Uraził cię żart o podtekście seksualnym skierowany w twoją stronę? Trochę dystansu, dziewczyno. To przecież nie na poważnie.
Grafika okładkowa: Ewa Enfer
Długo czekałam z sięgnięciem po zbiór esejów Mężczyźni objaśniają mi świat Rebekki Solnit. W grudniu, prawie dwa miesiące od początku fali protestów kobiet w Polsce, co chwilę słysząc ale o co ta awantura? Dziewczynom nie przystoi przeklinać. Uspokójcie się,nadszedł czas na skonfrontowanie własnych doświadczeń z doświadczeniami osoby dorastającej i żyjącej w innym rejonie świata, innej kulturze i innym społeczeństwie. Liczyłam chyba na to, że sytuacja jest tak zła tylko w moim przeświadczeniu. Że równość praw istnieje w rzeczywistości, a nie tylko na papierze. Że gdzieś, w innym miejscu, nie spotyka nas tyle złego. Zamiast tego zostałam zasypana lawiną informacji na temat zbrodni dokonywanych przez obecnych i byłych partnerów, seksistowskich żartów i mansplainingu (wyjaśnianie czegoś w sposób protekcjonalny i deprecjonujący rozmówcę; odnosi się przede wszystkim do tłumaczenia udzielanego kobiecie przez mężczyznę). Jednocześnie w mojej głowie wciąż pojawiały się wspomnienia, mniej lub bardziej odległe, zbyt dobrze pasujące do opisywanych przez Solnit sytuacji.
Na przykład dotyczące tego, jak chłopak, z którym się spotykałam, wciąż starał się postawić w pozycji autorytetu. To nic, że przygotowywałam go do egzaminów – zarówno w szkole, jak i na studiach. To nic, że intensywnie, bez skutku próbowałam pomóc mu podciągnąć znajomość języka angielskiego. I to nic, że na wielu płaszczyznach okazywałam się po prostu lepsza (dziś potrafię już to przyznać). Nie raz słyszałam, że po swoich studiach będę dobrą sekretarką w jego biurze. Że nic nie wiem na tematy społeczno-polityczne (ale na szczęście za każdym razem próbował mnie uświadomić i oczywiście pokazać, że moje poglądy są nieakceptowalne), chociaż to on wykazywał coraz dalej posunięty rasizm i brak zrozumienia dla wielu kwestii. Często okazywało się też, że to, o czym opowiadam, jest bardzo zabawne i nie mogłam skończyć wypowiedzi na interesujący mnie temat bez usłyszenia przynajmniej kilku żartów nie mających nic wspólnego ze stroną merytoryczną rozmowy. Kpiny z kobiet i feminizmu też były na porządku dziennym. Zwrócenie uwagi i powiedzenie, że po prostu sprawia mi to przykrość, nic nie dawało. To tylko żarty, nie bierz tego do siebie.
Nie był jedynym mężczyzną próbującym wyjaśnić mi świat. Kolega z pracy, dobrze wiedząc, że na co dzień (w tamtym czasie) zajmowałam się neuropsychologią, próbował mi wyjaśnić, jak działa ludzki mózg. Moje wtrącenia, że przecież to wiem, lub próby dodania czegoś od siebie nic nie dawały. Z radością kontynuował, niewiele robiąc sobie z tego, że w gruncie rzeczy mam na ten temat o wiele szerszą wiedzę. Cóż, może inny mężczyzna będzie w stanie mu przerwać i lepiej wytłumaczyć niektóre zagadnienia. Inni próbowali wyjaśnić mi, dlaczego feministki są gorsze, bo pochodzą od małpy, a inne kobiety są normalne (bo pochodzą od…? Tego nie potrafili wytłumaczyć). Słyszałam też, że dobrymi szachistami są tylko mężczyźni, nie zaprzątaj sobie tym głowy, po prostu jesteście gorsze,i że Netflix robi nierealistyczne filmy, bo pojawiają się w nich genialne lub obejmujące wysokie stanowiska kobiety. Co za feministyczny bełkot! Bajeczka dla lewaczek. Zostałam uświadomiona, że zawsze szuka się pań do sprzątania, bo robią to lepiej, a w ogóle co to za praca dla mężczyzny. Dowiadywałam się też, że kobiecie nie przystoi przeklinać (co to za język!), mieć tatuaży (kto ją zechce?!) i myśleć o karierze (kobieta powinna widzieć dla siebie tylko dwie drogi – zakon lub macierzyństwo).
