Game jam, czyli tworzenie gier z prędkością światła
Zawsze chciałeś robić gry, ale nigdy nie było okazji? Jesteś osobą, która programuje, tworzy grafikę albo zajmuje się udźwiękowieniem? A może po prostu chciałbyś się spotkać i miło spędzić czas, robiąc grę? Dzięki temu i podobnym ogłoszeniom zamieszczanym w internecie przez Koło Naukowe Twórców Gier „Polygon” w wybrany zimowy weekend, w tym samym miejscu w stolicy co roku spotyka się ponad setka miłośników gier. Tych rozumianych nie tylko jako komputerowa rozrywka, ale przede wszystkim jako coś, co można zaprojektować i przekuć w rzeczywistość własnymi rękami. Przychodzą oni z zamiarem stworzenia jak najlepszego produktu w jedynie 48 godzin. Skąd ten pośpiech? Na tym właśnie polega game jam, wydarzenie stworzone z myślą o fanach gier komputerowych. Przez, czasami, kilka godzin, a nierzadko – kilka dni, zwykle pracując w grupach, należy stworzyć koncepcję, projekt i finalny, działający produkt. Święto graczy przyciąga nie tylko pracowników branży, ale także (a może przede wszystkim) amatorów, chcących sprawdzić, czy mają smykałkę w tej dziedzinie. Od wejścia czuć podekscytowanie pomieszane z dużą dozą niepewności – nie wiadomo, jaki będzie motyw przewodni zadania, niektórzy nie mają jeszcze skompletowanych zespołów, a inni nie są pewni, czy podołają wyzwaniu.
Z czym je się ten dżem?
Termin game jam powstał z połączenia nie tylko dwóch słów, ale trochę także dwóch światów. Game odnosi się po prostu do gier komputerowych, a dołączone do niego jam wzięło się z tzw. jam session, spotkań artystów polegających na tworzeniu muzyki bez wcześniejszego przygotowania i wyraźnego pomysłu na to, co może się danego dnia wydarzyć. Game jam to więc nic innego niż wydarzenie, podczas którego już nie muzycy, a miłośnicy i twórcy gier komputerowych w krótkim czasie starają się z pomysłu stworzyć grywalne dzieło, mogące być początkiem czegoś większego.
Nie jest to coś, co powstało rok czy dwa temu. Już na początku XXI w. deweloperzy gier wideo: Chris Hecker i Sean Barrett, zaciekawieni możliwościami nowoczesnego sprzętu w zakresie generowania dużej liczby obiektów graficznych 2D, zaczęli współpracę z Dougiem Churchem, Jonathanem Blowem i Casey Muratori. Celem całej piątki było rozwinięcie silnika gry komputerowej (innymi słowy głównej części kodu gry odpowiedzialnej za interakcję między poszczególnymi elementami dzieła), który specjalizowałby się w generowaniu ogromnych liczb obiektów 2D tworzących w efekcie animację. Hecker i Barrett nadali temu spotkaniu nazwę Zerowego Indie Game Jamu (0th Indie Game Jam). Tak zaczęła się historia cyklicznego święta miłośników gier komputerowych.
Niektórzy twierdzą, że aktualnie nie ma weekendu, żeby gdzieś na świecie nie odbywał się game jam. Biorąc pod uwagę liczbę organizacji czy wspólnot odpowiedzialnych za ich koordynowanie (wśród nich m.in. odbywający się w ponad stu krajach Global Game Jam, Weekly Game Jam czy Nordic Game Jam) jest to możliwe. Wydarzenia organizowane są zarówno na ogromną (jak w przypadku Global Game Jamu – w ośmiuset lokalizacjach w ponad stu krajach), jak i niewielką, lokalną (polski Copernicus Game Jam) skalę. Żeby wziąć udział, nie trzeba być specjalistą. Wystarczą właściwie dobre chęci, zgrany (czasem dopiero poznany) zespół i podstawowa wiedza z zakresu tworzenia gier. Chyba że komuś nie zależy wyłącznie na dobrej zabawie, a na nagrodach – bo część wydarzeń oferuje uczestnikom więcej niż symboliczny puchar na zakończenie wydarzenia. Wtedy strategię maratonu dobrze przemyśleć wcześniej. Jak zostało już wspomniane, czas na stworzenie gotowego produktu jest ściśle ograniczony. Wszystkie drużyny startują i kończą w tym samym momencie, zwykle po upływie od 24 do 72 godzin. Po tym czasie następuje prezentacja stworzonych gier – należy pokazać, że rzeczywiście działają, omówić koncepcję i zaprezentować rozgrywkę.
