… czyli największe przeboje Krzysztofa Krawczyka.
Grafika okładkowa: Ewa Enfer
W pamięci fanów legendy polskiej sceny muzycznej piąty kwietnia już na zawsze będzie jawił się jako koniec pewnej epoki wypełnionej dźwiękami, przy których bawiły się pokolenia: dźwiękami charakterystycznego barytonu w rytm szybkich, tanecznych przyśpiewek. Chcąc uhonorować Krzysztofa Krawczyka, nie pozwalając jednocześnie, by jego nagła śmierć przeszła na łamach MK Rewers bez echa, wspominamy jego utwory, które trwale nas naznaczyły:
Mój przyjacielu
Parostatek
Ostatni raz zatańczysz ze mną
Chciałem być
Za tobą pójdę jak na bal
Człowiek, który dla wielu Polaków był kimś w rodzaju dobrego wujka śpiewającego w najważniejszych momentach życia, pozostawił po sobie dziedzictwo warte wszelkich wyróżnień. Do muzyki Krawczyka bawili się nie tylko nasi rodzice i dziadkowie, ale też my sami, targani emocjonalnymi rozterkami lub alkoholową euforią. Odszedł artysta wielki, łączący pokolenia, inteligentny, z niebagatelnym poczuciem humoru. Autorytet zarówno dla starszych, jak i dla studentów, zebranych kiedyś wokół sceny podczas jednych z warszawskich Juwenaliów, wpatrzonych w starszego człowieka siedzącego spokojnie na samotnym stołku i wyśpiewującego swoje największe przeboje w rytm dźwięków gitary. Studentów szczęśliwych, rozentuzjazmowanych, tłumnie wtórujących mu w jednym z ostatnich wielkich wystąpień. Nasz przyjacielu, odpłynąłeś parostatkiem w piękny, długi rejs.