O początkach świątecznej popkultury.
Grafika okładkowa: Aleksandra Błęcka
Koniec roku to czas postrzegany przez różne pokolenia zupełnie inaczej. W przeszłości był to głównie okres kultywowania religijnych obrzędów – modlenia się do bogów o łaskę i nadzieję. Obecnie coraz częściej obchodzi się go w sposób świecki, wspierając i napędzając świąteczny kapitalizm. Jednak wszystkich ludzi na przestrzeni dziejów łączy jedno – teatr i przedstawienia świąteczne, które cały czas są obecne w kulturze i tradycji.
Pogańskie kolędowanie
Kolędowanie wywodzi się z czasów przed ewangelizacją wschodnich części Europy, kiedy było obchodzone głównie przez rodziny pasterskie i rolnicze. Dzieci i młodzież, wywodzące się z takich środowisk, chodziły od domu do domu, odśpiewując pieśni czy recytując życzenia. Niezwykle przejmująca wśród ludzi była wiara w moc wypowiedzianych słów – najczęściej proszono o urodzaj, płodność, nadzieję – nic jednak za darmo, ponieważ za przyciąganie i manifestowanie dobra w Nowym Roku oczekiwano drobnych podarunków, najczęściej alkoholu, jedzenia czy słodyczy.
„Zwykli” chłopcy, ponieważ to oni głównie kolędowali, nie mogli przyciągać dobrych mocy w swojej normalnej, ludzkiej postaci. W tym celu przebierali się za różne stworzenia, co spowodowało nazywanie ich „przebierańcami”. Charakteryzacja zależała od regionu i czasu, chociaż zazwyczaj pojawiała się maska z wizerunkiem jakiegoś zwierzęcia. Najczęściej wybierano turonie, kozy, kozły, niedźwiedzie i konie, a wszystkie miały symbolizować życiową energię, płodność i zdrowie.
Za najważniejszego ssaka dla kultury kolędowania uważano turonia, który najprawdopodobniej wywodził się od tura. Był przedstawiany jako wielkie, rogate, włochate zwierzę z kłapiącą paszczą. Osoba, która go odgrywała, nakładała na siebie płachtę lub skórę baranią, dodatkowo trzymając długi kij zakończony łbem byka, czasami zdobiony prawdziwymi rogami. Aby zrobić jeszcze większe wrażenie, wybraniec poruszał się pochylony i prowadzony na sznurze, tak aby jak najbardziej przypominać zwierzę. Kiedy grupę „przebierańców” z „turoniem” na czele zapraszano do chaty, ten zaczynał figle i psikusy. Straszył kobiety i dzieci, zachęcany do tego słomianym batem przez prowadzącego kolędnika. Turoń podskakiwał w rytm muzyki, wydając przy tym niesamowity hałas spowodowany zawieszonym na szyi dzwonkiem. Punktem kulminacyjnym przedstawienia było jednak zemdlenie tura, a następnie „cucenie” go, polegające na podpalaniu pod nim słomy, wlewaniu w pysk kukły wódki i masowaniu ciała kolędnika. Po wszystkich tych zabiegach turoń wracał do świata żywych, gdzie oddawał się dobrej zabawie i dalszemu rozrabianiu. Cała scena miała charakter symboliczny – zgon, a następnie zmartwychwstanie oznaczały ponowne narodziny ziemi.
Kolędowanie jest już raczej rzadko spotykanym zwyczajem, najczęściej kultywowanym przez domy kultury i szkoły. Jednak w niektórych częściach Polski, a także na Ukrainie, Białorusi czy Rosji, można nadal spotkać kolędników dbających o pamięć tej tradycji.
Podobny zwyczaj obchodzony był w Wielkiej Brytanii i reprezentowali go tak zwani wassailers. Dzielili się oni na dwie grupy: tych odwiedzających domy i tych odwiedzających sady. Pierwsi, chodząc od drzwi do drzwi, oferowali domownikom napój ze specjalnej miski w zamian za prezenty. Praktyka ta nadal istnieje, chociaż została wyparta przez kolędowanie. Z kolei ludzie odwiedzający sady nawiązywali do starożytnego zwyczaju odwiedzania ich w regionach Anglii, gdzie produkowany był cydr. Recytowali zaklęcia, śpiewali i przytulali drzewa, aby przyszły rok obfitował w jak największe zbiory.
Popkultura przejęła tradycję, przebudowując ją we wzruszający, komiczny albo odstraszający sposób. Jej odbiorcy mogą cieszyć oko wyidealizowanymi obrazkami ze świątecznym kominkiem w tle, tylko czasami pamiętając o genezie poruszanych tematów.
Mówiąc o różnych formach występów świątecznych, które angażowały ludzką kreatywność, nie da się zapomnieć o jasełkach.
