Karibu, pełnorożec, ren…a może po prostu Rudolf?
Święty Mikołaj, śnieżny zimowy dzień czy też symboliczny czerwony nos to jedne z pierwszych rzeczy, które przychodzą na myśl, gdy słyszy się słowo renifer. I prawidłowo! Ci słynni roślinożercy stali się wręcz synonimem wesołych i białych Świąt. Ale to nie wszystko, czym wyróżniają się spośród reszty zwierząt. Oto kilka innych powodów!
Czy te oczy mogą kłamać?
Pokryte śniegiem ziemie na Arktyce w prawie 90% odbijają padające na nie światło UV. Nie jest to jednak długość, którą rejestrują ludzie czy większość pozostałych ssaków. Doświadczają one w takich warunkach tzw. ślepoty śnieżnej; rogówki chwilowo stają się mętne, co zapobiega przedostawaniu się nadmiernej ilości promieniowania UV do wnętrza oka i uszkadzaniu siatkówki. Za to renifery zaadaptowały się do oświetlenia na zlodowaciałych terenach – dlatego są one w stanie widzieć światło o krótszych długościach fal niż pozostałe zwierzęta. Jest to bardzo przydatna umiejętność, gdyż dzięki temu potrafią dostrzec ślady drapieżników (mocz m.in. wilków) oraz znaleźć jedzenie (porosty) absorbujące światło UV, które zwierzęta mogą zaobserwować jako iluminacje.
Na tym jednak nie kończy się wyjątkowość oczu reniferów – wraz z następowaniem po sobie kolejnych pór roku, zmienia się ich odcień. Zimą tęczówki tych ssaków przyjmują niebieską barwę, a latem nabierają złocistego blasku. Nie jest do końca jasne, co dokładnie powoduje tę zmianę koloru. Prawdopodobnie wpływa na to stałe rozszerzenie źrenic spowodowane miesiącami spędzonymi w ciemności, co prowadzi do obrzęku tkanek gałek ocznych, ściskania ich włókien i w efekcie zmiany koloru odbijanego światła na niebieski. Inna teoria głosi, że barwa oczu reniferów wynika ze specyfiki klimatu Arktyki – trzech miesięcy ciągłego letniego słońca i trzech miesięcy całodobowych zimowych ciemności. Powoduje to zmiany w ilości melaniny – barwnika chroniącego narząd wzroku przed nadmiarem światła przez jego pochłanianie. W mroku nie ma potrzeby jej nadmiernej produkcji, przez co więcej fal barwnych dociera do siatkówki, a sama wrażliwość oczu reniferów na światło zimą wzrasta tysiąckrotnie, uwidaczniając właśnie ich niebieską barwę.
Obydwie teorie brzmią tak samo wiarygodnie, ale wciąż nie wiadomo, kto ma rację.
Kostkowy język…i nie tylko!
Podczas chodzenia renifery wydają dźwięk klikania, słyszalny szczególnie podczas przemieszczania się całego stada. Odgłos ten jest spowodowany przeskakiwaniem ścięgien nad kośćmi trzeszczkowymi w ich stopach. Uważa się, że takie „klikanie” pomaga członkom stada komunikować się między sobą, a przy znacznym nasileniu może oznaczać sygnał do ucieczki.
Na oczach i stawach nie kończy się wyjątkowość reniferów. Posiadają bowiem jeszcze dodatkowo kilka innych cudacznych narządów, zaczynając od nosa z „wbudowaną” termoregulacją. Jest on pełen naczyń krwionośnych, które odbierają ciepło z powietrza opuszczającego ciało i ogrzewają zimne, gdy wchodzi ono do dróg oddechowych. Ponieważ układ naczyń nosa łączy się ściśle z mózgowym, zapewnia także odpowiednią, stałą temperaturę do funkcjonowania tego ostatniego narządu.
Będąc już przy głowie – reniferowe poroża są niczym krzyk mody, zmieniają się co roku. Samce pozbywają się swoich na początku grudnia, a samice dopiero pod koniec zimy lub wczesną wiosną. Tutaj nasuwa się pewna łamigłówka. Jak wspomniano, samce reniferów gubią swoje poroże na początku grudnia. Jednak w składzie zaprzęgu świętego Mikołaja można zaobserwować, że każdy z nich posiada dorodną parę. Co to może oznaczać?
Otóż tylko jedno: sanie Gwiazdora są ciągnięte jedynie przez samice! A konkretniej dziewięć.
Każda z nich ma swoje imię: Kometek, Amorek, Błyskawiczny, Fircyk, Pyszałek, Tancerz, Złośnik, Profesorek oraz najsłynniejsza: Rudolf Czerwononosy.
Nie można również zapomnieć o ich kopytach – podczas lata są one bardziej miękkie, zapewniając dodatkową przyczepność przy mokrej ziemi, a zimą stają się twarde, zapobiegając ślizganiu się na lodzie.
