Głuche napięcie przed seansem – co słychać, gdy w głowie trwa cisza? Czy mimo pozornej pustki można odnaleźć spokój?
Grafika okładkowa: Ewa Enfer
Odpowiedź przychodzi nieoczekiwanie w trakcie filmu – energiczny, rockowy perkusista Ruben (Riz Ahmed) w środku trasy koncertowej traci słuch. Lou (Olivia Cooke), jego partnerka życiowa i sceniczna, pomaga mu stanąć na nogi. Jednak by do tego doszło, musi się z nim rozstać; muzyk inaczej nie pozwala sobie pomóc – chce grać by nie zatrzymać kariery ukochanej, boi się stracić jedyne dobre życie, jakie było mu znane. Specjalny ośrodek, gdzie trafia, by zacząć je na nowo, staje się zaledwie początkiem długiej i krętej ścieżki ku odnalezieniu siebie. Człowiek, którego codzienność przepełniona była dźwiękiem oraz jego relacja z najbliższą osobą wystawione zostają na próbę ciszy. Ciszy zarówno metaforycznej, stanowiącej nową rzeczywistość Rubena, jak i tej realnej, zapadającej na sali kinowej po zakończeniu seansu Sound of Metal.
Ta podróż po wybojach życia staje się zarówno dla postaci przedstawionych w filmie, jak i odbiorców, swoistą lekcją pokory – tragizm bohaterów i ich historie są jednak złagodzone otwartym zakończeniem, dzięki czemu film nie przytłacza zbytecznym smutkiem, ale też nie rozczarowuje naiwnym happy endem.
Najnowsze dzieło Dariusa Mardera pozwala widzowi na poznanie jednej z dróg do odnalezienia spokoju, doświadczając go przy okazji towarzyszącymi głównemu bohaterowi przeciwnościami losu. Ta podróż po wybojach życia staje się zarówno dla postaci przedstawionych w filmie, jak i odbiorców, swoistą lekcją pokory – tragizm bohaterów i ich historie są jednak złagodzone otwartym zakończeniem, dzięki czemu film nie przytłacza zbytecznym smutkiem, ale też nie rozczarowuje naiwnym happy endem.
Samo życie?
Produkcja ta, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydaje się szczególnie realistyczna pod kątem przedstawionej historii. Nie ma tutaj scen przesadnie ugrzecznionych czy epatujących zbyteczną brutalnością – atak furii jest rzeczywistym żywiołem, niszczącym otaczające przedmioty, zaś operacja chirurgiczna nie szokuje nadmiarem krwi i sugestywnymi zbliżeniami, tylko stanowi zwyczajny element świata. Aktorstwo z kolei porusza prostotą – ani przez chwilę nie rozprasza popisami interpretacyjnymi, ale nie jest też ostentacyjnie powściągliwe; na ekranie widz ma okazję zobaczyć ludzi z krwi i kości, a samo dzieło staje się dokumentem odsłaniającym skomplikowany świat ludzkich trosk.
Na szczególną uwagę zasługuje również opracowanie dźwięku. Autorzy filmu bardzo świadomie korzystają z tego środka wyrazu, raz odtwarzając ciszę w głowie Rubena, a kiedy indziej dystansując od niej odbiorcę i dając tym samym pełen obraz tragedii bohatera. Niekiedy też ścieżka audio wprowadza widza w dziwny, alienujący trans, kiedy protagonista mierzy się z nieznośnym, metalicznym brzmieniem wszczepionych implantów.
Zastosowane środki są realistyczne, lecz skomponowane w sposób wzmagający emocje widza, prowokujący do współprzeżywania z bohaterami ich rozterek i zmagań, nie zaś skłaniający do racjonalnego analizowania na bieżąco całej historii, scena po scenie.
Formuła ta jednak okazuje się, zupełnie paradoksalnie, ekspresjonistyczna, jeżeli spojrzeć ile udało się w niej oddać subiektywnej perspektywy Rubena. Zastosowane środki są realistyczne, lecz skomponowane w sposób wzmagający emocje widza, prowokujący do współprzeżywania z bohaterami ich rozterek i zmagań, nie zaś skłaniający do racjonalnego analizowania na bieżąco całej historii, scena po scenie. Reżyser Sound of Metal operuje tu czymś, co należałoby chyba nazwać realizmem ekspresjonistycznym – z jednej strony opowiada bowiem bardzo ciekawą, mądrą i zupełnie prawdopodobną historię, a z drugiej daje odbiorcy odczuć osobiste wrażenia postaci; pozwala spojrzeć na opowieść ich okiem, posłuchać jej ich uchem i skonfrontować z, niejednokrotnie, zupełnie inną rzeczywistością.
Nauczyć się żyć na nowo
Są takie filmy, które odbierają mowę. Po ich zakończeniu widz jest w stanie jedynie siedzieć, wbity w fotel, gdy na ekranie spokojnie przemijają napisy. Ubiera się więc i wychodzi w zupełnej ciszy, nie śmiąc zburzyć tajemniczego napięcia. Po ulicy spacerują ludzie, dzieci jak zawsze bawią się na dworze – wszystko w normie. Jednak coś cały czas nie daje spokoju; w ciągu ostatnich dwóch godzin dźwięk metalu głęboko wwiercił się w duszę. Sound of Metal porusza, ale też zmienia spojrzenie na dłużej. Uparcie powraca we wspomnieniach tym dziwnie oczyszczającym, katartycznym uczuciem. Każe odbiorcy konfrontować seans z rzeczywistością, żeby naprawdę odnalazł siebie. By choć na chwilę odnalazł spokój, zanim znowu będzie mógł iść do kina.
Sound of Metal
Reżyseria: Darius Marder
Data premiery: 12 lutego 2021