Jak budować toksyczne relacje i utrwalać krzywdzące stereotypy – Sherry Argov i Dlaczego mężczyźni kochają zołzy.
Poradnik Dlaczego mężczyźni kochają zołzy? po raz pierwszy został wydany na początku XX w. Niedługo potem okrzyknięto go kultowym, a użytkowniczki kobiecych forów nadal go sobie polecają, gdy padają pytania o to, jak skutecznie uwodzić mężczyzn i budować związki. Treść książki Argov nie ma jednak nic wspólnego z tworzeniem zdrowych relacji. Stanowi raczej zbiór sztuczek i rad pomagających zmanipulować potencjalnego partnera, uwikłać go w toksyczny układ i owinąć wokół palca. Poradnik momentami może wydawać się nawet zabawny – udawanie szalenie zajętej, przedsiębiorczej i wcale niepotrzebującej miłości kobiety przypomina rady prowadzące do porażki miłosnej rodem z filmów z Bridget Jones w roli głównej – gdyby nie to, że rzeczywiście może być szkodliwy poprzez dokładanie kolejnej cegiełki do umacniania męsko-damskich stereotypów.
Poradnik momentami może wydawać się nawet zabawny – udawanie szalenie zajętej, przedsiębiorczej i wcale niepotrzebującej miłości kobiety przypomina rady prowadzące do porażki miłosnej rodem z filmów z Bridget Jones w roli głównej – gdyby nie to, że rzeczywiście może być szkodliwy poprzez dokładanie kolejnej cegiełki do umacniania męsko-damskich stereotypów.
Czego nie powie Ci zołza
Argov nie uczy, że podstawą każdej dobrej relacji jest przede wszystkim komunikacja międzyludzka, zrozumienie potrzeb i uczuć drugiej osoby, a także umiejętność rozwiązywania konfliktów bez uciekania się do nieczystych zagrań. Według niej albo kobieta sama ustanawia reguły gry (i wtedy jest superbabką, inaczej – zołzą) albo pozwala na zdominowanie siebie (i staje się „zbyt miłą dziewczyną”, czyli popychadłem). Nie ma nic pomiędzy – według autorki można starać się za bardzo i pokazywać tym samym, że jest się osobą zdesperowaną i pozwalającą na pomiatanie sobą, bądź dawać z siebie minimum i patrzeć obojętnie na to, jak druga osoba staje na głowie, żeby trafić w czyjś gust lub odgadnąć czy rzeczywiście ten ktoś jest zainteresowany. Autorka nie stroni też od daleko idącego uogólniania – każdy mężczyzna jest taki sam, nie ma odrębnego gustu ani preferencji (On akceptuje popychadło. A pożąda superbabki. Jeśli chcesz akceptacji, zgłoś się do jakiejś grupy wsparcia. Mówimy o tym, czego on łaknie). Jeśli dziewczyna nie jest pewna siebie i przebojowa, a do tego, o zgrozo, chce być lubiana za to, jaka jest, nie ma szans na związek. Nie można też za bardzo się starać, pokazywać zaangażowania ani tęsknoty. Można za to precyzyjnie (ale koniecznie z udawanym luzem) planować, kiedy możliwe jest spotkanie z mężczyzną, którego ma się na oku – tak, żeby nie pomyślał, że w relację wkrada się rutyna, ma się za dużo czasu albo on może liczyć na partnerkę na każde swoje zawołanie. Nie należy spotykać się z nim, kiedy naprawdę się tego chce, ale tylko wtedy, kiedy będzie to wyglądało na nie do końca zaplanowane, nie całkiem wyczekiwane i wciśnięte w napięty grafik. Każdy ruch ma znaczenie, co więcej – o tym zawsze trzeba pamiętać – nigdy nie można pokazać, że naprawdę ma się chęć zaangażowania w tę relację. A wszystko dlatego, że Mężczyźni lubią robić rzeczy trudne. Lubią jeździć samochodami z ręczną skrzynią biegów, lubią skakać ze spadochronem i lubią wspinać się po górach. Lubią dokonywać rzeczy niemożliwych. Dlatego kiedy facet musi wychodzić ze skóry, żeby się z tobą zobaczyć, sprawia mu to dużo większą przyjemność.
