Opresyjna władza kontra jeden młody, acz heroiczny, chłopak.
Grafika okładkowa: Agnieszka Sikora
Polskie filmy, w walce o Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, dostały się do tzw. short listy (5 nominowanych filmów z całego świata) równo 10 razy. Niestety, tylko raz udało się zdobyć słynną statuetkę, a dokonała tego w 2014 r. Ida w reżyserii Pawła Pawlikowskiego. W nadchodzącym roku Polskę reprezentować będzie Żeby nie było śladów – film o niesprawiedliwości, manipulacji i wyższości jednych ludzi nad drugimi.
Przeciwko rządowi
Żeby nie było śladów jest filmem opartym na reportażu Cezarego Łazarewicza Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka. Jest rok 1983. Grzegorz Przemyk, maturzysta i syn opozycyjnej poetki Beaty Sadowskiej, po zatrzymaniu go wraz z przyjacielem, Jurkiem Popielem (stworzonym na potrzeby filmu, w rzeczywistości był to Cezary F.), przez patrol milicji obywatelskiej zostaje brutalnie pobity, w konsekwencji czego po dwóch dniach umiera. Aparat władzy, niezadowolony z takiego obrotu wydarzeń, próbuje zatuszować sprawę, jednak musi on poradzić sobie z żądnymi sprawiedliwości bliskimi Grzegorza, w tym z jedynym świadkiem wydarzeń – Jurkiem.
Po raz pierwszy Żeby nie było śladów zostało zaprezentowanena Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, odbywającym się w dniach 1-11 września. Swoją polską premierę natomiast film ten miał 24 września. Reżyserii podjął się Jan P. Matuszyński (Ostatnia rodzina; Król). W głównych rolach wystąpili: Tomasz Ziętek jako Jurek Popiel, Mateusz Górski jako Grzegorz Przemyk oraz Sandra Korzeniak (matka skatowanego). Ponadto w obsadzie nietrudno znaleźć wiele innych głośnych nazwisk, a wśród nich Jacka Braciaka i Agnieszkę Grochowską wcielających się w rodziców Jurka Popiela, konformistyczne małżeństwo preferujące niektóre sprawy przemilczeć niż wychylić się i utracić życiową stabilność. Z kolei Robert Więckiewicz jako generał Kiszczak czy Aleksandra Konieczna w roli propartyjnej prokuratorki, Wiesławy Bardon, stworzyli postacie względem których od początku czuć antypatię lub nawet odrazę. Na wysokości zadania stanął również wspomniany już Tomasz Ziętek – swoją wrodzoną charyzmą fenomenalnie prowadzi całą fabułę do przodu. Aktorsko najsłabiej wypadła natomiast Sandra Korzeniak – jej gra bardzo często przekracza delikatną granicę wiarygodności. Filmowa Barbara Sadowska sprawia wrażenie zmęczonej życiem, flegmatycznej poetki, mówiącej cały czas jednym, monotonnym tonem. Rzeczywiście, oglądając archiwalne nagrania z tamtych czasów, widać podobieństwo gry aktorki do rzeczywistego zachowania matki Grzegorza. Przez większość czasu ekranowego nietrudno jednak odnieść wrażenie, że Korzeniak mocno przerysowała odgrywaną postać.
Za dużo, za wolno
Historią Grzegorza Przemyka żyła cała Polska. Nabrała ona ogromnego rozgłosu, w związku z czym dzisiaj istnieje ogrom materiałów źródłowych, na podstawie których mogli działać twórcy. Niestety stało się to dla autorów mieczem obosiecznym. Obszerność całej sprawy sprawiła, że wybór najważniejszych scen z pewnością nie był łatwy, w szczególności tak, by zachować ciągłość fabularną i przekazać to, o co chodziło twórcom. W rezultacie Żeby nie było śladów trwa prawie trzy godziny i przez taki metraż fabuła i narracja stają się nieznośnie zniekształcone i mniej angażujące. Na początku filmu widz może doświadczyć wręcz hitchcockowskiego trzęsienia ziemi w postaci pojmania chłopaków i niepokazanej wprost brutalnej sceny katowania Grzegorza. Z czasem jednak napięcie zamiast wzrastać, bardziej przypomina sinusoidę – raz drastycznie opada, wprowadzając przy okazji szereg kolejnych postaci, a raz się wznosi, pobudzając skupienie zmęczonego już trochę długością filmu widza.
Przesłanie Żeby nie było śladów jest jak najbardziej aktualne. To wiadomość do każdego człowieka, by nie dać się zastraszyć, by walczyć. To informacja, że solidarność, wytrwałość i hart ducha potrafią przełamać niejedne bariery
Ludzie ludziom zgotowali ten los
Warto jednak wytrwać, by doświadczyć bomby emocjonalnej w postaci finału. I to właśnie emocje dodają tej produkcji siły. Wraz z postępem fabuły czuć wszechogarniające, powiększające się poczucie bezsilności względem opresyjnego, dysponującego większymi możliwościami rządu. Z drugiej strony nie brakuje też silnej i motywującej nadziei na szczęśliwe zakończenie całej historii. Znaczącą rolę odgrywa również kontekst społeczno-kulturowy. Dla Polaków oraz osób zaznajomionych z historycznymi losami państwa film będzie miał zdecydowanie inny wydźwięk niż dla widzów gorzej wyedukowanych w tej kwestii. Z pewnością także inaczej odbiorą go ludzie, którzy przeżyli okres PRL-u, a inaczej osoby młodsze. Mimo to przesłanie Żeby nie było śladów jest jak najbardziej aktualne. To wiadomość do każdego człowieka, by nie dać się zastraszyć, by walczyć. To informacja, że solidarność, wytrwałość i hart ducha potrafią przełamać niejedne bariery Produkcja ta stanowi także przestrogę przed złem, przed egoistycznymi i nieliczącymi się z dobrem innych ludźmi, łaknącymi władzy za wszelką cenę. Co więcej Żeby nie było śladów jest filmem nie tylko istotnym teraz, ale także ponadczasowym. Zawarty w nim przekaz nigdy się nie zestarzeje i dotyczy każdego człowieka, bez względu na wiek, rasę, wyznanie czy narodowość.
Żeby nie było śladów nie można nazwać filmem idealnym. Zawiera pojedyncze niedociągnięcia aktorskie czy produkcyjne, na które można jednak przymknąć oko, wnikając w istotność fabuły i przekazu. Natomiast, ze względu na lokalność poruszonego tematu oraz globalną niepopularność historii komunistycznej Polski, Żeby nie było śladów może mieć problem z podbiciem świata. A szkoda, gdyż w historii krajowej kinematografii z pewnością zostanie zapamiętany na lata.
Żeby nie było śladów
Dystrybucja: Kino Świat
Reżyseria: Jan P. Matuszyński
Premiera PL: 24.09.2021 r.