Czy metal ma swój dzień?
Grafika: Agnieszka Sikora
Istnieją Dzień Matki i Dzień Ojca. Istnieją Walentynki i Halloween. Istnieje również Międzynarodowy Dzień Poezji czy Dzień Marchewki. Ogrom mniej bądź bardziej popularnych świąt znajduje swoje miejsca w kalendarzach na całym świecie. Mało kto wie, że jednym z tych rzadziej wspominanych dni jest ten poświęcony ubierającym się na czarno ludziom z długimi włosami, palącym koty czy odprawiającym czarne msze – metalowcom. Oczywiście wszystkie te cechy to niemające w pełni pokrycia w rzeczywistości stereotypy.
Razem ku lepszej Polsce
Każde święto czy tradycja posiadają jakąś historię. Początki dnia metalowca sięgają czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a konkretnie planu sześcioletniego realizowanego w latach 1950-1955. Projekt ten miał, cytując Hilarego Minca, ówczesnego przewodniczącego Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego, wzmocnić Polskę jako ważne ogniwo obozu pokoju, postępu i socjalizmu. Jednym z głównych sposobów na osiągnięcie tego celu był nacisk na rozwój przemysłu ciężkiego i metalowego.
Gałąź ta więc prężnie rozkwitała, a ludzie pracujący w hutach, stoczniach czy metaloplastyce mogli dzięki ówczesnemu premierowi doczekać się nowego święta w kalendarzu. Józef Cyrankiewicz, Prezes Rady Ministrów w latach 1947-1952 i 1954-1970, uchwalił w 1954 r. Dzień Metalowca. Ostatnia niedziela marca miała być dniem przeznaczonym na uczczenie osób pracujących w przemyśle hutniczym, metaloplastyce itp. W zakładach produkcyjnych organizowano festyny, marsze, konkursy czy biesiady – wszystko po to, by podziękować im za ciężką pracę i wkład w rozwój komunistycznej Polski. Z czasem jednak święto to nabrało zupełnie innego wymiaru.
Wiatr zmian
Zmiany społeczno-polityczne w drugiej połowie XX w. były inspiracją dla ogromnej ilości artystów z całego świata. Oprócz czystego czerpania natchnienia z aktualnych wydarzeń, powstawało wiele różnych nowych kierunków w sztuce, takich jak pop-art, hiperrealizm, happening czy heavy metal.
Warto wziąć pod lupę ten ostatni – muzyczny gatunek powstały w latach 60. i 70. w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Takie zespoły jak Black Sabbath, Judas Priest czy Iron Maiden do dzisiaj tkwią w sercach fanów, ale także wciąż zdobywają nowych. Do Polski, jak to do Polski, z powodu odcięcia przez władzę od Zachodu wszystko docierało z opóźnieniem. Jednak po 1991 r., w związku z upadkiem Związku Radzieckiego, dostęp do kultury i sztuki z całego świata stał się zdecydowanie prostszy.
Człowiek jako inteligentna bestia połączył fakty. Zwiększająca się liczba osób przynależących do subkultury słuchającej heavy metalu, zwanego potocznie metalem, musiała w końcu mieć wpływ na społeczeństwo. W związku z tym metalowiec pracujący w hutach i stoczniach przeobraził się w człowieka słuchającego mocnych, brutalnych gitarowych riffów, perkusji nadającej szaleńczego tempa i mocy oraz ciężkiego, surowego wokalu czy nawet growlu.
Nie ma jednego, wyraźnego momentu, gdy dzień honorujący ludzi pracujących w przemyśle ciężkim stał się dniem ludzi słuchających metalu – to był proces. Jedno się jednak zmieniło na pewno, a mianowicie data. Dzień metalowca nie był już obchodzony w ostatnią niedzielę trzeciego miesiąca roku, a co roku 29 marca.
Fani ciężkiej muzyki w czasach przedpandemicznych dbali o to, by tego dnia wybrzmiewało metalowe granie. Koncerty, tematyczne imprezy, festiwale – to wszystko zostało niestety zabrane bądź ograniczone przez wirusa. Trzeba jednak mieć nadzieję, że świat wróci jak najszybciej do normy. Może warto ten czas wykorzystać na poszerzenie swoich horyzontów i zauważenie, że metal to nie tylko „walenie w bębny” czy „szarpidruty”?