Apostazja – porzucenie wiary religijnej lub religii. W pierwotnym znaczeniu – całkowite odejście od wiary chrześcijańskiej.
Grafika okładkowa: Piotr Pawłowski
Miniony rok przyniósł wiele nieoczekiwanych zmian: doświadczyliśmy światowej pandemii, wybuchły protesty spowodowane zaostrzeniem przepisów antyaborcyjnych, a ludzie zaczęli masowo wychodzić na ulicę, aby zamanifestować swój sprzeciw. W tym czasie również rozpoczęła się niejako krucjata przeciwko Kościołowi Katolickiemu.
Nie można mówić o apostazji w Polsce w oderwaniu od wydarzeń, które niedawno miały miejsce. Choć zjawisko wystąpienia z KK nie jest nowe, to w przeciągu kilku ostatnich miesięcy zdecydowanie przybrało na sile. Kiedy Trybunał Konstytucyjny ogłosił „wyrok na kobiety” (zaostrzenie prawa aborcyjnego), a zdeterminowani obywatele, pomimo zagrożenia zdrowia i życia, tłumnie wyszli na ulicę manifestować swoje niezadowolenie, wtedy też wielu ludzi postanowiło odciąć się od największej i najpotężniejszej instytucji, jaką jest KK.
Dlaczego rok 2020 przyniósł tak wiele apostatów i apostatek? W czerwcu minionego roku wyszedł drugi film braci Sekielskich Zabawa w chowanego mówiący o pedofilii w Kościele oraz o bezkarności polskich księży. Niedługo po wyborach wybuchły protesty środowisk LGBTQ+. W październiku zaczął się, trwający do dziś, Strajk Kobiet. Wszystkie te wydarzenia łączy wspólny
mianownik, którym jest KK, a właściwie jego wpływ na decyzje podejmowane przez polski rząd. Ludzie postanowili się sprzeciwić. Polska, jak też większość jej społeczeństwa, nie od dziś uważana jest za kraj katolicki – a określają ją tak w szczególności ludzie u władzy. W statystykach podawana jest liczba obywateli „zapisanych” do Kościoła – osób ochrzczonych, bez względu na to czy faktycznie uczestniczą one w życiu kościelnym. Na protestach, jednym z wielu widocznych postulatów, jest żądanie rozdziału państwa i Kościoła. Ostatnie wydarzenia przyniosły sprzeciw przeciwko patriarchalnej strukturze, która rządzić chce każdą dziedziną życia, już nie tylko wiernych, ale i wszystkich obywateli.
Apostazja jest odejściem od wiary chrześcijańskiej. W Polsce przybrała jednak wydźwięk odejścia od instytucji kościelnej. Nie odchodzą tylko ateiści ochrzczeni kiedyś przez rodziców. Z Kościoła wypisują się również ludzie wierzący w Boga, niezgadzający się jednak z narracją, jaką w ostatnim czasie prowadzi KK.
Odejść z Kościoła
Wystąpienie z KK pozornie jest łatwe i bezbolesne. Wystarczy zdobyć lub znaleźć akt chrztu, z którym następnie należy udać się do parafii w miejscu zamieszkania. Tam proboszcz przeprowadzi z nami rozmowę mającą na celu odwiedzenie nas od podjętej decyzji. Jeżeli zdania nie zmienimy, bez problemu podpisze dokument wystąpienia i w atmosferze wzajemnego szacunku sprawa zostanie zakończona. Nic bardziej mylnego. Choć oczywiście teoria tak właśnie wygląda, w praktyce osoby chcące dokonać apostazji rzadko kiedy spotykają się z szacunkiem czy poszanowaniem ich godności. Często samo już podjęcie decyzji o apostazji wiąże się z wieloma przykrymi sytuacjami. Niejednokrotnie rodzina wyklucza apostatę – bo jak to tak? Nie przyjąć księdza? Nie ochrzcić dziecka? Nie być w Kościele? Przecież ludzie będą gadać. Zdawać by się mogło, że takie sytuacje mają miejsce tylko w małych miejscowościach, jednak rzeczywistość jest zgoła inna. Nawet w największych miastach przyszli apostaci spotykają się ze zjawiskiem ostracyzmu społecznego. Strach przed odejściem z instytucji kościelnej jest dojmujący. Nie dość, że niejednokrotnie rodzina nie ułatwia całej procedury, to też księża nie wykazują się należytym szacunkiem i zrozumieniem, o którym jest tak głośno. Straszenie piekłem, mówienie o ideologii gender, która wyprała mózgi dobrym katolikom, jest na porządku dziennym. Głośna w ostatnim czasie sprawa, gdy ksiądz wezwał policję, aby zabrali niedoszłą apostatkę, pokazuje, że procedura nie należy do łatwych i przyjemnych. Nie wspominając już o próbach zdobycia wymaganych dokumentów i wyciąganiu przez duchownych „niezbędnych” opłat za wydanie aktu chrztu czy znaczki pocztowe.
Problemem, który należy zwalczyć, jest człowiek. Jego zachłanność i chęć niepohamowanego dążenia do absolutnej władzy.
W społeczności
Społeczność KK jest silnie ustrukturowana. Patriarchowie sprawują władzę, która przestała już dawno ograniczać się do kościelnych murów. Księża wtrącają się w politykę, nie tylko głosząc swoje poglądy z ambon, ale również doradzając po kryjomu politykom u władzy. Ci, którzy należą do Kościoła, milcząco dają temu przyzwolenie lub też boją się powiedzieć dość. W czasach kiedy KK zrzeszał w swoich strukturach całe pokolenia ludzi, obrządki religijne niemal w każdym domu były obchodzone z odpowiednią czcią i emfazą. Więzy rodzin i Kościoła zacieśniały się z każdym rokiem. Takie przywiązanie, wręcz oddanie strukturze, było naturalne dla wielu polskich obywateli. Kościół pomógł przejść przez czasy wojny, PRL-u. Wiara dawała siłę i nadzieję, a księża byli dobrymi pasterzami opiekującymi się wspólnotą. Do czasu, aż te struktury i pozory zaczęły pękać. Duże znaczenie odegrał w tej przemianie internet. Facebook jako miejsce zrzeszające ludzi o podobnych poglądach spowodował, że ci, którzy ze strachu przed odrzuceniem z kościelnej społeczności trwali w niej, znaleźli nowe grupy podzielające ich światopogląd i wspierające w decyzji o odejściu. Pojedynczy człowiek zobaczył, że nie jest sam. Na ulicę wyszła masa i ta sama masa wyszła też z Kościoła.
Co chcą osiągnąć występujący z Kościoła? Czy odejście od wspólnoty jest wymysłem naszych czasów i ci, którzy dziś zostali apostatami, jutro wrócą z podkulonym ogonem? Nie wygląda na to. Ludzie zaczęli mieć dość. Zobaczyli, że w innych państwach można żyć wolno, nie patrząc na kościół modlący się do takiego czy innego boga. Wiara sama w sobie nie ma nic złego, wszakże z Kościoła odchodzą również ludzie wierzący. Problemem, który należy zwalczyć, jest człowiek. Jego zachłanność i chęć niepohamowanego dążenia do absolutnej władzy. Kościół zapragnął być Bogiem dyktującym warunki. W wolnym jednak kraju nadrzędną wartością jest możliwość bycia sobą. Polacy zaczynają to dostrzegać i choć aktualnie w naszym państwie nie jest łatwo, to ci, którzy odeszli, oraz ci, którzy dopiero odejdą, wierzą, że uda im się obalić kolosa stojącego bez wątpienia na glinianych nogach.