że para zmarła w wyniku aktu samobójczego.
Historia w tym miejscu powinna się kończyć, jednak paradoksalnie dopiero się rozpoczyna. Bates po odbyciu hospitalizacji i leczenia psychiatrycznego wraca do motelu, który odziedziczył po matce, a jego szaleństwo rozwija się w najlepsze.
Historia w tym miejscu powinna się kończyć, jednak paradoksalnie dopiero się rozpoczyna. Bates po odbyciu hospitalizacji i leczenia psychiatrycznego wraca do motelu, który odziedziczył po matce, a jego szaleństwo rozwija się w najlepsze. Szok, spowodowany utratą najbliższej osoby, popchnął go do nietuzinkowego pomysłu – zachowania zwłok swojej matki, spreparowania ich na wzór wypchanych zwierząt, by kobieta przypominała żyjącą osobę. Wcielił ten plan w życie, a jego sekret pozostawał w ukryciu przez długi czas. Przeciętna egzystencja i cieszący się mierną sławą motel, który rzadko odwiedzali goście, od początku sprzyjał tajemnicy. Mordercę zdradzały jedynie detale: jego obłąkane spojrzenie, rozmowy, które zdawał się prowadzić sam ze sobą, chociaż w rezultacie były „dialogiem” z nieżyjącą matką, fakt, że przez cały ten czas udawał, że kobieta wciąż żyje, a przede wszystkim to, że goście hotelu ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Miażdżącym dowodem na niezrównoważenie psychiczne mężczyzny był również jego sposób zabijania: Bates przebierał się w ubrania swojej matki i zadawał śmiertelne ciosy kuchennym nożem, starając się ukryć zwłoki swoich ofiar w celu chronienia tożsamości Normy. Ta postać, stworzona na wzór Eda Geina – seryjnego mordercy z Wisconsin, który został aresztowany i skazany w 1957 r. za morderstwo dwóch kobiet – mrozi krew w żyłach już z uwagi na fakt, że przedstawia prawdziwą osobę. Jego charakterystyczny fetysz, związany z „wskrzeszeniem” własnej matki, na zawsze zapisał się w pamięci kinomanów zarówno za sprawą nietuzinkowego bohatera, jak również dzięki niesamowitej kompozycji obrazu, którą zaserwował widzom Hitchcock. Reżyser niejednokrotnie zmieniał konwencję filmu – początkowo prezentując odbiorcom
Twarz w ludzkiej skórze
W latach 70. i 80. wyłonił się nowy nurt w klasycznym horrorze – kino gore. Stało się tak za sprawą twórców, w szczególności Wesa Cravena, George’a A. Romero czy Davida Cronenberga. Rzeczony nurt kinematograficzny charakteryzuje się przede wszystkim dosłownością w pokazywaniu scen przemocy, a jego celem jest wywołanie w widzu silnych emocji w chwilach najwyższego zaskoczenia i przerażenia. Każdy nowatorski pomysł wiąże się z ryzykiem, co też nie umknęło hollywoodzkim wytwórniom, które rzadko kiedy porywały się na finansowanie nieprzetestowanych koncepcji, dodatkowo uważając grozę za gatunek mało artystyczny. Stąd też produkcje reprezentujące kino gore powstawały poza wielkimi aglomeracjami filmowymi, co wpłynęło znacząco na ich wygląd. Reżyserzy bowiem mogli pozwolić sobie na swobodę wyobraźni i odautorskie kompozycje niepozbawione maniery i kunsztu.
