Światła! Muzyka! Akcja! Zbliżenie na muzykę z początku PRL-u.
A więc – wojna! – dało się słyszeć w komunikacie specjalnym Polskiego Radia 1 września 1939 r. Właśnie wtedy nastąpił zastój w rozwoju stacji centralnej „Warszawa” oraz tych regionalnych – ich działalność już 1 października musiała stać się tajna. Władze nazistowskie przejmowały bądź niszczyły rozgłośnie oraz rekwirowały wszelakie prywatne odbiorniki.
Do momentu hitlerowskiej napaści radio pełniło istotną rolę w polskiej kulturze, rozwijającej się prężnie po odzyskaniu niepodległości, gdyż było pierwszym środkiem masowego przekazu muzyki, której poświęcano prawie połowę czasu antenowego. Miało również znacznie większy zasięg oddziaływania społecznego niż filharmonie czy teatry. Szacuje się, że liczba abonentów wynosiła 1,1 miliona. Wybuch wojny sprawił jednak, że muzycy, dziennikarze, a także słuchacze utracili na kilka lat medium będące ostoją życia kulturowego.
Kontynuacja przerwanej piosenki
Powrót radia nastąpił dopiero pod koniec wojny. W 1944 r. zaczęła działać wagonowa radiostacja „Pszczółka” będąca darem od Związku Radzieckiego. Z czasem rozpoczął się powolny proces odbudowy zniszczonych rozgłośni oraz stawiania nowych – na terenach nienależących przed wojną do Polski. Niestety, dość spore wpływy zaczynała w nich mieć władza komunistyczna. Utwory, które wówczas puszczano na antenie, były utrzymywane głównie w nurcie socrealizmu bądź nawiązywały do tradycji narodowych. Przykładem występowania tej tendencji w muzyce jest piosenka Na lewo most, na prawo most, wykonywana m.in. przez Alinę Janowską czy Irenę Santor. Przejażdżka po Warszawie ma charakter dość symboliczny. Podróż stanowi pretekst do zachwytów nad prężnie rozwijającą się stolicą – tu rośnie dom, tam rośnie dom z godziny na godzinę. Osoba zjeżdża miasto, które po wojnie, obfitej w liczne zniszczenia, jest odbudowywane.
Druga połowa lat czterdziestych była również czasem, w którym działało wiele wybitnych zespołów orkiestrowych, zapełniających swoim repertuarem programy radiowe. Na szczególną wzmiankę zasługuje Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach (od 1947 r. Wielka Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia). Funkcjonuje ona do dzisiaj i ma za sobą wiele występów, w tym zagranicznych – na przykład w Chinach, Australii, Hongkongu czy w krajach Zatoki Perskiej.
Muzyka w tym okresie – ta akceptowana przez władze – była dość hermetyczna, jasno zdefiniowana i określona. Dopiero pewne zmiany w zakresie polityki rządu pozwoliły innym gatunkom przedrzeć się do szerszej publiczności oraz zaistnieć w życiu publicznym.
Ale jazz!
W latach 1949-1955 wykonywanie jazzu było zabronione przez ówczesne władze. Uważano tę muzykę za godną potępienia i uderzającą w założenia socjalistyczne. Rozwiązano Polską YMCA (Związek Młodzieży Chrześcijańskiej, z ang. Young Men’s Christian Association) i związane z nią kluby. Utrudniło to działalność muzyków, skupionych chociażby wokół Klubu Miłośników Muzyki Rozrywkowej „Melomani” oraz zespołu o tej samej nazwie, który działalność rozpoczynał w łódzkim oddziale YMCA. Właśnie tam w 1949 r. doszło do rozbicia młotkiem płyt jazzowych, a piętnowanie wspomnianego gatunku osiągnęło wówczas punkt kulminacyjny. Z tego powodu czas ten jest określany mianem „jazzu katakumbowego”.
Dopiero śmierć Stalina, a później Bieruta, doprowadziła do rozprężenia w kulturze. Odwilż gomułkowska spowodowała, że odstąpiono w sztuce od socrealizmu, co dało przestrzeń innym nurtom w muzyce, w tym również jazzowi.
Od 5 kwietnia 1956 r. zaczął działać Centralny Klub Studentów Politechniki Warszawskiej „Stodoła” – właśnie to miejsce było ośrodkiem życia jazzowego w stolicy. Regularnie odbywały się tam jam sessions, czyli zbiorowe improwizacje muzyczne artystów. W klubie tym zorganizowano również trzy pierwsze edycje Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Jazzowej „Jazz Jamboree”. Począwszy od 1958 r. występowali tam tacy muzycy jak chociażby Krzysztof Komeda, Jan Ptaszyn Wróblewski czy Andrzej Dąbrowski.
Do historii przeszedł I Ogólnopolski Festiwal Muzyki Jazzowej, który odbył się w sierpniu 1956 r. w Sopocie. Był on przełomowy nie tylko ze względu na swój ogólnopolski charakter, ale również stał się szczeliną, przez którą mógł się przedrzeć powiew świeżości do polskiej muzyki. Sama impreza stanowiła również pewnego rodzaju sposobność do wyrażenia swojego stosunku względem władzy, z czego ochoczo korzystała szczególnie młodzież. Charakter zarówno jazzu, jak i samego festiwalu, opisał kompozytor Stefan Kisielewski, inaugurując imprezę:
Właściwie wszystko w jazzie jest odrębne, twórcze i własne. Jazz jest syntezą sprzeczności, ale syntezą organiczną i samorzutną, niemającą precedensu w dziejach muzyki. Łączy w sobie harmonijnie folklor z wielkomiejskością, muzykę popularną z muzyką artystyczną. […] Jest płynny, nie obowiązujący, nie uznaje form zamkniętych.
