Dlaczego niektórzy mówią XD na głos?
Odległość między państwami nie wydaje się taka straszna, gdy można przesłać kluczowe wiadomości za pośrednictwem Internetu. Przydaje się to zarówno w sferze prywatnej, jak i w ramach pracy. Częstsze przebywanie w sieci odbija się w doborze słownictwa, co można zauważyć między innymi w przypadku anglicyzmów. Używa się ich nie tylko w kręgach biznesowych, ale są popularne także wśród nastolatków, młodych dorosłych oraz coraz częściej wśród przedstawicieli starszych pokoleń. Jednak słowa takie jak hejter czy event stosowane na co dzień nie są konsekwencją spędzania czasu jedynie w Internecie. Pewne sformułowania, które przeszły do mowy potocznej, to skróty niegdyś pojawiające się wyłącznie w SMS-ach, e-mailach i innych komunikatorach internetowych.
Te trzy literki potrafią tak wiele wyrazić…
Pierwotnie ze skrótów korzystano głównie w komunikatach pisemnych, lecz wraz z upływem czasu zaczęto używać ich również w rozmowach. Grupa wiekowa, u której najczęściej można je usłyszeć, składa się głównie z osób mających po dwadzieścia parę lat – przede wszystkim ze względu na styczność z abrewiacjami.Za sztandarowy powszechnie stosowany przykład podaje się skrót LOL. Oryginalnie pochodzi on od słów Laughing Out Loud (ang. śmiać się głośno) i pojawia się jako wykrzyknik wyrażający rozbawienie. Obecnie można rozwinąć go także na inne sposoby. Swego czasu w mediach pojawił się zrzut ekranu rozmowy: „Właśnie umarła Twoja babcia. LOL”. Mem może wywoływać śmiech, jednak w intencji osoby piszącej komunikat trzy litery oznaczały lots of love (ang. dużo miłości, trzymaj się). W dodatku na fali popularności gry League of Legends abrewiacja zaczęła funkcjonować także w środowisku gamerskim – ludzie umawiają się na rundę LoLa. Na podobnej zasadzie WTF nie jest skrótem tylko od Warszawskich Targów Fantastyki, ale też od angielskiego What the f*** (ang. Co do cholery?). Z kolei akronim OMG oznacza Oh My God (ang. O mój Boże) – choć ze skrótu korzystają wszyscy, a nie jedynie osoby wierzące. Oczywiście abrewiacje nie wywodzą się tylko z języka angielskiego, Polacy także mogą pochwalić się własnymi przykładami. Nie trudno znaleźć ludzi piszących „zw” zamiast „zaraz wrócę” czy „nwm” zamiast „nie wiem”, a do tego dochodzą coraz to nowsze skróty.
Made in England…
Angielski zdominował słownictwo biznesowe, jednak jego znajomość może okazać się przydatna nie tylko w tej sferze. Część sieciowych rozrywek, takich jak filmy czy gry, nie jest dostępna w innych wersjach językowych, więc trudno z nich korzystać bez zrozumienia podstawowych angielskich zwrotów. Nawet wcześniej przytoczone w artykule skróty wskazują na różnorodność sytuacji, w których ludzie przełączają się z jednego języka na drugi. Oczywiście znajdą się puryści lingwistyczni, według których powinno się używać głównie mowy kraju swojego pochodzenia, z kolei inni przyjmują zmiany w słownictwie z otwartymi ramionami. Według niektórych argument o zachowaniu oryginalnego języka nie jest wystarczający, by należało się dostosować. Szybki rozwój np. technologiczny powoduje, że stale przybywa nowych nazw od modeli urządzeń czy aktywności, które można za ich pomocą wykonywać. Korzysta się wtedy ze słów zapożyczonych z innych krajów.
Anglicyzmy nie ograniczają się do abrewiacji, młodzież potrafi rozmawiać o hejterach, blogerach, a o westernach od lat mówią też starsze pokolenia. Multum dziedzin, z których pochodzą zapożyczone słowa, odzwierciedla wpływ, jaki angielski ma na inne kultury.
Do twarzy Ci z tym…
Podczas rozmowy w sieci trudno zobaczyć twarz rozmówcy – powstały więc emotki. Przechodziły ewolucje: od dwukropków z nawiasami do dwóch lub trzech liter – jednej odzwierciedlającej buzię, a kolejnej lub kolejnych – oczy. Dość intrygujący jest fakt, że niektórzy zaczęli używać tych emotek w rozmowach. Popularne stało się XD, w którym litera po lewej ilustruje zamknięte oczy, a następna – otwarty uśmiech; tę kombinację można usłyszeć przy nieśmiesznych historiach, używana jest raczej ironicznie, a nie jako prawdziwy śmiech. Zdarza się też usłyszeć UwU, najczęściej przy słodkich anegdotach lub przy rozmowach o anime. Powtarzająca się litera symbolizuje zamknięte oczy, a środkowa reprezentuje usta skręcone w kocim uśmiechu. Niekoniecznie korzysta się z niej na poważnie, jednak nie jest używana w aż tak sarkastycznym tonie jak XD. Inne emotki nie przeszły do mowy potocznej, trudno przewidzieć, czy to się z czasem zmieni, a jeśli tak – to w jaki sposób.
Polskie zwyczaje…
Od 2016 r. między październikiem a listopadem odbywa się pierwszy etap plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku. Chociaż nazwa wskazuje na konkretną grupę wiekową, w skład jury, co może zdziwić, wchodzą specjaliści od języka, i tylko jeden członek nie posiada tytułu profesora. Głosowanie nie polega tylko na pokazaniu słownictwa, którym posługuje się polska młodzież, komisji zależy też na wyróżnieniu bardziej unikatowych czy pomysłowych wyrażeń. Niektórzy kandydaci – a nawet zwycięzcy – stali się popularni dzięki Internetowi. W 2017 r. pierwsze miejsce zajęło właśnie wyrażenie „xD”. Z kolei w ostatnim roku na podium pojawiły się zarówno „slay”– z angielskiego „zgładzać”, jak i „łymyn” – fonetycznie zapisane słowo women – hasła, które zyskały popularność dzięki internetowej społeczności.
Przed zgłoszeniem danego wyrażenia trzeba się upewnić, że nie należy ono do obraźliwych czy szerzących nienawiść – takie kandydatury nie są brane pod uwagę. Drugi etap ma miejsce do końca listopada danego roku. Pod jego koniec wyłania się pierwsze trzy miejsca oraz dodatkowe słowo zasługujące na Nagrodę Jury.
Zwycięzca plebiscytu nie zawsze odzwierciedla realny sposób mówienia młodzieży, lecz on sam stał się częścią ojczystej kultury. Jednak czasem jakieś wyrażenie zyskuje na popularności i zaczyna się je słyszeć, tylko dzięki pojawieniu się wśród kandydatów na Młodzieżowe Słowo Roku.
Zmiany językowe nie muszą ograniczać się do alternatyw zapoznanych w sieci, wręcz – z historycznego punktu widzenia – jest to nowsza forma ewolucji mowy. Bez względu na stosunek jednostki do owych modyfikacji, nie można się od nich stuprocentowo odciąć. Warto je zaakceptować i przynajmniej próbować się do nich adaptować. Brak znajomości wszystkich zmian nie powinien być powodem do wstydu – można jednak w miarę szybko i sprawnie je poznać, a co za tym idzie – odkryć zupełnie nowy świat.