Gdyby wierzyć literaturze, można by stwierdzić, że najbardziej popularnym zawodem w Zjednoczonym Królestwie jest detektyw. Nic bez ryzyka to kolejny przykład tego status quo pomiędzy powieścią detektywistyczną a obyczajową.
Na pierwszych stronach książki Nic bez ryzyka możemy przeczytać zdanie: To nie jest powieść detektywistyczna, to jest opowieść o detektywie. Trudno o lepsze określenie tej historii. Główny bohater serii, William Warwick, pojawia się po raz pierwszy, gdy dyskutuje z rodzicami na temat swojej przyszłości zawodowej. Przez kilka początkowych rozdziałów autor przede wszystkim przedstawia bohatera, jego historię i najbliższych. Właściwa akcja zaczyna się jednak, gdy William, w drodze na spotkanie z komendantem Scotland Yardu, dostrzega obraz Rembrandta czy, jak się okazuje, jego najwyższej klasy falsyfikat. Dzięki wskazaniu tego faktu młody konstabl zostaje dołączony do jednostki dzieł sztuki i antyków, by za pomocą swojej ekspertyzy, odpowiedniej dla absolwenta historii sztuki, wesprzeć pracujących tam policjantów.
Nic bez ryzyka zaczyna się w sposób dość leniwy – pierwsze pięćdziesiąt stron to głównie zarysowanie kilku historii z życia Williama, które znacząco wpłynęły na jego osobowość. Spoglądając na całkowitą długość książki, może się to wydawać dość obszernym wstępem, jeśli jednak weźmie się pod uwagę fakt, że Jeffrey Archer planuje napisanie kilkutomowej serii o losach Warwicka, takie postępowanie zostaje uzasadnione. Kiedy z kolei przeczyta się pierwszych kilka rozdziałów, nie ma już odwrotu – dalsza część powieści wciąga i chciałoby się ją pochłonąć za jednym podejściem. Autor umiejętnie stopniuje napięcie, z każdą stroną utrudniając przerwanie czytania, a zakończenie powoduje, że ma się ochotę jak najszybciej sięgnąć po kolejną część cyklu.
Bohaterowie, choć próbują wszystkiego, co w ich mocy, nie zawsze osiągają sukces – jak to w życiu bywa.
Inaczej niż w większości historii podobnego typu, Jeffrey Archer nie skupia się wyłącznie na jednej, wielkiej sprawie prowadzonej przez detektywa-geniusza. Główny bohater dostaje do rozwiązania kilka śledztw i zajmuje się nimi naprzemiennie, co wydaje się być bardziej zbliżone do rzeczywistych realiów zawodu. Czytelnicy mają możliwość obserwowania także tego, co dzieje się po rozwiązaniu poszczególnych spraw, a więc rozpraw sądowych, na które policja wchodzi z, wydawałoby się, niezbitymi dowodami, a zdarza się, niestety, że niektóre z owych postępowań są rozstrzygane na korzyść oskarżonego. To również dodaje realizmu, a jednocześnie zwiększa sympatię do bohaterów, którzy, choć próbują wszystkiego, co w ich mocy, nie zawsze osiągają sukces – jak to w życiu bywa.
Minusem wydaje się być sposób narracji – w powieści dominują dialogi, a opisy, kiedy już się pojawiają, często składają się z krótkich (nierzadko pojedynczych) zdań, co momentami sprawia wrażenie sztuczności, a czytelnika pozostawia z lekkim niedosytem odnoszącym się do tła całej historii. Kolejnym niedociągnięciem okazuje się wątek miłosny; niby obecny i wszystko wskazuje na to, że istotny, a jednocześnie jakby naciągany i chwilami beznamiętny. Oba te elementy powodują, że momentami książka wydaje się być powierzchowna i pozbawiona emocji. Wrażenie to jednak szybko mija, można bowiem zagłębić się w kolejne, istotne dla rozwiązania spraw detektywistycznych, elementy akcji, które w ostatecznym rozrachunku pozwalają ocenić książkę pozytywnie.
Nic bez ryzyka z czystym sumieniem można polecić jako idealną rozrywkę na jesienne bądź zimowe wieczory. Jeffrey Archer przekazuje czytelnikom prozę na poziomie, może nie nadmiernie dramatyczną, ale wciąż niezwykle fascynującą i wciągającą, po raz kolejny udowadniając, że nie bez powodu jest jednym z najpopularniejszych pisarzy na świecie. Pozostaje tylko czekać na kolejne części serii oraz mieć nadzieję, że autor będzie tworzył jeszcze długo, a dzięki temu przekaże w ręce czytelników skończoną historię.
Nic bez ryzyka
Jeffrey Archer
Wydawnictwo Rebis
Premiera: 13.10.2020