Dlaczego książki powinny być nie tylko ciekawe, ale i piękne.
Powtarzane przez lata powiedzenie nie oceniaj książki po okładce ma uświadamiać ludziom, że podczas wydawania osądu na temat czegoś lub kogoś nie warto kierować się wyglądem zewnętrznym. Należy najpierw poznać wnętrze – w przypadku osoby charakter, osobowość, jej doświadczenia, w przypadku książek – treść, żeby móc wyrazić na jakiś temat opinię. I rzeczywiście, oceny wydawane tylko na podstawie pierwszego, powierzchownego wrażenia często okazują się nietrafne; nie można jednak udawać, że pierwsze zetknięcie z kimś lub czymś nie jest istotne. Jeśli chodzi o książkę – czasami decyduje o tym, czy ktoś w ogóle po nią sięgnie. Źle zaprojektowane, niekorespondujące z treścią czy po prostu nieestetyczne okładki odstraszają klientów lub sugerują, że utwór należy do innego gatunku niż w rzeczywistości. Czytelnicy oceniają więc książki po okładkach. I nie tylko oni.
Typografia na plamie
W branży okładek książkowych można zauważyć pewne mody, które dominują półki księgarń.
Pierwsze w oczy rzucają się ilustracje złożone z wielobarwnych plam, figur geometrycznych czy nieregularnych kształtów, często mocno abstrakcyjne i niekoniecznie odnoszące się w jakikolwiek sposób do treści książki. Czasami ujawniają niewielkie elementy związane z fabułą, zawierają zarysy postaci czy wskazówki, czego można spodziewać się w środku. Ważniejsze jest jednak zwrócenie uwagi odbiorców i wyróżnienie się w mediach społecznościowych – promocja w internecie, często oparta na udostępnianiu zdjęć przesłanych przez czytelników, to bowiem jeden z lepszych sposobów na przyciągnięcie nowych klientów. Okładka musi być wyrazista i przykuwająca uwagę, z jednej strony nie może mówić zbyt wiele o treści, z drugiej powinna pobudzać wyobraźnię i zachęcać do głębszego zapoznania się z pozycją.
Kolejne dwa trendy często występują razem: duża typografia i brak hierarchii (zarówno tytuł, jak i imię oraz nazwisko autora są tej samej wielkości) oraz tło wypełnione ogromnymi, skomplikowanymi ilustracjami, zazwyczaj przedstawiającymi zwierzęta lub rośliny. Tekst i warstwa wizualna przenikają się, tworząc połączenie, obok którego trudno przejść obojętnie. Wszystko woła: ,,Spójrz na mnie!”, mimowolnie skłaniając czytelnika do poddania się obietnicy ucieczki w jakąś odległą krainę pełną niesamowitej fauny i flory.
Niezwykle popularnym kierunkiem w designie okładek jest również sama typografia utrzymująca (bądź nie) hierarchię tytuł–autor, wypełniająca całą okładkę, skupiająca się w jej centrum czy uciekająca ku krawędzi. Takie projekty pojawiają się zazwyczaj w przypadku utworów, które omawiają trudny lub ważny społecznie temat. Nie chodzi o to, że ilustracja odebrałaby im powagi, a raczej by pozwolić treści mówić samej za siebie, skupić się na przekazie słownym, bez odwracania uwagi warstwą wizualną. Widoczne to jest m.in. w przypadku polskiego wydawnictwa Karakter, które nierzadko stawia na proste, oparte na typografii okładki – tak wydane zostały książki: Kobiety, rasa, klasa Angeli Y. Davis czy Czarna skóra, białe maski Frantza Fanona (w tym przypadku okładka opiera się na czerni i bieli, tak samo jak tytuł).
Niezwykle popularne – być może za sprawą rozkwitu gatunku fikcji young adult – są również kolorowe, kreskówkowe ilustracje. Zazwyczaj utrzymane w pastelowych, niezbyt krzykliwych barwach i przedstawiają zapierające dech w piersiach widoki czy pojawiające się w książce postacie. Zwykle zdobią wspomniane już powieści dla młodych dorosłych, romanse lub książki, które mają poprawiać humor i wzbudzać jedynie pozytywne emocje. Innym wyborem dla tego typu utworów są kwiatowe, duże wzory w nasyconych, rzucających się w oczy barwach.
