Czy ludzie porzucają swoje dzieci, gdy dotknie ich ptak?
Grafika okładkowa: Edyta Szozdowska
Wiosna: dodatnie temperatury, dłuższe dni, krokusy… oraz małe zwierzątka. To właśnie podczas tej pory roku, korzystając z obfitości zasobów, pojawiają się młode większości gatunków. Te nowonarodzone, trudne do wypatrzenia i często urocze osobniki skradają serca ludzi chętnych im za wszelką cenę pomóc, jeżeli wpadną w tarapaty… z czym wiąże się duża liczba nie zawsze słusznych przekonań.
Lepszy wróbel w garści niż na ziemi?
Najczęściej widzianymi przez przeciętnego człowieka dzikimi zwierzętami są prawdopodobnie ptaki. Ich gniazda można spotkać nie tylko na wsi czy w lesie, ale także w przestrzeni miejskiej, na balkonach czy parapetach. Co za tym idzie, łatwo trafić na nie, kiedy są w opałach – gdy ptasie mieszkanie czy już wyklute pisklę spadło na ziemię. Mądrość ludowa głosi, że nie należy wtedy niczego dotykać: matka, czując na młodych lub legowisku zapach człowieka, mogłaby je porzucić. Czy faktycznie tak się zdarza? Jak często w życiu bywa – to zależy.
Nie można dotykać gniazd ani jaj?
Chociaż ptasi rodzice uchodzą za świetnych budowniczych, to jednak ich konstrukcje podatne są na zdarzenia losowe: szczególnie mocne podmuchy wiatru bądź porządkujących ogrody ludzi, którzy mogą zagrozić uplecionym przez nich domostwom. Czy da się tym wypadkom jakoś zaradzić?
Strącone gniazdo, wraz z ewentualnymi jajami, można jak najbardziej odłożyć na miejsce, dbając o to, by było stabilnie ulokowane. Warto przy tym jednak założyć rękawiczki oraz dokładnie umyć dłonie – wbrew wierzeniom wcale nie ze względu na zapach. Zmysł węchu bowiem jest u pierzastych słabo rozwinięty, a ich instynkt opieki nad potomstwem o wiele silniejszy niż obawa przed ludźmi. Jeżeli nawet zwietrzą obcy ślad, nie będzie stanowiło to powodu do porzucenia młodych. W grę wchodzą tutaj bakterie. Zarówno te przenoszone przez ptaki, prawdopodobnie obecne na gnieździe, niebezpieczne dla człowieka, jak i te znajdujące się na ludzkich palcach, które mogą zaszkodzić jajom. Po zażegnaniu kryzysu wystarczy więc zapewnić gniazdu odrobinę spokoju, dając ptasim rodzicom okazję do stwierdzenia, że wszystko jest w porządku.
Pisklaki należy odkładać do gniazda?
Chociaż w przypadku gniazd czy jaj utarło się przekonanie, że nie można ich dotykać (jak wyżej podano, błędne), tak w przypadku piskląt większość
Chociaż w przypadku gniazd czy jaj utarło się przekonanie, że nie można ich dotykać (jak wyżej podano, błędne), tak w przypadku piskląt większość „ekspertów” zgadza się, że ich miejsce jest w gnieździe. Zdecydowanie trudniej bowiem przejść obojętnie obok maleńkich istot, które, pozostawione na ziemi, sprawiają wrażenie niemających szans na przeżycie. Czy należy więc poszukać wyżej gniazda i odłożyć młodociane na miejsce?
Pisklaki pisklakom nierówne: by je rozróżnić, najprościej zastosować kryterium… uroczości.
Pisklaki pisklakom nierówne: by je rozróżnić, najprościej zastosować kryterium… uroczości. Czy młode jest opierzone? Jeżeli nie, prawdopodobnie też nie przejawia „dorosłych” zachowań, takich jak skakanie, chodzenie czy po prostu uczepienie się palca znalazcy, a co za tym idzie – jego miejsce jest w gnieździe. Tak jak w przypadku jaj, można je spokojnie odłożyć do legowiska.
Co jednak w przeciwnym przypadku, gdy istota ma pióra (czyt. wygląda uroczo, a nie niczym łysy, pomarszczony szczur) i przejawia wyżej wymienione zachowania? W takim wypadku pisklę prawdopodobnie samo wyszło ze zbyt małego legowiska – tak dzieje się na przykład u kosa, którego młode opuszczają gniazdo jeszcze niezdolne do latania i pozostają w ukryciu na ziemi. Nie należy ich więc przestawiać, odkładać, czy nawet dokarmiać (pozostają pod opieką rodziców), ograniczając się, jeżeli już to konieczne, do powstrzymania domowych pupili od nadmiernej ciekawości.
Foto: Ewa Enfer
Samotne młode jest zawsze porzucone?
O wiele rzadziej spotykane przez spacerowiczów, tym bardziej ogrodników, są dzikie ssaki. Co jednak zrobić, gdy spotka się koźlę (młode sarny), kocię (w tym wypadku młode zająca), warchlaka (młode dzika) czy lisię (bez niespodzianek – młode lisa) samotne w lesie?
Najczęściej? Nic. Rodzice małych ssaków pozostawiają je w ukryciu, podczas gdy sami wyruszają na żer, wracając co kilka godzin. Samotnych młodych nie należy więc przenosić, a tym bardziej głaskać – chociaż raz jeszcze, nie ze względu na zapach, a żeby nie powodować stresu u zwierzęcia i samemu nie narażać się na niebezpieczeństwo. Nawet mały lis potrafi bowiem ugryźć, zaś locha (samica dzika) znana jest z agresywnych reakcji względem tego, co uznaje za groźne dla swoich warchlaków.
Wyjątek stanowi znalezienie rannego zwierzęcia – np. krwawiącego lub z połamanymi kończynami. Próby ratowania na własną rękę bardzo często kończą się tragicznie: w wyniku niewiedzy (nieodpowiedniej diety czy braku wsparcia weterynaryjnego) czy zapewnieniu nieodpowiednich warunków (np. kozioł sarny wraz z wiekiem może zacząć przejawiać zachowania agresywne). Stąd ważne jest nawiązanie kontaktu z odpowiednią organizacją, w zależności od lokalizacji. Lista stowarzyszeń, fundacji i placówek tego rodzaju dostępna jest na stronie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. W miastach można również skontaktować się ze Strażą Miejską i jej Animal Patrolem/Ekopatrolem. Jeżeli pomocy wymaga ssak bałtycki (np. foka), informacji udzieli Błękitny Patrol WWF (tel. 795 536 009) lub Stacja Morska w Helu (tel. 601 88 99 40).
Ostatecznie dotykanie małych zwierząt, niezależnie od gatunku, nie spowoduje automatycznego odrzucenia ich przez rodziców. Nie jest to jednak powód, by ulegać pokusie pogłaskania „miękkiej kulki” – czy to ze względu na własne bezpieczeństwo, czy stres zwierzęcia.
Przydatne linki
Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt “Marysieńka” w Warszawie
Animacja: Edyta Szozdowska