Motyw przewodni
Każdy game jam ma inny temat przewodni – sformułowany w jednym słowie lub opisany całą frazą, odnoszący się do konkretnej koncepcji czy idei. Twórcy poznają go na sekundy przed startem maratonu, a to, co z nim zrobią, zależy tylko od nich. I tak temat zeszłorocznego PolyJamu, odbywającego się w ramach Global Game Jamu, stanowiły korzenie (roots), a tegorocznego – śmiech, a dokładniej uczestnicy dostali zadanie „Make me laugh”. Ogromna ilość możliwych interpretacji dała podstawę do stworzenia wielu bardzo różnych od siebie gier – nie tylko pod względem sterowania, przedstawianej historii czy używanego medium, ale również interpretacji tematu. W czasie prezentacji można było zobaczyć grę ze wspinającą się po drabinkach ośmiornicą w roli głównej, taką, w której gracz wciela się w rolę wiedźmy tworzącej magiczne mikstury czy polegającą na przeprowadzeniu bezpiecznie rodziny dzików przez centrum miasta.
Wcześniejsze edycje Global Game Jamu, a więc też i PolyJamu organizującego swoje wydarzenia w ramach globalnej sieci, to tematy takie jak: dualność, zgubione i znalezione, rytuał czy transmisja. Do nich wszystkich można podejść na wiele sposobów, sięgając po różne typy rozgrywki i sposoby sterowania. W trakcie wspomnianego już, warszawskiego wydarzenia przez lata pojawiły się gry obsługiwane za pomocą kilku myszek jednocześnie, wydrukowanego w trakcie maratonu z użyciem drukarki 3D joysticka czy z wykorzystaniem urządzeń sterujących VR (wirtualna rzeczywistość, w której gracz zanurza się w wirtualny świat dzięki odpowiednim goglom i padom). Były także bardziej standardowe rozwiązania w postaci klawiatury i myszki, ale wydaje się, że największą popularnością cieszyły się gry muzyczno-rytmiczne wykorzystujące do sterowania głos czy wymagające od gracza wciśnięcia właściwego przycisku w odpowiedniej, zgodnej z rytmem, chwili.
Wśród polyjamowych propozycji co roku można zauważyć dużą różnorodność, jeśli chodzi o rodzaje proponowanych rozgrywek. Nie brakuje wśród nich karcianek, gier strategicznych i zręcznościowych, a także tych typu tower defense, polegających na obronie określonego miejsca na mapie. Wszystkie propozycje uczestników PolyJamu można znaleźć na stronie globalgamejam.org. Być może wśród wielu koncepcji znajdzie się taka, która okaże się warta śledzenia i która w przyszłości stanie się czymś więcej niż weekendowym projektem.
Jak widać, twórców ogranicza więc tylko czas i wyobraźnia. Temat, nawet najbardziej metaforyczny, nie jest przeszkodą w tak kreatywnym i proponującym nietuzinkowe rozwiązania środowisku.
Kiedy opadnie kurz
Game jamy to jednak nie tylko okazja do twórczego wyżycia się poprzez stworzenie czegoś, o czym za chwilę się zapomni. Dzięki nim można przede wszystkim sprawdzić, czy tworzenie gier jest tak ciekawe, jak się wydawało, i czy warto z tym wiązać swoją przyszłość. Jeśli chodzi o większość game jamów, a na pewno Global Game Jam, ostateczne dzieło należy do autorów, mogą więc oni później dowolnie rozwijać i modyfikować swoją grę. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po kilkunasto- czy kilkudzięciogodzinnym maratonie odłożyć projekt na jakiś czas, dać sobie (i jemu) odpocząć i w końcu wrócić do pomysłu, żeby go dopracować i być może – przy dobrych wiatrach – zaproponować graczom godziny dobrej rozrywki.
Warto pamiętać też, że nie jest to wydarzenie skierowane tylko do deweloperów i programistów. W zespole zawsze potrzeba grafika, a nierzadko też twórców ścieżki dźwiękowej i dialogów. Można więc nie mieć nic wspólnego z tajemniczym dla wielu obszarem programowania gier, żeby spróbować swoich sił na game jamie. Może dzięki temu uda się odnaleźć w roli twórcy grafiki 2D albo 3D? A jeśli nie, to nic straconego – można spędzić weekend w miłym towarzystwie, zjeść tony pizzy i już nigdy nie wrócić do tematu gier. Warto na pewno spróbować, bo wydarzeniom zawsze towarzyszy niepowtarzalna atmosfera – a to wszystko dzięki zebraniu w jednym miejscu tak wielu kreatywnych umysłów.
Kolejny Global Game Jam już w styczniu 2025! Pozostaje mieć nadzieję, że znów będzie mu towarzyszył lokalny, polski odpowiednik.
Chcesz zobaczyć, jak wyglądała edycja z 2023? Jest na to sposób! Obejrzyj nasz filmik!