Rock and roll w Trójmieście
Pierwsze minuty koncertu rozwiały nasze wątpliwości. Burza oklasków, jakich nie słyszano tu jeszcze nigdy, entuzjazm widowni i wielokrotne domaganie się bisów przekonały nas, że wysiłek zespołu nie poszedł na marne, że właśnie tego dnia – 24 marca 1959 r. – w Klubie Kultury „Rudy Kot” przy ulicy Garncarskiej 18 w Gdańsku dokonano pierwszego wyłomu w murze przestarzałych konwencji muzycznych obowiązujących do tej pory między Bugiem a Odrą – tak marcowy wieczór wspomina Franciszek Walicki, założyciel zespołu Rhythm and Blues, w swojej książce Szukaj, burz, buduj.
Wyżej opisany koncert Rhythm and Blues jest wydarzeniem niezmiernie ważnym w historii muzyki polskiej. Uznaje się go za początek dominacji nad Wisłą nowego gatunku – rock and roll szybko podbił serca ludzi, zwłaszcza młodzieży. We wrześniu tego samego roku zespół wyruszył w ogólnopolską trasę koncertową, odwiedzając większe miasta.
Zaledwie po sześciu miesiącach, 27 października 1959 r., odbył się ostatni koncert Rhythm and Blues. Władza nie była przychylna temu gatunkowi, a zespół otrzymał zakaz koncertowania w większych salach. Już w czerwcu 1960 r. został rozwiązany.
Nie był to jednak koniec rock and rolla. Szybko powstał nowy zespół, który miał kontynuować repertuar muzyczny poprzedniego. Czerwono-Czarni to tak naprawdę Rhythm and Blues, ale pod nową nazwą. Zmianie uległo jednak więcej rzeczy – zaczęto posługiwać się nowym terminem opisującym wykonywany repertuar. Big-beat czy też bigbit to określenie synonimiczne na muzykę rockową, ale mające nie kojarzyć się władzom z gatunkiem „wyklętym”.
Rock – Non Stop
Z inicjatywy Franciszka Walickiego, 2 lipca 1961 r. odbyło się otwarcie sopockiej klubokawiarni „Non Stop”. Miejsce to, przy parokrotnych zmianach swojej lokalizacji, przetrwało aż do 1981 r.
Szybko stało się ono dość znaczącym ośrodkiem propagowania i rozpowszechniania polskiej muzyki, o czym świadczy chociażby fakt, że rolę gospodarzy na przestrzeni lat pełniły różne zespoły muzyczne, a wśród nich: Skaldowie, Breakout, Budka Suflera czy Czerwone Gitary, określane mianem polskich Beatlesów. Klubokawiarnia przyciągała tłumy ludzi spragnionych wrażeń, zainteresowanych muzyką bigbitową czy chcących zetknąć się z miejscem, które cieszyło się popularnością. Dodatkowo – odwiedzali je nie tylko muzycy. Do Non-Stopu zawitały takie sławy polskiej sceny artystycznej jak aktorka Kalina Jędrusik, poeta Jan Brzechwa oraz prozaik i satyryk Stefan Wiechecki Wiech.
W księdze pamiątkowej z 1963 r. można znaleźć wiele wpisów, ale wśród nich wyróżnia się jeden. 11 sierpnia dziennikarz Olgierd Budrewicz napisał coś, co może podsumować ogólnie panujące nastroje: Proponuję więcej! Non Stop!
Po sąsiedzku
Sopot to jednak nie tylko jazz i klubokawiarnia Non Stop, ale też Międzynarodowy Festiwal Piosenki, czyli Sopot Festival. Powstał z inicjatywy polskiego kompozytora oraz pianisty żydowskiego pochodzenia, Władysława Szpilmana. Początkowo odbywał się w hali Stoczni Gdańskiej, ale po 1963 r. przeniósł się na stałe do Opery Leśnej w Sopocie.
Jego założeniem była promocja polskiej piosenki, otwarcie się na muzykę zagraniczną, a nawet i próba uczynienia z niego konkurencji dla Konkursu Eurowizji (w latach 1977-1980 sopocka impreza przechrzciła się na Festiwal Interwizji).
Na przestrzeni czasu festiwal zmieniał swoją formułę, organizatorów oraz nazwę. Poziom artystyczny także bywał różny. W początkowych latach rodzaj prezentowanej muzyki występował niejako w kontrze do innych wydarzeń mających miejsce w Trójmieście. Pozbawiony został ostrzejszych, rockowych brzmień, które wówczas cieszyły się sporą popularnością. Nie miał też nutki buntu czy awangardy. Jednocześnie był w okresie komunizmu oknem na świat, gdyż goszczono na jego scenie wielu muzyków zagranicznych.
Nieprawdą byłoby stwierdzenie, że polska muzyka po drugiej wojnie światowej w znaczącym stopniu odstawała nurtami od krajów zachodnich. Socrealizm, pomimo narzucania go przez komunistyczne władze, nie zdominował na trwałe sceny. Muzyka rozwijała się nieustannie, polscy artyści chętnie czerpali i inspirowali się twórcami zagranicznymi, by rozbudowywać swoje własne repertuary. Byli również uparci oraz wytrwali – nie pozwolili, by władza stanęła im na drodze do rozwoju artystycznego czy życia kulturowego. Wśród polskich kompozytorów i wykonawców możemy znaleźć reprezentantów niemal wszystkich ówczesnych nurtów i ich odłamów. Dzięki temu okres od zakończenia drugiej wojny światowej do lat sześćdziesiątych XX w. jest muzycznie bardzo różnorodny.