… czyli największe przeboje Krzysztofa Krawczyka.
Grafika okładkowa: Ewa Enfer
W pamięci fanów legendy polskiej sceny muzycznej piąty kwietnia już na zawsze będzie jawił się jako koniec pewnej epoki wypełnionej dźwiękami, przy których bawiły się pokolenia: dźwiękami charakterystycznego barytonu w rytm szybkich, tanecznych przyśpiewek. Chcąc uhonorować Krzysztofa Krawczyka, nie pozwalając jednocześnie, by jego nagła śmierć przeszła na łamach MK Rewers bez echa, wspominamy jego utwory, które trwale nas naznaczyły:
Mój przyjacielu
„Mój przyjacielu to nieodłączna piosenka każdej imprezy studenckiej. Podczas juwenaliów PW w 2018 r., na których główną gwiazdą był właśnie Krawczyk, obecne pod sceną tłumy studentów szalały, a wśród nich ja.”
Aleksandra Kuczyńska
Parostatek
„Ciepłe popołudnie w centrum Warszawy i dwoje zagubionych młodych ludzi szukających w pośpiechu rozwiązania akademickich problemów – to właśnie tło mojego wspomnienia. Chociaż pora wydawała się nieodpowiednia, stres dawał się we znaki, to spotkanie na ulicy staruszka nucącego pod nosem Parostatek poprawiło nastrój obojgu studentom.”
Milena Jaworska
Ostatni raz zatańczysz ze mną
„Pamiętam, jak siedziałem z przyjaciółmi na polanie w Tatrach, na horyzoncie majaczyły szczyty, a pod nami rozciągało się rozświetlone Zakopane. Z głośnika w telefonie Krzysztof Krawczyk śpiewał właśnie tę piosenkę, której tekst wydaje mi się teraz tak bardzo prawdziwy.”
Dominik Tracz
Chciałem być
„Chciałem być to piosenka mojego wyjazdu z przyjaciółmi w góry. Śpiewaliśmy ją przez tydzień właściwie cały czas, na szlaku, w samochodzie, podczas gotowania obiadu. Tekst czasami brzmiał bardzo różnie od oryginału, bo zmienialiśmy go tak, żeby pasował do aktualnej sytuacji, ale na koniec zawsze wracaliśmy do marynarza, który miał tatuaże”
Katarzyna Branowska
Za tobą pójdę jak na bal
„Zawsze zastanawiało mnie, jakim cudem moi rodzice mogą się dogadywać: mają tak mało wspólnego. Aż zobaczyłam ich tańczących przy Za tobą pójdę jak na bal na rodzinnym weselu – wtedy zrozumiałam, że nie chodzi o wspólne zainteresowania.”
Ewa Enfer
Człowiek, który dla wielu Polaków był kimś w rodzaju dobrego wujka śpiewającego w najważniejszych momentach życia, pozostawił po sobie dziedzictwo warte wszelkich wyróżnień. Do muzyki Krawczyka bawili się nie tylko nasi rodzice i dziadkowie, ale też my sami, targani emocjonalnymi rozterkami lub alkoholową euforią. Odszedł artysta wielki, łączący pokolenia, inteligentny, z niebagatelnym poczuciem humoru. Autorytet zarówno dla starszych, jak i dla studentów, zebranych kiedyś wokół sceny podczas jednych z warszawskich Juwenaliów, wpatrzonych w starszego człowieka siedzącego spokojnie na samotnym stołku i wyśpiewującego swoje największe przeboje w rytm dźwięków gitary. Studentów szczęśliwych, rozentuzjazmowanych, tłumnie wtórujących mu w jednym z ostatnich wielkich wystąpień. Nasz przyjacielu, odpłynąłeś parostatkiem w piękny, długi rejs.