W opozycji do ogromnych, wielokolorowych ilustracji i różnorodnych typografii stoi minimalizm. Ten ostatni trend opiera się nie tylko na prostych, eleganckich czcionkach oraz stonowanych kolorach, ale też na nieskomplikowanych grafikach, będących jedynie ozdobą, a nie głównym motywem okładki. Znów jako przykład można przywołać wydawnictwo Karakter, a także oficynę Tajfuny, która stawia na prostą, ale niezwykle przyciągającą wzrok formę. Dzięki temu, że wszystkie proponowane przez wydawnictwo pozycje są w podobnym stylu, od razu wiadomo, z kim ma się do czynienia. Każdy element jest tu dokładnie przemyślany, dzięki czemu – nawet mimo braku dużych, skomplikowanych ilustracji – okładki Tajfunów wzbudzają zainteresowanie.
Najpiękniejsze z pięknych
Sztuka to nie tylko obrazy i rzeźby prezentowane w muzeach. To także plakaty filmowe, ilustracje oraz… okładki książek. Jak nietrudno zauważyć, nie wszyscy twórcy podchodzą do tego w ten sposób – na półkach pełno jest tomów ozdobionych zdjęciami ze stocka, kadrami zaczerpniętymi z filmowej adaptacji czy postaciami z powstałej na bazie opowiadania gry. Wielu osobom związanym z rynkiem książki zależy jednak na tym, aby okładki były jak najbardziej estetyczne i kreatywne. W związku z tym rokrocznie wybiera się najlepsze zdobiące nowości wydawnicze ilustracje lub odświeżające, dobrze znane klasyki.
Zarówno w New York Timesie, jak i na Lit Hubie pod koniec 2022 r. pojawiły się rankingi najładniejszych okładek tego roku. Listy różni całkiem sporo. Komisja złożona z ponad trzydziestu projektantów zebrana przez Lit Hub doceniła m.in. wydanie The Rabbit Hutch Tessy Gunty (wyd. Knopf) oparte na prostej ilustracji na tle różowo-błękitnego gradientu; minimalistyczne, czarno-białe No Land in Sight. Poems Charlesa Simica (wyd. Knopf) czy oryginalne ilustracje i fonty na okładkach Thrust Lidii Yuknavitch (wyd. Riverhead Books) i The Book of Goose Yiyun Li (wyd. FSG). New York Times docenił natomiast wyrazisty czerwony kwadrat wypełniający front książki Putin Philipa Shorta (projekt Christophera Sergia) czy czarno-białą, zilustrowaną fotografiami okładkę Kiki Man Ray Marka Braudego (projekt Jayi Miceli).
Rankingi łączą natomiast dwa zaskakujące wybory. Po pierwsze: Shit Cassandra Saw Gwen E. Kirby. Książka jest zbiorem opowiadań skupionych na kobietach z różnych epok i miejsc. Autorka bawi się treścią i formą, poetyckim i zabawnym językiem przedstawia bardzo nieoczywiste historie. Zaprojektowanie okładki do nie jednej, a wielu historii wydaje się być wyjątkowo trudne. Jak uchwycić wszystko w jednym? Często w ogóle nie podejmuje się takich prób i stawia na okładkę korespondującą jedynie z tytułowym opowiadaniem. Tak jest również w tym przypadku. Projektem okładki zajęła się Lydia Ortiz, która za pomocą odważnych kolorów (błękitne tło, czerwone usta, wielobarwne, wychodzące z oczu ni to ognie, ni to fajerwerki) spróbowała pokazać, że Cassandra rzeczywiście widziała szalone rzeczy. I udało jej się to – ilustracja świetnie zapowiada jazdę bez trzymanki, którą można odnaleźć we wnętrzu lektury.
Po drugie: I Want to Keep Smashing Myself Until I Am Whole Eliasa Canettiego. To również zbiór dzieł, pokazujący wielość form i sposobów opowiadania, po które sięgał. W tym przypadku osoba odpowiedzialna za projekt, Alex Merto, sięgnęła po zdjęcie przedstawiające autora, ożywiając je pomarańczową typografią i nieregularnymi liniami odsłaniającymi inny wizerunek Canettiego. Tym samym uwaga czytelnika została zwrócona na to, kto jest twórcą danej książki, a nie – o czym ona jest.