Jednym z nich była Teksańska masakra piłą mechaniczną w reżyserii Tobe’a Hoopera, zaprezentowana publiczności 1 października 1974 r. Fenomenem tegoż filmu okazało się nie tylko nietypowe, jak dotąd, zastosowanie tytułowej piły, a kreacja mordercy. Leatherface jest bowiem rzeźnikiem, który zamiast zajmować się ubojem zwierząt hodowlanych, morduje ludzi posługując się sposobami poznanymi w trakcie kształcenia do zawodu. Ofiary traktuje jak zwierzęta, najpierw ogłuszając je młotkiem, później wieszając na haku w celu pozbycia się krwi, następnie przechodząc do poćwiartowania i finalnie – do umieszczenia ciał w zamrażarce. W przeciwieństwie do Normana Batesa z Psychozy nie działa w pojedynkę, a wspomagany jest przez resztę rodziny Sawyerów, z której się wywodzi. Zgodnie z zamysłem, reżyserowi udało się tym zarysem fabularnym uderzyć w to, co do tej pory stanowiło dla Amerykanów nietykalną świętość – archetyp rodziny. Sawyerowie bowiem mordują zbłąkanych turystów, sprowadzając ich do poziomu bezrozumnych, ale przydatnych zwierząt, których mięso można spożyć, a czaszki, kości i zęby wykorzystać do stworzenia ozdób lub urządzeń życia codziennego. Cała fabuła na wskroś przesiąknięta jest odorem rzeźni. To jednak nie koniec osobliwości tegoż filmu. Leatherface, jak wskazuje jego przydomek, nosi maskę wykonaną z ludzkiej skóry. To właśnie ona nadaje mu wyglądu na tyle przerażającego, by bezwolnie pojawia się on w koszmarze niejednego widza. Chociaż w przypadku rodziny Sawyerów brakuje jednoznacznego motywu, który skłonił ją do zejścia na drogę zła, można przypuszczać, że stało się tak wraz z rozwojem chorej fascynacji rzeźnictwem samym w sobie. Jednak interpretacje dzieła pozostają rozbieżne w tej kwestii i zdaje się, że właśnie ta niejednoznaczność wzbudza w odbiorcy największą ciekawość.
Chociaż w przypadku rodziny Sawyerów brakuje jednoznacznego motywu, który skłonił ją do zejścia na drogę zła, można przypuszczać, że stało się tak wraz z rozwojem chorej fascynacji rzeźnictwem samym w sobie. Jednak interpretacje dzieła pozostają rozbieżne w tej kwestii i zdaje się, że właśnie ta niejednoznaczność wzbudza w odbiorcy największą ciekawość.
Cichy, ale znakomity
Wśród najbardziej znanych morderców nie może zabraknąć sławnego na całym świecie Michaela Myersa, który wyniósł produkcję Carpentera zatytułowaną Halloween na wyżyny kinematografii. Michael bowiem symbolizuje zło wcielone w człowieka, niemożliwe do wyplenienia w żaden sposób.
Nie brakuje mu również finezji ruchów – wyważonych, przemyślanych, zobrazowanych w nieco teatralny sposób, które wiodą mordercę do ofiary. Oddają w pełni nieuchronność nadchodzącej na bohaterów śmierci – Myersa, jak zwykł go nazywać psychiatra Sam Loomis (co stanowi także mrugnięcie okiem do fanów Psychozy, bowiem takie samo nazwisko nosi bohater filmu Hitchcocka). Halloween wolne jest nie tylko od udziwnień, jeśli chodzi o sposób zabijania (Myers najczęściej sięga po kuchenny nóż, którym zadaje ostateczne ciosy, od czasu do czasu decydując się na wykorzystanie rąk do duszenia swoich przeciwników), lecz także od wszechobecnego bogactwa zobrazowanego świata czy nietuzinkowej scenerii. Ta w Halloween jest zwyczajna, przeciętna, a miejsce akcji – Haddonfield – niczym nie różni się od innych amerykańskich miasteczek. Umiejscowienie fabuły w rzeczywistych realiach dodaje slasherowi jeszcze bardziej przerażającego wydźwięku. Każdy bowiem odczuwa strach na myśl o tym, że to właśnie sąsiad z niczym niewyróżniającego się domu może okazać się opętanym potrzebą mordu psychopatą, który podczas popularnego święta zaserwuje miasteczku mrożące krew w żyłach obrazy grozy. Jak się okazuje, według opinii wielu kinomanów, 31 października nabrał za sprawą Michaela Myersa i jego osobliwego filmowego „ja” nowego, jeszcze bardziej oszałamiającego znaczenia.
