Dozgonna wierność, masturbacja i wręczanie prezentów.
Miłość – dla niektórych może być sensem życia, dla innych twórczym natchnieniem. Odwzajemniona potrafi uczynić każdy dzień lepszym, jednostronna – przyczyniać się do codziennej udręki. Jedni nazwą ją emocjonalną burzą, drudzy jedynie chemiczną reakcją organizmu. Nie da się jednak zaprzeczyć temu, że każde zwierzę żyjące na Ziemi (w tym człowiek) ma zakorzenione w genach dążenie do znalezienia drugiej połówki. Czasem jest to związek tylko na chwilę, czasem na całe życie – jak świat długi i szeroki, tak przykładów różnych zwierzęcych miłosnych historii można znaleźć niemało, a każda z nich potrafi być oddzielną, intrygującą opowieścią.
Razem przez świat
Z biologicznego punktu widzenia jednym z podstawowych celów życia jest przedłużenie gatunku. W związku z tym logicznym rozwiązaniem wydaje się poligamia i łączenie się z wieloma partnerami seksualnymi w celu wydania jak największej liczby potomstwa. I w większości przypadków tak właśnie się dzieje. Na świecie można jednak znaleźć zwierzęta, które postawiły na monogamię i złączenie się z jednym partnerem aż do śmierci. Najwięcej takich zachowań obserwuje się wśród ptaków.
Sztandarowym przykładem i symbolem nie tylko wierności, ale i miłości stały się łabędzie, które tworzą pary na całe życie, albo przynajmniej na kilka sezonów. Zdarza się jednak, że samce wychowują nieświadomie nie swoje młode, więc nawet do związków tak, mogłoby się wydawać, czystych zwierząt wdziera się odrobina niewierności. Warto pamiętać, że monogamia ma w przypadku łabędzi ogromne znaczenie, jeśli zwróci się uwagę na fakt, że są to ptaki migrujące. Poświęcają znaczną ilość czasu na dotarcie do swoich zimowisk w odpowiedniej porze roku, nie mogą więc go tracić na szukanie kolejnego partnera / kolejnej partnerki.
Inni zwolennicy monogamii wśród ptaków to m.in. gołębie grzywacze, kruki, papużki nierozłączki, pingwiny czy bociany. W przypadku tych ostatnich warto wspomnieć o historii ciekawej chorwackiej pary. Pewnego dnia roku 1993 mieszkający tam mężczyzna znalazł postrzeloną bocianicę, której nadał imię Malena. Zaopiekował się nią, jednak nie udało się jej wrócić do pełni sił i wyemigrować z kraju na czas zimy, została więc ze swoim wybawicielem. Wszystko się zmieniło, gdy pojawił się drugi, zdrowy bocian nazwany Klepatanem. Dwójka ptaków postanowiła się złączyć, lecz nawet uczucie między nimi nie dodało Malenie sił potrzebnych do odlotu. Mimo to przez ponad 20 lat Klepatan wracał do swojej chorwackiej ukochanej, z którą doczekał się już ponad 60 sztuk potomstwa.
Wskutek obserwacji ptaków dowiedziono, że przeważająca liczba ich gatunków w mniejszym lub większym stopniu jest monogamiczna. Poza wyżej wspomnianym aspektem migracji, dość istotny czynnik, który może mieć wpływ na taki sposób łączenia się w pary, stanowi składanie jaj. Są one wysiadywane przez oboje rodziców na zmianę albo tylko przez samicę, którą w tym okresie musi zajmować się partner. Bardzo podobnie wygląda sytuacja tuż po wykluciu – pisklęta niektórych gatunków na tym etapie nie są zdolne do opuszczenia schronienia. W takim przypadku jeden rodzic wyrusza na poszukiwanie jedzenia dla siebie i młodych, a drugi, najczęściej samiec, pilnuje gniazda.
Ciekawe przykłady monogamii w świecie przyrody można znaleźć też wśród owadów. Kolonią termitów niezmiennie może rządzić jedna królowa z tym samym królem nawet przez 50 lat.
Gromadą zwierząt, u których monogamię obserwuje się dość sporadycznie, są ssaki. Nie oznacza to jednak, że nie występuje ona wśród nich wcale. Gatunki tworzące tego typu związki to m.in. lisy, bobry czy bardziej egzotyczne gibony. Duże znaczenie ma tutaj karmienie mlekiem – w przeciwieństwie do ptaków samiec ssaka nie może wyręczyć w tym samicy. Wyrusza więc na kolejne miłosne podboje…
Więcej niż jedno zwierzę to…
Zdecydowana większość zwierząt na świecie stawia jednak na poligamię i obcowanie płciowe z wieloma partnerami/partnerkami. Bardzo często łączy się to z gromadzeniem się w stada, m.in. haremowe, czyli złożone z jednego samca, kilku samic i ich potomstwa. W zależności od gatunku młode, gdy osiągną odpowiedni wiek, są wyganiane ze stada lub zostają w swoim – nazywa się je wtedy wielopokoleniowym. Do pierwszej grupy można zaliczyć np. blisko spokrewnione z alpakami wikunie andyjskie, do drugiej natomiast należą naczelne słynące z tworzenia gromady o bardzo skomplikowanej hierarchii.
