Kluby zamknięte, festiwale odwołane i #zostańwdomu pod każdym zdjęciem w internecie –czyli pandemia, która nie zostawiła suchej nitki również na branży muzycznej. Brak możliwości organizacji tras koncertowych spowodował przełożenie wielu premier (Wczasy, ja czekam niecierpliwie!), jednak mimo wszelkich niedogodności podczas kwarantannowych miesięcy na brak nowości nie można narzekać. Dlatego dzisiaj chciałabym przedstawić pięć albumów rodzimych wykonawców, którym przyszło debiutować w tym dziwnym czasie.
Willa Kosmos – Wszystko będzie dobrze
Słysząc jedną z piosenek w wieczornej audycji Piotra Stelmacha, od razu pomyślałam o Cool Kids of Death i Siekierze. Dlatego też dużym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że Willa Kosmos to niedawni debiutanci, a nie punkowa kapela sprzed lat z dziesięcioma albumami na koncie. Skojarzenia te należy interpretować jedynie pozytywnie, bo poznańskie trio przynosi raczej miłe poczucie sentymentu, a nie niepotrzebne rekonstrukcje znanych nam brzmień. Muzykę dopełniają autobiograficzne teksty nasycone buntem i młodzieńczym weltschmerzem. Pobyt w Willi Kosmos (trzeba przyznać, że ta nazwa jest świetna) uważam za udany, dziękuję i proszę o więcej.
Stach Bukowski – Czerwony SUV
Pozostając w świecie gitar, chciałabym też wspomnieć o olsztyńskiej formacji, występującej pod nazwiskiem wokalisty, czyli o Stachu Bukowskim. Debiutancki longplay tria prezentuje energiczne rockowe kawałki z kategorii „piosenki do podbijania świata”. Niestety mam wrażenie, że Stach nieco stresował się swoim pobytem w studiu i to napięcie słyszalne jest w partiach wokalnych. Jestem jednak przekonana, że na żywo nie ma po tym ani śladu, bo kawałki mają niesamowity potencjał koncertowy i są w stanie porwać tłumy. Uwagę przyciągają również zaproszeni goście. Na krążku pojawia się bowiem Dawid Mędrzak z grupy Sonbird oraz duet Kwiat Jabłoni. Szczerze polecam odsłuchać ten album i potańczyć beztrosko po kuchni, dopóki nie można tego zrobić w klubie.
Siema Ziemia – Siema Ziemia
A teraz czas na zupełnie inną część muzycznego wszechświata. Siema Ziemia to grupa, która za zadanie wyznaczyła sobie stworzenie muzyki o elektronicznych brzmieniach przy wykorzystaniu instrumentów akustycznych. Jazz w wykonaniu kwartetu grającego jak na imprezie techno w dobrym klubie – dla mnie czad. To prawdziwa kosmiczna podróż, na którą warto się wybrać. Do tego wszystkiego dochodzi głębsze znaczenie: w tego typu muzyce artyści dopatrują się pewnej pierwotności, która ma pomóc zbliżyć słuchacza do stanu katharsis. I szczerze mówiąc, coś w tym jest!
Pusta Przestrzeń – Pustka
Miałam nie umieszczać minialbumów w tym zestawieniu, ale po zapoznaniu się z materiałem rzeszowskiej alt rockowej grupy Pusta Przestrzeń, postanowiłam zrobić wyjątek. Na Pustkę składają się cztery piosenki po polsku, których tematyka skupia się na samotności i braku zrozumienia. Nostalgiczny klimat tej EP już od pierwszych dźwięków bardzo przypadł mi do gustu, a piosenka Film grozy wciąż chodzi mi po głowie i nie może przestać. Cieszę się, że zespołowi po pięciu latach wspólnego muzykowania udało się zrealizować nagranie studyjne, a tym bardziej raduje mnie fakt, że drugi minialbum zaplanowany został jeszcze na ten rok. Trzymam mocno kciuki za ten projekt i z przyjemnością będę śledzić jego dalszy rozwój.
Kuba Jaźwiecki – Piosenki
Solowy projekt gitarzysty znanego między innymi z zespołu Breath&Miracle oraz z występów u boku Julii Pietruchy. Kuba na swoim debiutanckim longplayu prezentuje jedenaście autorskich piosenek utrzymanych w nurcie pop-folkowym. Sześć z nich jest śpiewanych w języku polskim, a na dwóch pojawiają się Julia Pietrucha i Karolina Leszko. Wśród kompozycji Kuby możemy znaleźć zarówno energiczne, porywające do tańca utwory, jak i te bardziej melancholijne, pozwalające się wyciszyć. Mimo że w tym zestawieniu Piosenki są najmniej „moim” albumem, to jednak wiem, że jego muzyka może znaleźć wielu entuzjastycznie nastawionych odbiorców. Zawsze chętnie wspieram samodzielne inicjatywy, także, Kuba, go for it!