Te historie to tylko wierzchołek góry lodowej, być może mało szkodliwe, ale bardzo irytujące i sprawiające, że złość zaczęła we mnie narastać coraz bardziej. Inne sytuacje, również z pozoru błahe, mogły prowadzić do czegoś znacznie gorszego. Chłopcy, którzy nie chcieli zrozumieć, że naprawdę nie chcę rozdawać swojego numeru telefonu osobom zaczepiającym mnie na ulicy. Nieznajomi mężczyźni z pociągu, wiele ode mnie starsi, sugerujący, że ich kolega ma he he, świetne i młode towarzystwo na powrót do domu.Pozornie niewinne czy mogę obok ciebie usiąść? późną porą w komunikacji miejskiej, gdy bałam się, że moje krótkie nie nie będzie wystarczająco dobrą odpowiedzią. Nie chcę lub nie mam ochoty interpretowane jako chcesz, tylko trzeba cię przekonać.Lepkie spojrzenia i coraz większe skracanie dystansu, gdy czekałam na peronie na powrót do domu. W końcu – rowerzysta stwierdzający, że klepnięcie obcej dziewczyny w pośladki to świetny pomysł. Rozmyślanie o tym, czy kogoś w jakiś sposób sprowokowałam – ale czym? Bluzą z kapturem, staniem akurat w tym miejscu czy byciem po prostu dziewczyną? Próby rozmawiania o tym z kimkolwiek, a szczególnie ze znajomymi płci męskiej, kończyły się zazwyczaj stwierdzeniem daj spokój, potraktuj to jako komplement.
To historie, które jako pierwsze przychodzą mi do głowy, gdy pomyślę o zachowaniach podszytych seksizmem skierowanych w moją stronę. Było tego o wiele więcej, części już nie pamiętam, negatywnego wydźwięku niektórych długo nie byłam świadoma. Przypadków z otoczenia dotykających koleżanki, znajome czy kobiety z rodziny nie będę wymieniać – to nie moje historie, a opowiedzenie ich nie zawsze jest łatwe. Skalę zjawiska dobrze obrazuje jednak jedno krótkie pytanie zadane na facebookowej grupie. Dziewczyny, czy spotkałyście się kiedyś z seksizmem ze strony mężczyzn? Trzysta komentarzy w bardzo krótkim czasie. Trzysta historii, od niedostania pracy ze względu na płeć, po napastowanie na tle seksualnym ze strony kolegi. I odwieczne dziewczyny, nie przesadzajcie, trochę dystansu.Zarówno ze strony chłopaków, co nie zaskakuje aż tak bardzo, ale też ze strony dziewczyn. Bo nie wszystkie jesteśmy takie przewrażliwione.
Jestem świadoma, że to nie dotyczy tylko nas, kobiet. Co jakiś czas przypominam sobie o kpiącym ładna z ciebie dziewczyna skierowanym w stronę chłopaka z długimi włosami i ale masz ciasne spodnie, nie było męskich? odnośnie do wąskich spodni kolegi. Jest mi z tego powodu przykro, bo marzę o świecie, w którym nie spotyka nas nic złego. Ale utopie nie istnieją. A ja znam rzeczywistość tylko ze swojej perspektywy. Dopóki wszyscy nie zaczniemy mówić o tym, co nas boli, nic się nie zmieni.