Jeśli dziewczyna nie jest pewna siebie i przebojowa, a do tego, o zgrozo, chce być lubiana za to, jaka jest, nie ma szans na związek. Nie można też za bardzo się starać, pokazywać zaangażowania ani tęsknoty.
Jednocześnie Argov słusznie wspomina o podwalinach relacji budujących się od pierwszego spotkania. Nie idzie jednak za tym wniosek, że warto w takim razie być szczerym w swoich działaniach i pokazywaniu, kim się w rzeczywistości jest. Autorka proponuje od samego początku grać, manipulować i udawać.
Niestety części poradnika dotyczące dalszych etapów związku ani przez moment nie sugerują, że warto w końcu wprost zacząć mówić to, co ma się na myśli. Jeśli kobieta myśli o podziale obowiązków w domu, nie powinna o tym głośno mówić. Argov proponuje, żeby zrobić tak, jak przywołana przez nią znajoma: na początku małżeństwa wrzuciła do pralki czerwoną bluzkę z całą białą bawełnianą bielizną swojego męża. Potem dla pewności włączyła program z wysoką temperaturą. Zostały mu tylko te gatki, które miał na sobie. Rozwiązała sprawę prania definitywnie. Według tego lepiej być złośliwą i zniszczyć rzeczy partnera niż porozmawiać z nim o tym, że dom należy do obydwu osób – tak samo jak i obowiązki.
Interesujące jest również jej podejście do kwestii zaufania: Dopóki nie daje ci powodu, żebyś mu nie ufała, zachowuj się tak, jakbyś ufała. Co to oznacza w praktyce? Ufaj, ale kontroluj? Ufaj, ale nie wierz w ani jedno słowo?
Według autorki terapia, czy to indywidualna czy przeznaczona dla par, jest zupełnie bezużytecznym, nieskutecznym wydatkiem. Otwarcie stwierdza: Nie wydawaj majątku na terapeutę. Po prostu wmawiaj to sobie dotąd, aż uwierzysz. W końcu na pewno uwierzysz, podobnie jak on.
Terapia? A komu to potrzebne
Dużo bardziej szkodliwe treści dotyczą jednak pomocy specjalistów – psychologów. Według autorki terapia, czy to indywidualna czy przeznaczona dla par, jest zupełnie bezużytecznym, nieskutecznym wydatkiem. Otwarcie stwierdza: Nie wydawaj majątku na terapeutę. Po prostu wmawiaj to sobie dotąd, aż uwierzysz. W końcu na pewno uwierzysz, podobnie jak on. A do osób potrzebujących akceptacji i wsparcia zwraca się w pobłażliwy, umniejszający problem sposób (Jeśli chcesz akceptacji, zgłoś się do jakiejś grupy wsparcia). Jakby powiedzenie sobie „jestem super” rozwiązywało wszystkie problemy, a „zgłaszanie się do grupy wsparcia” było czymś wstydliwym.
Szczególnie że kawałek dalej autorka sama, być może nieświadomie – trzeba jednak pamiętać, że od publikacji Zołz minęło trochę czasu, a świadomość społeczna dotycząca różnych zjawisk jest teraz zdecydowanie większa – ucieka się do fatshamingu i sugerowania, że dodatkowe kilogramy nie są w porządku i nie mogą być sexy, czym może budować w części swoich czytelniczek poczucie bycia „tymi gorszymi” (Nawet w filmach pornograficznych stosuje się podkładanie głosu. To oznacza, że dziewczyna krzycząca „Tak! Tak! Daj mi! Tak!” jest często kompletnie ubraną otyłą kobietą, która siedzi sobie na krześle w studiu i wrzeszczy do mikrofonu).