Uroki ciała – osłoną duszy
Mordercy to jednak nie tylko wymysł twórców największych kinowych hitów – to również rzeczywiste osoby kryjące się codziennie wśród zgiełku zatłoczonych ulic. O tym świadczy chociażby historia Teda Bundy’ego, którą zekranizował Joe Berlinger, podejmując tym samym wyzwanie dotyczące realistycznego oddania osobowości jednego z najbardziej medialnych zabójców wszech czasów. W przypadku filmu Podły, okrutny, zły, bo taki tytuł nosi omawiana produkcja, widza czeka niemałe zaskoczenie, bowiem jego oczom wizualnie ukazana zostanie jedynie bardzo skąpa część brutalności Bundy’ego. Kompozycja wzbogacona jest jednak o opisy oddające liczebność i makabryczność jego okrutnych uczynków. Podstawa takiego zabiegu jest prosta. Niezapoznany uprzednio z biografią Teda odbiorca łatwo nabierze się na jego łgarstwa, wierząc, że zabójca jest niewinnym szarakiem, a wszystko to dzieje się za sprawą młodego i przyjaznego wyglądu mężczyzny, któremu faktycznie nie można odmówić urody i sympatycznego usposobienia. Ludzka wrażliwość zostaje dotknięta także za sprawą chwytającej za serce historii miłosnej, rozgrywającej się między Bundy’m, a poznaną w barze dziewczyną – Liz Kendall (Lily Collins). Nie można zaprzeczyć, że solidną podstawę dzieła stanowi gra aktorska, która wypada zaskakująco dobrze w przypadku owej produkcji. Zac Efron poradził sobie znakomicie w roli Teda, serwując widzom namiastkę charakterystycznego magnetyzmu Bundy’ego, za pomocą którego psychopatyczny zabójca zdołał omamić praktycznie cały świat. Odzwierciedlił pewność siebie i nastawienie zabójcy oraz wierność własnym przekonaniom, którym Bundy nieodparcie hołdował. Grą podkreślił tylko obłąkanie postaci, obrazując jednocześnie trud włożony przez mordercę w samodzielne zdobycie wykształcenia prawnego tylko (lub aż!) po to, by móc podjąć próbę samodzielnego wybronienia się przed sądem. Całość filmu jest przekazana w wyjątkowo przemyślany sposób. Podły, okrutny, zły to bowiem opowieść o człowieku, którego drugim imieniem było kłamstwo.
Podły, okrutny, zły to bowiem opowieść o człowieku, którego drugim imieniem było kłamstwo.
Groza przyszłości
Podobnych sylwetek można by przywołać więcej, lecz nie sposób ich pomieścić w obrębie jednego artykułu, bo przecież jak wielu ludzi, tak wiele charakterów, historii i przekonań. To samo tyczy się morderców. Sposoby zabijania, motywy zbrodni i ich konsekwencje są różne dla każdego z nich, bo jak to zwykło mówić się wśród znawców prawa – znaczenie mają nie tylko czyny, lecz także ich okoliczności. Te, zdawałoby się, życiowe prawdy przekładają się na kinowe ekrany. Niemalże każdego roku oczom złaknionych dreszczyku emocji widzów ukazywane są nowe sylwetki okrutnych ludzi, którzy nie powstrzymują się przed odebraniem życia drugiemu człowiekowi. Jak widać, postacie te są niepowtarzalne, zauważalnie inne od poprzedników, a często różne również od prekursorów reprezentowanego przez nie gatunku. Wytwórnie wciąż inwestują w hollywoodzkie produkcje grozy przedstawiające makabryczne zbrodnie, bo temat ten jak dotąd nie znudził się miłośnikom filmów. Pozostaje zatem pytanie: dlaczego?