Jednak życie w stadzie nie zawsze równa się z poligamią. W wilczej watasze składającej się z kilku lub kilkunastu osobników najczęściej jedynie przewodzący samiec i samica – para alfa – mogą się rozmnażać. Co więcej, obserwuje się, że wadera po utracie partnera raczej nie podejmuje żadnych kontaktów seksualnych z innym osobnikiem. Mimo to zdarza się, że jeden basior odbija drugiemu partnerkę, szczególnie jeśli to dopiero początek ich znajomości.
Mniejszość w zwierzęcym świecie stanowią również gatunki, u których funkcjonuje matriarchat, czyli dowodzenie stadem przez samicę. Za przykład może tu posłużyć hiena cętkowana (a właściwie krokuta cętkowana, bo tak brzmi jej właściwa, naukowa nazwa) – samce tego gatunku ogólnie są mniejsze i słabsze i to samice decydują o odbyciu stosunku. Dodatkowo u żeńskich hienowatych stwierdza się obecność tzw. pseudopenisa lub pseudofallusa. W rzeczywistości jest to niezwykle rozwinięta łechtaczka, która swoimi zadziwiającymi rozmiarami może przez ludzi zostać pomylona z prąciem. Sprawia ona krokutom wiele kłopotów – od względnie błahych dla samca, związanych z trudnością podczas kopulacji (musi się on porządnie nagimnastykować, by dostać się do zwiotczałego narządu płciowego samicy), do poważnych dla matki i jej młodych, bowiem bardzo duży odsetek rodzicielek umiera wskutek poporodowych kompilacji zdrowotnych, a aż 65-70% potomstwa należącego do pierworódek umiera ze względu na niedotlenienie w czasie przechodzenia przez drogi rodne.
Wybierz mnie!
Zanim jednak dojdzie do wiecznego (lub chwilowego) związania się, każdy z partnerów musi się przypodobać drugiej stronie. Okres zalotów przyjmuje różne nazwy w zależności od rodzaju zwierzęcia – u jeleni ma miejsce rykowisko, u łosi bukowisko, a gody ptaków nazywane są tokami. Z reguły to samiec napina się, stroi, przynosi prezenty, wykonuje wszelkiego rodzaju rytualne tańce itp., lecz są od tego wyjątki. Przykładowo, żyjące na terenach afrykańskich sawann antylopy topi cechują się nietypowym wśród zwierząt zachowaniem, mianowicie – to samice walczą między sobą o partnera.
Jednakże nawet w świecie zdominowanym przez męskie zaloty można znaleźć perełki warte wspomnienia. Jedną z nich są żyjące na terenie Australii i Nowej Gwinei ptaki z rodziny altanników. Kiedy przychodzą gody, samce budują altanki (stąd nazwa rodziny), które ozdabiają znalezionymi, głównie niebieskimi, rzeczami. Są wśród nich przedmioty zarówno pochodzenia naturalnego (pióra, owoce itp.), jak i stworzone przez ludzi (np. długopisy czy sznurki). Gdy jakaś samica zainteresuje się zbudowaną konstrukcją, samiec zaczyna tańczyć i pokazywać swojej potencjalnej wybrance elementy dekoracji, z których jest najbardziej dumny. Jeśli dojdzie do kopulacji… partnerka odlatuje tuż po jej zakończeniu. Altanki zupełnie nie nadają się bowiem na gniazdo, przyszła ptasia mama musi zbudować je sama od zera. Takie zaloty mają też swoją ciemną stronę – zaobserwowano, jak samce podkradają elementy wystrojów z innych altanek, a nawet je niszczą, by tylko zwiększyć swoje szanse.
Serce samicy może zostać skradzione poprzez oferowanie jej podarków. Żyjące w klimacie umiarkowanym i subtropikalnym owady z rzędu wojsiłek, osiągające od 2 do 35 mm długości, właśnie w ten sposób starają się sobie przypodobać. Samiec daje swojej wybrance różnego rodzaju prezenty – w przypadku gatunków drapieżnych może być to upolowana zdobycz, natomiast te nieparające się łowami stawiają najczęściej na znalezione martwe owady lub wydzieliny z własnych gruczołów ślinowych. Zdarza się również, że niektóre dary wykradane są z pajęczych sieci, by dodatkowo pochwalić się umiejętnością uniknięcia pożarcia.
