Umiesz czytać, pisać i liczyć? Po ile książek sięgnąłeś w tym roku? Czy na pewno nie jesteś analfabetą w jakimś aspekcie?
Grafika okładkowa: Dominik Tracz
Współczesny analfabetyzm nie oznacza jedynie braku umiejętności czytania, pisania oraz liczenia. Przybiera formy związane z nieudolnością w rozwiązywaniu problemów życia codziennego, wykorzystywaniu zdobytej wiedzy oraz brakiem potrzeby i chęci uzupełniania swoich zasobów umysłowych. Określa się go mianem analfabetyzmu funkcjonalnego, a kategoria ta obejmuje między innymi analfabetyzm czytelniczy. Nie polega on jedynie na nieczytaniu i nieodczuwaniu potrzeby sięgnięcia po książkę czy inny długi tekst, ale także niedostrzeganiu wartości płynącej z obcowania ze słowem pisanym. Analfabeci czytelniczy nie przyjmują do wiadomości faktu, że ta forma zdobywania informacji jest jednym z najważniejszych filarów wiedzy. Nie są świadomi, że lektura nie tylko wzbogaca słownictwo, poprawia kompetencje językowe i poszerza horyzonty, ale wpływa też na wrażliwość, umiejętność przybierania cudzej perspektywy, kształtuje system wartości i wyczucie estetyczne. Mimo tak wielu korzyści płynących z czytania, analfabetyzm czytelniczy jest coraz bardziej powszechny. W 2004 r., 54% respondentów czytało co najmniej jedną książkę rocznie. W kolejnych latach nastąpił znaczący spadek czytelnictwa. Według raportu Biblioteki Narodowej z 2017 r., jedynie 38% Polaków sięga po jedną książkę rocznie. Kolejne badania pokazują nieznaczny wzrost zainteresowania literaturą – jeden punkt procentowy nie jest jednak jeszcze powodem do radości. Czytelników intensywnych jest zdecydowanie mniej – 10% badanych zadeklarowało przeczytanie siedmiu książek w roku uprzednim.
Z perspektywy osób wybierających przekaz on-line, informacje w prasie są po prostu nieaktualne.
Przyczyn tego zjawiska jest wiele. Najczęściej wskazuje się wpływ nowych mediów na życie człowieka. Internet pozwala na szybki i łatwy dostęp do krótkich, atrakcyjnych form. Grafika zdominowała w nich tekst, w związku z czym nie potrzeba wiele czasu na zapoznanie się z treścią. Przy obecnym, zawrotnym tempie życia jest to zdecydowany atut. Wystarczy pięć minut w komunikacji miejskiej, aby przeczytać najnowsze informacje ze świata, mając do dyspozycji wyłącznie smartfona i bezpłatne strony lub aplikacje. Dotarcie do tych treści w tradycyjnych, papierowych czasopismach wymaga poświęcenia zdecydowanie większej ilości czasu i energii. Często jest tak, że wiadomości w internecie pojawiają się zdecydowanie szybciej niż w gazetach. W związku z tym, z perspektywy osób wybierających przekaz on-line, informacje w prasie są po prostu nieaktualne.
Obecność mediów w każdej sferze życia człowieka wpłynęła na umiejętność zanurzenia się w długim, pozbawionym graficznych elementów tekście. Związane jest to z wrodzonymi możliwościami człowieka w zakresie uwagi i koncentracji. Aktywność w internecie nie wymaga od użytkowników skupiania się na jakimś fragmencie tekstu przez dłuższy czas; przekaz jest fragmentaryczny i niestabilny. Artykuły przerywane są co chwilę wyskakującymi zewsząd reklamami, kolorowymi zdjęciami i infografikami, a także odnośnikami do rozmaitych tekstów kultury: filmów, artykułów prasowych. Między innymi przez to czytanie w internecie przypomina raczej szybkie skanowanie treści, niż głębokie i uważne zapoznawanie się z lekturą. Umysł młodych ludzi nastawiony jest na przyjmowanie wiedzy w postaci krótkich informacji i skondensowanych porcji danych, a nie na wydobywanie ich z długich partii tekstu. Zetknięcie z tzw. ścianą tekstu (długim, pozbawionym dystraktorów artykułem) wzbudza w użytkownikach nowych mediów, przyzwyczajonych do łatwego i szybkiego w odbiorze przekazu, chęć ucieczki. Dla tego typu zachowań powstało nawet specjalne określenie – Too Long; Didn’t Read (w polskim tłumaczeniu: zbyt długie; nie przeczytałem).
Należy pamiętać też, że informacje w sieci mogą być zamieszczane przez każdego. Większość artykułów i postów pozbawiona jest redakcji i korekty, a styl nierzadko odbiega od naukowych czy literackich standardów. Czytanie tekstów napisanych głównie potocznym językiem może wpływać na umiejętność zagłębiania się w lekturze książek i czasopism, w których zwraca się uwagę nie tylko na treść, lecz także język i formę. Dla czytelnika przyzwyczajonego do prostego i łatwego do odbioru przekazu, może być to za trudne.