Obie okładki nawiązują do istniejących trendów, ale jednocześnie nie wpasowują się w stu procentach w żaden z nich. Aktualnie na półkach rzeczywiście królują barwne plamy i żywe kolory, ale nie do końca w formie zaproponowanej przez Ortiz. Fotografia na okładce to natomiast powracający od lat zabieg, tym razem przełamany zarówno kolorem, jak i niestandardową typografią. Być może to jest przepis na sukces: czerpanie z tego, co modne, ale nie bezrefleksyjnie, za to z dużą dozą kreatywności. Prawdopodobne jest także, że okładki, które zostały uznane za najlepsze w tym roku, staną się wyznacznikiem trendów na kilka następnych miesięcy.
Ilustracja za pięć dolarów
Nie wszyscy projektanci okładek wkładają w pracę jednakową ilość czasu i energii. Dużo zależy od budżetu, jakim dysponują oraz wydawnictwa, w którym pracują. Większość woli zapłacić mniej za nieskomplikowaną i daleką od artystycznej okładkę, niż wydawać tysiące złotych na nieszablonowy projekt.
Z tego powodu ogrom książek, szczególnie w obrębie danego gatunku, reprezentuje bardzo podobne elementy. Fikcja historyczna (nierzadko pomieszana z romansem) to obraz odchodzącej w dal kobiety, romans – tors umięśnionego mężczyzny lub konwencjonalnie – atrakcyjna para w gorącym uścisku, kryminał – ciemne (zwykle granatowe) tło i jeden z atrybutów złoczyńcy (pistolet, nóż, krople krwi, lina). Książki, które doczekały się w niedalekiej przeszłości adaptacji filmowych, wznawiane są w wersjach opatrzonych zdjęciami z ekranizacji. Często w takich momentach zdobycie wcześniejszego, niepowiązanego z filmem wydania graniczy z cudem. To frustruje czytelników, uniemożliwiając im np. skompletowanie serii z okładkami sprzed wybuchu popularności. Nie wszyscy musieli widzieć daną ekranizację, często też wersje filmowe wyglądają mniej estetycznie i nie są tak dopracowane jak te ze standardowymi okładkami.
Złość czytelników budzą nie tylko filmowe ilustracje ulubionych książek, ale też po prostu źle zaprojektowane okładki. Takie, które zupełnie nie współgrają z treścią lub takie, które nieudolnie naśladują styl oryginalnych, zagranicznych wydań. Autor publikacji Książka po okładce. O współczesnym polskim projektowaniu okładek książkowych, Patryk Mogilnicki, od dawna bierze pod lupę projekty frontów, zwracając uwagę na to, co jest w nich dobre, a co kłuje w oczy. Lata przed wydaniem książki założył facebookowy profil Kupiłbym tę książkę, gdyby nie okładka. Właśnie tam zaczął wytykać projektantom błędy popełnione w procesie tworzenia, a także dyskutować z czytelnikami na temat estetyki różnych wydań. Jedna z najgorętszych debat dotyczyła powieści Michela Houellebecqa. Czytelnicy są od lat podzieleni w opiniach na temat serii rysunkowych okładek Marty Frej i w większości zdecydowanie bardziej cenią nową, minimalistyczną propozycję wydawnictwa W.A.B., która opiera się na mocnych kolorach i jednolitej typografii.
To wszystko pokazuje jak ważny jest projekt okładki. Zły może wręcz zniechęcić do zakupu danej pozycji, dobry – zwabia czytelników początkowo nawet niezainteresowanych tytułem. Wydaje się też, że w dobie mediów społecznościowych wydawnictwa zwracają większą uwagę na estetykę wypuszczanych przez siebie dzieł. Piękna okładka oznacza większe zasięgi w internecie, co przekłada się na zwiększenie liczby czytelników, a tym samym – sprzedaż. Trzeba jednak uważać, żeby nie przenosić trendu bezpośrednio na okładkę – brak elementów wyróżniających, specyficznych dla tej konkretnej pozycji sprawia, że wiele z nich wygląda podobnie. Wciąż ładnie, ale jednak tak samo. A jak wiadomo, czytelnicy oceniają po okładce. W końcu nie będą chcieli sięgać po coś, co widzieli już setki razy – i tak pojawią się nowe trendy. Później kolejne i kolejne, żeby w końcu wrócić do tego, co było modne kilkadziesiąt lat temu.