Jeden z najznakomitszych reżyserów ostatniego stulecia w oficjalnej autobiografii, czyli człowiek renesansu w krzywym zwierciadle.
Grafika okładkowa: Dominik Tracz
Woody’ego Allena raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Amerykańskiego artystę sława zdaje się wyprzedzać. Wszystko za sprawą jego filmów – charakterystycznych komedii pełnych błyskotliwego humoru, spośród których wspomnieć należy kultowe produkcje: Zelig, Na karuzeli życia czy ubiegłoroczne W deszczowy dzień w Nowym Jorku. Popularność Allena jest w pełni zasłużona; dlaczego nie dekorować laurami człowieka, który jest równocześnie reżyserem, aktorem, producentem, muzykiem, pisarzem i kompozytorem; chodzącą orkiestrą wrażeń i zarazem jednym z prekursorów współczesnej kultury i sztuki? Być może dlatego, że za fasadą pracowitego złotego umysłu kryje się bezwzględny, apodyktyczny potwór.
Bez cenzury
Po autobiografie zwykle sięga się w jednym celu: by poznać intymną, nieopierzoną i nieujawnioną dotąd stronę życia ulubionych autorytetów. Niestety stosunkowo rzadko ciekawość czytelnika zostaje zaspokojona. Tak nie stało się, o dziwo, w przypadku A’propos niczego. Ów wniosek można wysnuć na podstawie komentarza Allena dotyczącego głośnej sprawy jego związku z Mią Farrow, który zakończył się oskarżeniem o molestowanie seksualne córki. Autor nie unika w nim szczerej, otwartej wypowiedzi ujawniającej więcej niż to, co do tej pory zdradził w wywiadach telewizyjnych czy radiowych, których udzielał przy okazji wyjaśniania skandalu. W omawianej pozycji znaleźć można następujący opis schyłku relacji Allen-Farrow:
Mój związek z Mią, jak powiedziałem, stopniał do przyjemnej, mniej namiętnej, ale nadal cielesnej relacji podczas tych rzadkich okazji, kiedy następowała syzygia planet. A potem nagle przybrał dosyć złowrogi kurs.
Oto moja teoria – pamiętajcie, to wyłącznie mój ogląd spraw. Zobaczymy, co sobie pomyślicie. Niemal na samym początku, jak napisałem, Mia odwróciła się do mnie w kinie i powiedziała: „Chcę mieć z Tobą dziecko”.
Teraz, kilka lat później, w końcu trafiła na żyłę złota, faktycznie zapłodniona przez waszego uniżonego sługę. Gdy ta rodzinna megakumulacja została rozbita, Mia odtrąciła mnie, tak jak niegdyś w Nowym Orleanie Diane Keaton zrezygnowała na zawsze z ostryg. Keaton, która wcześniej uwielbiała ostrygi, stała ze mną w barze i z radością zrezygnowała z zamówienia na małże z Zatoki Meksykańskiej, kiedy nagle sobie uświadomiła, co zamierza włożyć do ust. Upuściła je z powrotem na podłoże z kruszonego lodu i nigdy więcej nie zjadła już ani jednej. Z takim samym zdecydowaniem Mia zwróciła się do mnie i powiedziała, że nigdy więcej nie będzie nocowała w moim domu i że nie powinienem się zbytnio przywiązywać do dziecka, które ma się urodzić, gdyż ma wątpliwości co do kontynuowania naszego związku.
Słowa te obrazują, ukazany wielokrotnie na przestrzeni autobiografii, stosunek reżysera do poważnych spraw. Podchodzi do nich z odpowiednim dla siebie prześmiewczym humorem, który nierzadko jest zwyczajnie niestosowny. Zabieg ten wydaje się całkowicie przemyślany i celowy, a jeśli takim nie jest w istocie, można uznać przytoczony fragment za opowieść szaleńca. Już niespełna dwie strony dalej styl wypowiedzi autora diametralnie się zmienia – czuć w nim ofensywę ukierunkowaną na byłą ukochaną. Allen podaje informacje za pomocą pozbawionych dotychczasowego lekkiego tonu zdań. Jego zdystansowanie i swoboda, to, co do tej pory kryło się wśród opowiadanych anegdotek i historyjek z życia, gdzieś uleciało, ustępując miejsca zgryźliwości i niemal wyczuwalnej złości:
Jak wskazała Soon-Yi, Mia uwielbiała proces adopcyjny i towarzyszącą mu ekscytację, jak przy kupowaniu nowej zabawki: napawała się reputacją osoby świętej, zachwycała się rozgłosem, ale nie lubiła wychowywać dzieci i tak naprawdę nie opiekowała się nimi. Czułem się osobliwie, wyznaczany do wystąpienia przed dziennikarzami, żeby próbować zbagatelizować żenującą sytuację, kiedy któreś z jej dzieci zostało aresztowane przez policję. Nic dziwnego, że dwoje z jej adoptowanych podopiecznych popełniło samobójstwo. Trzecie je rozważało, a cudowna córka, u której po trzydziestce wykryto HIV, została opuszczona przez Mię i w poranek Bożego Narodzenia samotnie zmarła w szpitalu na AIDS.