Gwoździem do trumny ostatecznie dyskredytującym tę książkę jako jakkolwiek trafny i przydatny poradnik w kwestii związków jest to, co Argov pisze o terapiach dla par: Modni psychologowie sugerują, że nie powinnaś taić, co czujesz. Każą ci wyrażać emocje. Zaczynaj każde zdanie od „Czuję…”. Poddaj się szczerej ocenie. Potem usiądźcie w kółku, weźcie się za ręce i podawajcie sobie chusteczkę do ocierania oczu. Obiecaj nie robić tego nigdy więcej i żyj długo i szczęśliwie. Potem zapłać psychoterapeucie sto siedemdziesiąt pięć dolarów. Cudowna mrzonka. […] jestem pewna, że w niektórych rzadkich przypadkach to nawet działa (bo po wydaniu dwudziestu tysięcy dolarów na całą terapię trudno znieść myśl, że nie zadziałało). Ale nie łudź się. Żaden facet nie zmienia się pod wpływem terapii małżeńskiej. Mężczyźni uważają terapię za formę szantażu – z wymuszeniem okupu. Przywołują się do porządku wyłącznie ze strachu przed finansową ruiną „Okej. Stałem się dużo lepszym mężem. Możemy już zatrzymać zegar?”. Za sprawą kultury i wychowania mężczyźni często nie potrafią mówić o emocjach. Takie podejście sugeruje, że i kobiety powinny przestać to robić. Trudno jednak powiedzieć w imię czego – ignorowania problemów? Oczekiwania, że wszystko rozwiąże się samo? Wpasowywanie w schematy współczesnej kultury, które nadal promują nieefektywne, „męskie” zachowania w kwestii rozmowy o uczuciach?
Przykłady anegdotyczne nie są najmocniejszymi dowodami na poparcie wysnuwanych tez, ale to nie przeszkadza Sherry Argov stawiać się na pozycji ekspertki do spraw relacji.
Czego pragną mężczyźni
Całość przeplatana jest listami pożądanych i niepożądanych cech i zachowań (Piętnaście rzeczy, które odstręczają mężczyzn; Zasady atrakcyjności; Piętnaście sygnałów, że kobieta jest zdesperowana), a także tabelami pomagającymi w „odkodowaniu” wypowiedzi mężczyzny i zrozumieniu, co tak naprawdę ma na myśli (on mówi: zaufaj mi; myśli: chodź ze mną do łóżka, to będę przez tydzień udawał, że jestem twoim chłopakiem). A czasem – co „tak naprawdę słyszy” partner, kiedy kobieta coś do niego mówi. Dzięki temu wiadomo, że kiedy mówi się mężczyźnie: denerwuję się, kiedy nie dzwonisz, on tak naprawdę słyszy: dzwonienie łańcucha z kulą u nogi.
Na potwierdzenie swoich tez, Argov co chwilę przytacza kolejne historie relacji swoich przyjaciół i znajomych. Przykłady anegdotyczne nie są najmocniejszymi dowodami na poparcie wysnuwanych tez, ale to nie przeszkadza Sherry Argov stawiać się na pozycji ekspertki do spraw relacji. I tak można dowiedzieć się, że koleżanka Pam zrobiła źle, bo po spacerze w mroźny dzień zaprosiła znajomego do mieszkania, co dało mężczyźnie jasny sygnał, że może liczyć na coś więcej niż buziak w policzek. Zamiast wykorzystać okazję i jasno powiedzieć – hej, możesz zaprosić kogoś do domu i to nie daje mu automatycznego prawa do sądzenia, że będziecie uprawiać seks – autorka mówi: Pam wysłała mu fałszywy sygnał, nie powinna tego robić!