A skoro o pająkach mowa, warto wspomnieć o darowniku przedziwnym, którego samiec w celu zachęcenia samicy do kopulacji przynosi jej ofiarę zawiniętą w kokon. Jednakże podczas seksualnych uniesień cały czas trzyma on swój podarek na wypadek, gdyby wybranka chciała uciec lub go zaatakować. Sam jednak nie jest święty. Zdarzają się sytuacje, gdy oferowany kokon nie zawiera żadnej zdobyczy. Bywa i tak, że po udanej kopulacji zalotnik zabiera samicy prezent i wyrusza na poszukiwanie kolejnej okazji…
Prokreacja i co jeszcze?
Od wielu lat przyrodnicy badają temat przyjemności z seksu w świecie zwierząt. Co więcej, wskutek różnych obserwacji otrzymano intrygujące wyniki. Całe grono gatunków (głównie kręgowców wyższych) miewa skłonności do homoseksualizmu czy masturbacji. Prym wiodą w tym małpy, w szczególności szympansy bonobo, u których zachowania seksualne w obrębie tej samej płci stanowią nawet 75% wszystkich tego typu kontaktów. Jak się okazuje, jest to niezwykle przydatne w budowaniu relacji w stadzie. Zaobserwowano bowiem, że czysto heteroseksualne samice znajdują mniej przyjaciółek, a w konsekwencji trudniej im zapewnić niezbędne do pozytywnego rozwoju potomstwa grupowe wychowanie. Homoseksualne kontakty nie są jednak zarezerwowane tylko dla płci żeńskiej – praktykują je także samce. Bonobo stanowią również przykład gatunku, u którego odnotowuje się zachowania mogące być określone jako petting kontakty seksualne „twarzą w twarz”, pocałunki językowe czy sięganie po różne przedmioty pełniące rolę erotycznych akcesoriów. Szympansy te, mimo że żyją w stadach, nie utrzymują jednak więzi rodzinnych. W związku z tym kontakty seksualne pomiędzy spokrewnionymi ze sobą osobnikami nie są niczym nadzwyczajnym – szczególnie że kopulacja jest przez nie wykorzystywana jako forma powitania, godzenia się czy „przywileju” otrzymywanego w zamian za jedzenie.
Aspekt seksualności jest również szeroko rozwinięty u waleni, w tym delfinów – mimo że na pierwszy rzut oka nie sprawiają wrażenia zwierząt mogących dokonać wiele w tej dziedzinie życia. Nie stronią one od gry wstępnej, na którą składa się pocieranie i pieszczenie genitaliów partnera płetwami czy pyskiem. Co więcej, penetracja u delfinów odbywa się w obrębie dwóch płci, co jest możliwe dzięki obecności otworów genitalnych zarówno u samic, jak i samców. Dodatkowo nie jest do tego wykorzystywany jedynie penis – obserwowano m.in., jak samice delfinów płyną razem „złączone” za pomocą płetwy grzbietowej jednej z nich wsuniętej w pochwę drugiej. Równie często w celu zaspokojenia wzajemnych potrzeb zwierzęta te wykorzystują czubek pyska i dolnej szczęki. Od dawna wiadomo też, że u tych morskich ssaków ogromną rolę odgrywają wydawane przez nie dźwięki. Jak się okazuje, nie służą one jedynie do komunikacji, bo przydatne są również w sferze seksualnej. Delfiny plamiste na przykład wysyłają serię dźwięków o odpowiedniej częstotliwości w stronę genitaliów drugiego osobnika, co działa na niego pobudzająco. Co więcej, nie jest to tylko heteroseksualne zachowanie godowe, obserwuje się je także pomiędzy samcami. Jakby tego było mało, delfiny butlonose nie krępują się z próbami kopulacji z innymi zwierzętami, np. rekinami czy żółwiami morskimi, którym wsuwają swoje 30-centymetrowe prącie w tkankę miękką pod tylną częścią skorupy.
Przyglądając się takim zachowaniom, nie sposób się nie zastanowić, czy przedstawicielami fauny nie kieruje coś więcej niż tylko prymitywne instynkty. Naukowcy od lat próbują rozwiązać tę tajemnicę i odkryć, czy w świecie zwierząt istnieje np. miłość romantyczna, taka jak u ludzi. Rozkładają jej aspekty na czynniki pierwsze, skanują mózgi różnych gatunków, badają ich zachowania, a mimo to nie są w stanie dojść do jednej, zgodnej konkluzji. Faktem jest jednak, że miłosne życie zwierząt zaskakuje i udowadnia, że faunistyczny świat seksu, miłości i partnerstwa potrafi zadziwić czy wprawić w zachwyt.