Nowa Diuna – porażka czy filmowy przełom?
Grafika okładkowa: Agnieszka Sikora
Kiedy opinia publiczna dowiedziała się, że Denis Villeneuve zekranizuje powieść Franka Herberta, świat oszalał. Reżyser, dzięki nieprzewidywalnemu sukcesowi Blade Runnera 2049 (przez wielu stawianego przed kultowym oryginałem Ridleya Scotta), został szybko okrzyknięty nową nadzieją kina sci-fi i fantasy. Nietrudno zatem dziwić się entuzjazmowi na wieść, że przygody Paula Atrydy mogą w końcu doczekać się porządnej adaptacji. Czy efekt prac reżysera sprostał oczekiwaniom widzów? W tej kwestii sprawa jest już dużo bardziej skomplikowana.
Diuna Villeneuve’a opowiada połowę historii znanej z pierwszej części literackiej sagi, starając się wprowadzić widzów w skomplikowany, mitologiczny świat wykreowany przez Herberta. Reżyser sprawnie i z wyczuciem operuje skomplikowanymi pojęciami, cierpliwie tłumaczy kolejne elementy uniwersum, na które składają się polityczne zawiłości, senne wizje, religijne przepowiednie i magiczne dziedzictwo prastarych zgrupowań. Choć wiele czasu poświęca na kwestie wprowadzeniowe, nie czuć w filmie nadmiernej ekspozycji. Dialogi są naturalne, a większość faktów widz poznaje nie z ust bohaterów, a za pośrednictwem pomysłowych zabiegów realizacyjnych działających zaskakująco dobrze w obranej konwencji.
Niestety chęć zapoznania widza ze światem Diuny pozbawia film samodzielności. Pierwszą część zapowiedzianej dylogii można porównać z napisami początkowymi do dowolnego filmu z uniwersum Gwiezdnych Wojen – ukazuje wydarzenia będące zapowiedzią i pretekstem do przyszłych rozwiązań, prawdopodobnie dużo bardziej emocjonujących. Nietrudno spotkać się więc z opinią, że najnowsza Diuna jest zwyczajnie nudna. Sam film nie dąży bowiem do niczego konkretnego i z pewnością nabierze większego znaczenia dopiero po uzupełnieniu przez kontynuację. Co gorsza, przez jakościowo wątpliwe rozmieszczenie akcentów, skupia się głównie na nieistotnych, z punktu widzenia historii, wątkach, rozwlekając je kosztem dużo ciekawszych rozwiązań. Tak też interesujące motywy zdrady i związane z tym logiczne ciągi przyczynowo-skutkowe skrócono do minimum, by zaserwować widzom przydługie segmenty pustynne czy zbyt często przewijające się wizje Paula, które z łatwością można by wyciąć bez uszczerbku dla całej fabuły.
Reżyser sprawnie i z wyczuciem operuje skomplikowanymi pojęciami, cierpliwie tłumaczy kolejne elementy uniwersum, na które składają się polityczne zawiłości, senne wizje, religijne przepowiednie i magiczne dziedzictwo prastarych zgrupowań.
Jednak dzieło Villeneuve’a to nadal satysfakcjonujące kino, doskonale oddające ducha powieści. Rozmachem przyćmiewa wiele współczesnych historii sci-fi, a rewelacyjną muzyką skomponowaną przez Hansa Zimmera angażuje widzów bez reszty. Diuny nie da się także obejrzeć bez zachwytu nad pięknymi zdjęciami i modernistyczną scenografią, doskonale współgrającą z założoną wizją świata. Casting i aktorstwo stoją tutaj na najwyższym poziomie – postacie wydają się rzeczywiste i nietrudno z nimi sympatyzować, choć przez początkową wstrzemięźliwość w dialogach bardzo trudno jest bliżej poznać kogokolwiek z bohaterów, co następnie wpływa na mniej emocjonalne odbieranie ich perypetii.
Choć Diunę trudno nazwać dziełem wybitnym i kompletnym, to zapewnia satysfakcję z seansu i daje ponadprzeciętne poczucie monumentalności. Z pewnością nie przejdzie z marszu do klasyki światowej kinematografii, jak udało się to poprzedniej produkcji Villeneuve’a, jednak zaskarbi sobie entuzjazm szerokiego grona odbiorców, szczególnie oddanych fanów prozy Franka Herberta. Czy w połączeniu z kontynuacją, zapowiedzianą na rok 2023, historia Paula Atrydy i Lady Jessiki okaże się dziełem wybitnym? Pozostaje czekać, zachwycając się tym, co Villeneuve’owi wyszło najlepiej – pustynnym pięknem Arrakis i doniosłością Szej-huludów, czerwi pustyni żyjących w jej piaskach.
Diuna (org. Dune)
Denis Villeneuve
Premiera PL: 22.10.2021
Dystrybucja PL: Warner Bros Poland