Na koniec, po wszystkich radach mówiących o graniu pewnej siebie i wcielaniu się w rolę „zołzy”, okazuje się, że będąc już w związku trzeba bezwzględnie zmienić front. Przykład? Pozwól mu mieć rację. Bądź przebiegła. Przebiegła lisica pozwala mężczyźnie myśleć, że to on pociąga za sznurki. Odwołując się do jego poczucia siły, ładujesz jego baterie. Dajesz mu to, czego potrzebuje, chociaż on sam o tym nie wie. Kilka razy w tygodniu, kiedy jest miły i oddany, niech wie, że jest wielki. Niech się poczuje, jak gdyby był samcem alfa albo Wielkim Wodzem. To on nosi spodnie i on jest mężczyzną. Tymczasem zgadnij, kto i tak robi swoje? Moja przyjaciółka Annette doszła do tego po ciężkiej przeprawie. Popełniła błąd, mówiąc swojemu nowemu chłopakowi, że zabiła żmiję w ogrodzie. Spytał: „Jak ją zabiłaś? Jakim cudem?”. Opowiedziała ze szczegółami, jak to za pomocą wielkiej łopaty stoczyła walkę z gadem. Na jego twarzy pojawiło się kompletne przerażenie, gdy scena po scenie, jak w wizji lokalnej, odtworzyła przebieg owej „brutalnej masakry”. Tego samego wieczoru nie był w stanie osiągnąć erekcji. Oczywiste naruszenie kodeksu łóżkowego: im bardziej zachowujesz się jak Tarzan, tym bardziej on się czuje jak Jane. Nie zabijaj przy nim nawet muchy. Nie zmieniaj koła w samochodzie. Nie wymieniaj nawet żarówki. Podsumowując, dobrze udawać, że jesteś słabsza niż w rzeczywistości, żeby mężczyzna nie poczuł się mniej męski (Wystrzegaj się mężczyzny, który chwali ruch wyzwolenia kobiet. Jeszcze trochę i rzuci pracę. Kobiety często mówią „Nie muszę przepraszać za to, że jestem silna”. A za tydzień zastanawiają się, dlaczego nie mogą znaleźć dobrego faceta. Dlatego, że dobry facet chce dobrej kobiety. Bycie zołzą nie oznacza, że wyrzekasz się swojej kobiecości. Nie oznacza też, że otwarcie próbujesz nosić spodnie w domu. Oznacza po prostu, że nie pozwalasz, by ktokolwiek wchodził ci na głowę).
Jak uwodzić? To zależy od tego, kogo chce się uwieść. Każdy jest inny. Każdy ma inny gust i preferencje. Ktoś może niemal z miejsca zakochać się, kiedy dowie się, że osoba, z którą rozmawia, uwielbia muzykę lat 90. Kogoś innego zauroczy propozycja spontanicznej wycieczki w góry. Nie istnieje poradnik, które powie, jakie kroki po kolei podjąć, żeby osiągnąć sukces.
Co tak naprawdę musisz wiedzieć
Poradnik Dlaczego mężczyźni kochają zołzy? nie tylko nie pomoże w zbudowaniu zdrowej relacji, ale nauczy też oklepanego postrzegania świata, ponieważ jest zbiorem stereotypów odwołujących się do kobiet i mężczyzn – heteroseksualny mężczyzna nigdy nie założy nic różowego (żaden szanujący się heteroseksualny samiec nie włoży za nic różowej bielizny); mężczyźni nigdy nie dorastają; wszyscy mężczyźni nienawidzą komedii romantycznych; większość mężczyzn nie miałaby nic przeciwko temu, żeby w ich domu rządziła kobieta. Pod warunkiem, że nikt by się o tym nie dowiedział.
Jak uwodzić? To zależy od tego, kogo chce się uwieść. Każdy jest inny. Każdy ma inny gust i preferencje. Ktoś może niemal z miejsca zakochać się, kiedy dowie się, że osoba, z którą rozmawia, uwielbia muzykę lat 90. Kogoś innego zauroczy propozycja spontanicznej wycieczki w góry. Nie istnieje poradnik, które powie, jakie kroki po kolei podjąć, żeby osiągnąć sukces.
Sherry Argov, rzeczywiście chcąc doradzić jak budować dobre związki, powinna powiedzieć: trzeba ze sobą rozmawiać! Mówić o tym, co sprawia, że ktoś czuje się niekomfortowo w relacji z drugą osobą. O tym, czego potrzebuje się od drugiej osoby i o tym, co się czuje. Nie powinno się udawać kogoś, kim się nie jest. Zdrowa relacja to taka, w której obie osoby są szczęśliwe i w której jest miejsce na rozwiązywanie problemów. W której nie trzeba planować kolejnego ruchu, i, co najważniejsze, obie osoby sobie ufają.