Nie zna życia ten, kto nie stresował się wymyślaniem stroju na przedstawienie świąteczne dzień przed występem. Za inicjatora jasełek uznaje się Franciszka z Asyżu, który pierwszy raz zorganizował je w 1223 r. w Greccio. Co ciekawe, w tej włoskiej miejscowości rok później święty wprowadził w Kościele Katolickim obrzęd urządzania żłobka z okazji Wigilii Świąt Bożego Narodzenia. Do Polski zwyczaj wystawiania jasełek dotarł na przełomie XIV i XV w., stając się zbieżnym z kolędowaniem. Jednak już w XVIII w. biskupi polscy zabronili wystawiania jasełek w kościele, powołując się na zbyt duże przenikania do scen postaci o charakterze ludycznym. Z tego powodu żacy i czeladnicy ruszyli z kolędowaniem poza mury kościołów, powodując powstanie teatrzyków ludowych o świeckim charakterze.
Kolędowanie a popkultura
Kultura masowa uwielbia delektować się okresem świąt Bożego Narodzenia. Pokazywanie uradowanych par, które całują się na śnieżnobiałej ulicy w blasku kolorowych świeczek czy ogromnych, udekorowanych choinek z kryjącymi się pod nimi pięknymi prezentami wpływa na ludzi, budując ich świąteczne oczekiwania. Popkultura przejęła tradycję, przebudowując ją we wzruszający, komiczny albo odstraszający sposób. Jej odbiorcy mogą cieszyć oko wyidealizowanymi obrazkami ze świątecznym kominkiem w tle, tylko czasami pamiętając o genezie poruszanych tematów.
To słowa jednej z angielskich pieśni, którą można usłyszeć między innymi w kultowym serialu The Crown. Kolędnicy odśpiewali ją rodzinie królewskiej, w dłoniach trzymając zapalone lampiony. In the Bleak Midwinter jest wierszem brytyjskiej poetki Christiny Rosetti, który z czasem znany stał się głównie jako kolęda świąteczna. Ale jaki właściwie był początek pieśni bożonarodzeniowych?
XIII w. dzięki Franciszkowi z Asyżu stał się okresem najsilniejszego rozwoju tego gatunku. We Francji, Niemczech, ale w szczególności we Włoszech zaczęto pisać kolędy w ojczystych językach, jednak nie śpiewano ich w kościołach. Usłyszeć je było można podczas symbolicznych uroczystości, na przykład Bożego Narodzenia czy przypływu żniw. Działo się tak przez długi czas, aż do pojawienia się protestantów, którzy najbardziej przyczynili się do rozpowszechnienia kolęd. Znani reformatorzy, tacy jak Marcin Luter, sami pisali teksty pieśni i zachęcali do włączania ich do obrządku religijnego.
Obecnie śpiewanie kolęd jest tradycją nie tylko rodzinną, ale również pielęgnowaną przez szkoły organizujące występy świąteczne. Oczywiście pieśni straciły swój religijny charakter. Typowym amerykańskim przedstawieniom towarzyszą układane specjalnie na tę okazję choreografie i stroje na miarę ikonicznego występu z filmu Mean Girls.
Kultura obejmuje nie tylko kino, ale również teatr. Wybranie się do niego w okresie świątecznego szaleństwa to idealne rozwiązanie, aby poczuć magię i atmosferę Bożego Narodzenia. Od wielu lat dużą popularnością cieszą się wystawiane na scenach pantomimy, czyli farsy przeznaczone głównie dla najmłodszej widowni. Chociaż nie są to przedstawienia zarezerwowane tylko dla świąt, w tym okresie najbardziej znane baśnie i bajki zyskują drugie, bożonarodzeniowe życie.
Pantomimy wywodzą się ze starożytnego rzymskiego święta „Saturnalia”, które miało pokazywać świat do góry nogami. Dlatego mężczyźni przebierali się za kobiety, a kobiety za mężczyzn. Tradycję wystawiania pantomim przejęła kultura angielska i chociaż początkowo były one przeznaczone dla dorosłych, ich nowe wcielenie miało cieszyć głównie dzieci.
W drugim sezonie Ania, nie Anna, została przedstawiona typowa „christmas panto”. Wzbudzała śmiech, wzruszenie, a przede wszystkim natchnięta była dziecięcą magią przeżywania świąt.
Oczywiście istnieje jeszcze mnóstwo filmów, seriali, książek, które w bajkowy sposób ukazują bardziej artystyczne tradycje świąteczne. Mogą one stać się również bodźcem dla odbiorców, aby ci zaczęli zwracać szczególną uwagę na sposób przeżywania Bożego Narodzenia, które nie musi oznaczać tylko stresu i świątecznych porządków. Chociaż kiedyś był to okres głównie doznań religijnych, teraz wykorzystać go można aby odpocząć: sięgnąć po dawno porzuconą książkę, dokończyć serial rozpoczęty trzy miesiące temu albo ułożyć playlistę piosenek na imprezę sylwestrową. A kto wie, może w trakcie oglądania Bridget Jones za świeżo umytym oknem przejdą kolędnicy z dobrą nowiną?