Osoby zajmujące się analizą treści w mediach zwracają uwagę też na to, że we współczesnych filmach i serialach bohaterowie nadzwyczaj rzadko sięgają po książki i czasopisma. W najpopularniejszych w ostatnich latach polskich produkcjach, takich jak M jak miłość, Ranczo czy Pierwsza miłość, czytanie nie pojawia się ani jako temat rozmów, ani czynność wykonywana przez bohaterów. Kolejne pokolenia wychowywane są w oparciu o filmy, w których czytanie nie istnieje. Obserwacja ulubionych, nieczytających bohaterów nie kształtuje w widzach przekonania, że książki mają jakąkolwiek wartość.
2,4 mln dorosłych Polaków uważa czytanie za stratę czasu, czynność pozbawioną sensu, nie dającą konkretnej wiedzy.
Jednak przyczyny spadku czytelnictwa nie należy dopatrywać się wyłącznie w mediach. Równie istotne jest środowisko społeczne, w jakim się dorasta. Pomimo akcji społecznych zachęcających do czytania najmłodszym, coraz mniejsza grupa rodziców decyduje się na wychowywanie swoich dzieci „z książką”. Aż 2,4 mln dorosłych Polaków uważa czytanie za stratę czasu, czynność pozbawioną sensu, nie dającą konkretnej wiedzy. Dzieci chętnie naśladują te zachowania i postawy dorosłych. 82% osób wychowanych w domach, w których literatura była obecna, teraz deklaruje potrzebę i chęć czytania. W grupie, w której książek nie było w domu, czyta jedynie 13% badanych. Nieczytający dorośli wychowują nieczytające dzieci, które w przyszłości także staną się rodzicami. Z pokolenia na pokolenie przekazywane jest przekonanie o bezwartościowości książek. W świetle tych danych spadek czytelnictwa nie jest więc niczym zaskakującym.
Winą o brak zainteresowania literaturą obarcza się także niezmienny od lat kanon lektur szkolnych. Zwraca się uwagę na fakt, że lektury coraz szybciej tracą swoją aktualność. To, co było zrozumiałe dla młodzieży dwie dekady temu, nie pasuje do obecnego, przechodzącego ciągłe przemiany, świata. Brakuje pozycji napisanych współczesnym językiem, odnoszących się do realiów znanych uczniom. Ten zarzut pojawia się w wypowiedziach wielu licealistów. Twierdzą przede wszystkim, że główną barierą, by z chęcią czytać lektury szkolne, jest niezrozumiały język, przestarzałe treści i zbyt duża objętość książek wybieranych przez nauczycieli. Rzadko zdarza się pedagogom organizować lekcje, na których uczniowie mogą swobodnie dyskutować o lekturach lub opowiadać o swoich ulubionych dziełach, co również nie wpływa stymulująco na ich zaangażowanie. Niedopasowanie kanonu lektur i programu edukacji do potrzeb współczesnych nastolatków, zamiast budzić zamiłowanie do literatury, uczy, że książki są niezrozumiałe i trudne w odbiorze. Młodzi ludzie zostają zniechęceni do czytania, nie wiedzą też gdzie i jak mogą znaleźć interesujące książki. Szkołę opuszczają osoby, które po zakończeniu edukacji nie podejmują prób znalezienia odpowiadających im lektur. Przez ostatnie lata nauki to nauczyciele decydowali o tym, co mają czytać, nie wymagano od nich wyszukiwania dopasowanych do własnego gustu utworów. W efekcie, jeśli ani domowe, ani szkolne środowisko nie przekazało młodemu człowiekowi przekonania o wartości czytania i nie wykształciło potrzeby sięgnięcia po książkę, w przyszłości zasili ona prawdopodobnie szeregi osób nieczytających i nieodczuwających chęci zmiany tego stanu rzeczy.
Schyłek epoki Gutenberga głoszono na długo przed pojawieniem się Internetu. Radio, telewizja, kino miały sprawić, że książki przestaną być człowiekowi potrzebne. Nie powinno się jednak odrzucać korzyści płynących z czytania, ani tych, które dostaje się dzięki nowym mediom. Zdobywanie wiedzy o świecie i ludziach może odbywać się zarówno przy pomocy książek, jak i internetu, filmów czy seriali. Dobrze jednak pamiętać, że ograniczanie się do jednego kanału przekazu znacznie pomniejsza możliwości i zubaża wachlarz odbieranych informacji. Nowe media, tak jak książki, nie dadzą człowiekowi pełnej wiedzy. Połączenie ich potencjału może natomiast pozwolić na zbudowanie ogromnych zasobów umysłowych. Aby zatrzymać spadek czytelnictwa i przywrócić teksty tradycyjne do łask, trzeba zaszczepić w społeczeństwie przekonanie o słuszności tego stwierdzenia. To zadanie, niestety, wydaje się wyjątkowo trudne nawet we współczesnym świecie.