Jedyne, co potrzebne jest światu, to akceptacja.
Grafika okładkowa: Paulina Malicka
Czasem mówi się, że ile ludzi na świecie, tyle opinii. Jednak uogólniając (czego nie lubię robić), każda osoba w każdym temacie wymagającym sformułowania własnego zdania może postawić się w trzech „pozycjach” – białej, czarnej lub szarej. Można zaryzykować stwierdzenie, że najwięcej jest ludzi „szarych”, podających w wątpliwość, analizujących, krytycznie myślących, nie podążających ślepo za wybraną ideą. Co jednak sprawia, że coraz więcej osób w obecnych czasach chce na siłę wpychać swój pogląd innym? Co czyni z nich tych, którzy uważają, że ich stanowisko jest najlepsze?
Nie chcę zgłębiać tutaj zakamarków ludzkiego umysłu, szukając odpowiedzi na powyższe pytania. Prawdopodobnie jednoznacznej i pewnej odpowiedzi i tak bym nie otrzymał. Bardziej zastanawia mnie to, jak smutne, przynajmniej w ostatnich miesiącach czy latach, stało się patrzenie na innego człowieka przez pryzmat jego poglądów. Wpływ na to miały na pewno obecne wydarzenia w Polsce i na świecie – pandemia, szczepionki czy, wciąż kontrowersyjna, sprawa aborcji. Trzeba też oddzielić stanowisko co jest smaczniejsze – banan czy mandarynka – od tych sytuacji, gdy przekonanie i działania, które są niejako jego skutkiem, wpływają na innych ludzi. Jednak czy zawsze muszą wystąpić działania? Niekoniecznie, będąc np. przeciwnikiem aborcji, można nie wciskać tego zakazu innym do gardła. Uwaga, plot twist – to działa też w drugą stronę – można być zwolennikiem aborcji, ale nie oznacza to, że w porządku jest patrzeć krzywo na ludzi o odmiennym poglądzie. Na tym etapie muszę dodać – ten tekst nie ma na celu urażenia żadnej grupy społecznej, żadnego człowieka, nie zamierzam też, w miarę możliwości, ujawniać swoich ani bezpodstawnie krytykować czyichś poglądów.
Nie wpychajmy nachalnie sobie do umysłów swoich poglądów. Możemy je „reklamować” i głosić, ale róbmy to z poszanowaniem dla każdego człowieka, kulturalnie – cokolwiek by to znaczyło.
No właśnie – bezpodstawnie – czy człowiek, który opiera swój pogląd na wierze, badaniach, tradycji czy nawet na obawie o ten malutki procent powikłań w szczepionkach jest tym gorszym? Czy musi skrywać się po kątach albo bać się ujawnienia swoich opinii ze względu na wykluczenie, wytykanie palcami czy utratę znajomości? Wychodzę z założenia, że każda osoba – zgodnie ze słynnym cytatem żyj i daj żyć innym – może myśleć co chce, dopóki nie rani tym innych. Pozwolę sobie nawet zaryzykować stwierdzenie, że jeśli ktoś uważa, że w jego kraju powinno być mniej obcokrajowców – to też jest okej! Dopóki on czy ona nie krzywdzi, nie upokarza, ani nie ubliża nikomu – daje mu normalnie żyć. To dosyć radykalny przykład, wręcz ocierający się o granice rasizmu czy ksenofobii, jednak można to odnieść również do trochę mniej drastycznych przypadków. Głośne ostatnimi czasy pandemia i szczepienia – ktoś wierzy w światowy spisek koncernów farmaceutycznych albo ma podejrzenia dotyczące badań nad wirusem? Ma do tego prawo. Ktoś nie chce się szczepić i odradza to swoim bliskim? Ma do tego prawo. Tylko proszę, nie wpychajmy nachalnie sobie do umysłów swoich poglądów. Możemy je „reklamować” i głosić, ale róbmy to z poszanowaniem dla każdego człowieka, kulturalnie – cokolwiek by to znaczyło. Jednocześnie też zachowujmy się z godnością wobec tych, którzy dzielą się ze światem swoimi ideami – o ile robią to w przyzwoity sposób, a to, co głoszą, jest bezpieczne dla każdego. Przepis na to jest prosty. Nie interesuje cię zmiana swoich poglądów, przejdź obojętnie wobec reklamy, wyrzuć ulotkę do kosza, a dla odważnych – uśmiechnij się do człowieka, który dzieli się swoją wiarą z tłumem.
Warto się zastanowić, czy nie szkoda nam czasu i nerwów na podziały, na kłótnie, na wyśmiewanie innego człowieka wyłącznie z powodu poglądów, jakie reprezentuje. Nie może być tak, że przez siłę tłumu głoszącego jakiś pogląd inni ludzie w obawie o bezpieczeństwo boją się ujawnić ze swoją tożsamością.
Regina Brett w swojej książce Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na najtrudniejsze chwile w życiu zawarła myśl życie jest zbyt krótkie, żeby tracić czas na nienawiść. Odkładając na bok chrześcijański charakter tego zbioru felietonów, wyżej wspomniane zdanie można idealnie odnieść do tematu mojego wywodu. Warto się zastanowić, czy nie szkoda nam czasu i nerwów na podziały, na kłótnie, na wyśmiewanie innego człowieka wyłącznie z powodu poglądów, jakie reprezentuje. Nie może być tak, że przez siłę tłumu głoszącego jakiś pogląd inni ludzie w obawie o bezpieczeństwo boją się ujawnić ze swoją tożsamością, orientacją seksualną czy z poglądem dotyczącym szczepionek lub aborcji. Nie musimy się kochać, nie zamierzam rzucać tutaj frazesami o tym, że miłość do drugiego człowieka jest najważniejsza i do niej powinno się dążyć. W życiu każdego zdarzają się różne okoliczności wpływające na jego stosunek do jakichś grup społecznych bądź do kogoś prywatnie – i w porządku jest kogoś nie lubić, unikać czy żywić do niego urazę. Ale sądzę, że dla lepszego jutra trzeba się szanować i akceptować, niezależnie od poglądów. I wiem, może powiesz, że jestem marzycielem, lecz nie jestem jedynym. Mam nadzieję, że pewnego dnia do nas dołączysz i świat stanie się jednością (John Lennon).