Skandynawskie renifery
Zakłada się, że pełnorożce (inna nazwa dla renifera) wyemigrowały z terenów dzisiejszego Ohio około dziesięć tysięcy lat temu. Obecnie najwięcej osobników znajduje się w niektórych regionach Azji (głównie Rosji), Ameryce Północnej (Kanadzie i Alasce) oraz w Europie (krajach skandynawskich). Na tych ostatnich warto się skupić, gdyż istnieje mocna więź między nimi a reniferami.
W Finlandii na przykład są one na tyle uwielbiane przez społeczność, że aby przeciwdziałać wypadkom drogowym z ich udziałem, łapanym osobnikom zdecydowano się malować poroże farbą odblaskową. I zadziałało! Co więcej, postanowiono zaangażować do pomocy policji czworonogiego pomocnika. Samica, nazwana Maija, dostała nawet własny mundur i była uwielbiana przez kraj. Niestety zginęła w 2011 r. w wypadku drogowym podczas służby, zostawiając po sobie młodego syna – Artturiego. Poszedł on śladami matki i także pomaga czuwać nad bezpieczną jazdą w arktycznych warunkach.
Ponadto w Norwegii istnieją tzw. farmy reniferów, gdzie można spotkać i (spróbować!) dotknąć prawdziwego zwierzaka. W tym skandynawskim kraju znajduje się ponad dwadzieścia pięć tysięcy tych stworzeń; na obszarach górskich na południu oraz w Svalbardzie i okolicach. Niedaleko miasta Trondheim można nawet ujrzeć prawdziwy rarytas – renifera albinosa!
Niepozorni sportsmeni
Mimo iż Bambi ukazał maluchy z rodziny jeleniowatych jako urocze fajtłapy, to jeśli mowa o umiejętności chodzenia, animacja jest daleka od prawdy. W ciągu jedynie 90 minut od urodzenia młode potrafią biegać niczym Usain Bolt, a niedługo po tym nie mają też problemu z utrzymaniem prędkości około 80 km/h przez kilka godzin dziennie. A nawet przez miesiąc!
Jak już łatwo wywnioskować, renifery to istoty doskonale przystosowane do biegania, ale oprócz tego są też wybitnymi pływakami. Ich szybkość w wodzie przewyższa trzykrotnie prędkość przeciętnego człowieka.
Jednak każdy Superman potrzebuje swojego kryptonitu, renifery nie są wyjątkiem. Te urokliwe zwierzęta mają pewien problem z… oddawaniem moczu. Otóż muszą to robić bardzo często i nie potrafią przy tym jednocześnie chodzić – przez to co jakiś czas (około 7,5 km) zatrzymują się i odpowiadają na zew natury. W języku fińskim stało się to inspiracją dla powstania jednostki miary zwanej poronkusema, która była używana jako staromodny opis odległości na wsi.
Skoro już mowa o nietuzinkowych zwyczajach…
Grzech nie wspomnieć o pewny czerwononosym micie. Ale czy jest nim naprawdę?
Otóż wcale nie! Renifery mogą mieć czerwone nosy. Jeden z powodów to wcześniej wspomniana ogromna ilość naczyń krwionośnych. Drugi jest… cóż, mniej przyjemny.
Pewne muchy z rodzaju Cephenemyia umieszczają swoje larwy w nozdrzach reniferów. Rosną one potem także w gardle lub zatokach ssaków, co powoduje miejscowy stan zapalny i tym samym czerwony kolor. Intruzi są jednak „wykichiwani” na wiosnę. Fuj!
Pollyanna
Ponad 80 lat temu żyła pewna urokliwa reniferzyca zamieszkała na… okręcie podwodnym! Jak do tego doszło? Są dwie teorie opisujące, w jaki sposób Pollyanna, bo tak miała na imię ta samiczka, trafiła na pokład brytyjskiego HMS Trident. Pierwsza z nich wspomina o tym, że podczas posiłku z rosyjskim admirałem kapitan łodzi opowiadał o swojej żonie, której problem sprawiało pchanie wózka w zaśnieżonej zimą Anglii. Rosjanin miał wziąć sobie do serca te słowa, gdyż w 1941 r. podarował on Brytyjczykowi czworonogą pomoc. Według drugiej wersji prezent miał być wyrazem wdzięczności dla załogi okrętu za pomoc w walce z siłami niemieckimi na kole odbiegunowym. Koniec końców rezultat był jeden: Pollyanna zamieszkała na pokładzie HMS Trident.
Samica renifera pływała z załogą przez sześć tygodni, zanim kapitan zdecydował się oddać ją w ręce londyńskiego zoo (zamiast używania jej jako pomocy do ciągnięcia wózka dla swojej żony). Pollyanna jednak nigdy nie zapomniała czasu spędzonego na okręcie, gdyż za każdym razem, kiedy wybrzmiewał dźwięk syreny, opuszczała głowę (tak jak miała w zwyczaju na pokładzie, gdy nurkowano). Co ciekawe, reniferzyca zmarła w 1947 r., w tym samym roku, w którym HMS Trident został zezłomowany.