Niestety, chociaż pisarz nie ucieka od „szczerości”, którą można miejscami podważyć, tak pranie rodzinnych brudów w publikacji działa na jego niekorzyść. Czytelnik trzyma w dłoniach zbiór myśli niezrównoważonego psychicznie człowieka. Tego, który rzuca kamieniem (trafiając nieustannie w Mię Farrow), nie widząc własnego wynaturzenia skupiającego się wokół związku ze adoptowaną córką Soon-Yi. Przykry to i odpychający obraz.
Allenowi nie brakuje doświadczenia literackiego. Jego warsztat niejednokrotnie wyłania się z całości historii. Nie można odmówić mu ostrożności w doborze słów. Pozornie opowiada on o swoim życiu, chaotycznie splatając ze sobą wątki, ratując się wyćwiczonym i miejscami przerysowanym prześmiewczym żargonem, gdy nie wie, co powiedzieć lub chce danej odpowiedzi uniknąć – bowiem, jak zwykło się mawiać, tonący brzytwy się chwyta. Biegły czytelnik może podać w wątpliwość realność książki; czy to nie jest kolejny świetnie wyreżyserowany scenariusz, który Allen wciska odbiorcy? Ostatecznie chyba lepiej byłoby, gdyby tak się okazało. A’propos niczego charakteryzuje artystę pozbawionego jakiegokolwiek moralnego ugruntowania, a z całej historii wysnuć można jeden wniosek – fenomenem ikon światowej sławy nie są ich dzieła, ten wychwalany dorobek artystyczny, lecz ukryte, często bezlitosne i przerażające, prawdziwe oblicze.
Może i życie stanowi jeden długi, niezatrzymany ciąg, jednak literatura rządzi się swoimi prawami i warto o nich pamiętać w trosce o wygodę czytelnika i jego zaangażowanie w lekturę.
Choć w książce Allena zostało zamkniętych wiele jego wspomnień dotyczących przede wszystkim pracy u boku śmietanki Hollywoodu, a także pasja i miłość do filmu, to prywatne rozważania mężczyzny odbierają publikacji świetności. Niepoukładana, a może też chaotyczna celowo, opowieść jest trudna w odbiorze, ponieważ nie posiada wyraźnych przerw. Brakuje w niej jakiegokolwiek podziału, który można byłoby uzyskać za pomocą dodania rozdziałów czy podtytułów do wybranych fragmentów tekstu. Może i życie stanowi jeden długi, niezatrzymany ciąg, jednak literatura rządzi się swoimi prawami i warto o nich pamiętać w trosce o wygodę czytelnika i jego zaangażowanie w lekturę.
Nie sposób polecić A’propos niczego komukolwiek. Choć dzieło jest godnym reprezentantem swojego gatunku, to wyróżnia się spośród innych autobiografii przede wszystkim tym, jak złe jest w istocie. Czasami nie tylko styl języka ma znaczenie; pierwsze skrzypce grają również: sens merytoryczny i treść, a te w przypadku A’propos niczego w wielu miejscach przyprawiają o zniesmaczenie, przerażenie i inne całkowicie pejoratywne emocje. Fani Woody’ego Allena zostaną rozczarowani albo, o zgrozo, zdołają otworzyć oczy i zupełnie inaczej spojrzeć na obiekt dotychczasowej fascynacji, hejterzy tylko bardziej się wkurzą, a każdy porządny Kowalski straci zarówno czas, jak i nerwy przy tej książce. Autobiografia ta stanowi utwór szkodliwy społecznie. Dlaczego? Ponieważ znaleźć w niej można pochwałę współżycia z własnym dzieckiem, bezmiar toksycznych emocji, na które autor sobie przyzwala, i buńczuczny, obrazoburczy ton, którym bezpośrednio traktuje czytelnika Allen. Może to i jego styl bycia, osobowość czy charakter, jednak wtrącenia tego typu w pierwszym odruchu kojarzą się jedynie z brakiem kultury i szacunku wobec tych, którzy sięgną po pierwszą oficjalną pisaninę jednej z największych legend światowego kina. Wydanie publikacji spod pióra znanego reżysera nie jest zbrodnią, ale w subiektywnej opinii należałoby wcześniej zapoznać się z jej treścią na tyle, by zastanowić się, czy nie należy do tekstu dopisać stosownego komentarza, który pozwoli uniknąć wydawnictwu odpowiedzialności za niemoralne i nieetyczne postawy propagowane przez autora na przestrzeni tekstu. Nie od dziś wiadomo, że literatura i wzorce z niej powzięte wpływają na ludzi – warto mieć to na uwadze w przyszłości.
Zobaczymy, co sobie pomyślicie.
Cóż, to właśnie pomyśleliśmy.
A’propos niczego otrzymuje od Rewersu CZERWONY AWERS.


A’propos niczego
Woody Allen
Tłum.: Mirosław P. Jabłoński
Dom wydawniczy Rebis
Data wydania: 10.11.2020r.