Dzieci to też ludzie. Mali ludzie.
Grafika okładkowa: Agnieszka Sikora
Mówi się, że każdy dorosły ma w sobie coś z dziecka, coś, co zostało stłamszone przez szarą dojrzałość lub nie. Jeszcze częściej słychać głosy, że nie powinno się zabijać w sobie tego małego, wewnętrznego człowieczka. Jednak czy w brutalnym świecie jest miejsce na niewinność i lekkoduszność? Wokół tego tematu obraca się fabuła C’mon C’mon, najnowszego filmu reżysera Mike’a Millsa.
Johnny (Joaquin Phoenix) jest dziennikarzem radiowym jeżdżącym po Stanach Zjednoczonych w celu przeprowadzenia wywiadów z dziećmi na przeróżne, okołospołeczne tematy – przemijanie, tolerancja, śmierć czy wychowanie. Pewnego dnia postanawia skontaktować się ze swoją siostrą Viv (w tej roli Gaby Hoffmann). Telefon od Johnny’ego, jak się okazuje, spadł jej z nieba – z powodu choroby męża musi wyjechać, prosi więc brata o zaopiekowanie się ich dziewięcioletnim synem, Jessem (Woody Norman, nagrodzony za tę rolę BAFTĄ). Obowiązki jednak wzywają, więc jedyne, co może zrobić Johnny, to wziąć malucha ze sobą i wyruszyć w podróż.
C’mon C’mon zapowiada się jak typowy film drogi, jednak w rzeczywistości bardzo mu do tego daleko. Fabuła, bardziej niż na podróży bohaterów, skupia się na ich ewolucji, na tym, jak wzajemnie się zmieniają, jak wielu rzeczy się od siebie uczą. Johnny bowiem od samego początku nie potrafi znaleźć wspólnego języka z Jessem. Jest suchy, wycofany, nie chce grać w wymyśloną przez chłopca grę z „sierotą”, w której obaj stają kimś innym, a nie po prostu sobą. Z czasem jednak zauważa, że przez rozmowę, czułość i obudzenie swojego wewnętrznego dziecka może dotrzeć do chłopca. Uczy się też go słuchać. Odkrywa, że to on się musi dostosować do tego, jak Jesse chce mu przekazać swoje uczucia i spostrzeżenia, a nie na odwrót. Dociera do niego, że dialogu z dzieckiem nie może traktować na tych samych zasadach co rozmowy z innym dorosłym.
Okoliczności nie są też łatwe dla dziewięciolatka. Nie umie się odnaleźć w sytuacji, gdy na nieokreślony czas został zostawiony przez matkę człowiekowi, którego prawie nie zna. Co więcej pozostaje pełen obaw o to, jak będzie wyglądała jego rodzina, jeśli tata nie wyzdrowieje. Ale czas spędzony z Johnnym jest dla chłopca też czasem nauki – zżera go ciekawość, dlaczego jego wujek nie ma żony, dzieci, rodziny. To dla niego czas rozmowy o relacjach międzyludzkich, emocjach, bliskich osobach czy odkrywaniu pasji. Poza Jessem w C’mon C’mon zabierają głos dzieci, z którymi Johnny przeprowadzał wywiady, wplecione kilka razy w główną oś fabularną. Co istotne, rozmowy te bardzo często, zdaniem twórców, były improwizowane – zarówno przez Phoenixa, jak i przez dzieci. Dzięki temu na ekran trafiły odpowiedzi całkowicie szczere, naturalne, trafiające w samo serce człowieka. Pytania o to „Co cię uszczęśliwia?”, „Jaką supermoc byś chciał mieć?” czy „Czego byś chciał nauczyć swoich rodziców, gdyby byli twoimi dziećmi?” sprawiają, że widz może odkryć coś, co na co dzień najprawdopodobniej mu umyka. Z jednej strony przeraża lekkość podejścia dzieci do tematu klimatu czy wojen, z drugiej zaskakuje to, jak potrafią dojrzale podejść do tak trudnych zagadnień. Wszystkie te elementy sprawiają, że „dokumentalne” urywki, mimo niewnoszenia niczego konkretnego do fabuły, są jedną z jaśniejszych stron produkcji.
Czarno-biała prawda
C’mon C’mon jest filmem wyjątkowym pod jeszcze jednym względem – został pozbawiony kolorów. Zabieg ten początkowo odrzuca, wydaje się niezrozumiały, jednak z czasem zupełnie przestaje przeszkadzać, wręcz przeciwnie, pomaga skupić uwagę. Pozbawienie filmu kolorów sprawia, że widz może całe swoje skupienie skierować na to, co w tym filmie najważniejsze – dialogach. Co więcej C’mon C’mon to film niesamowicie subtelny, delikatny, a jednocześnie przy tym nie jest nudny ani rozlazły. Pozostawienie kolorów mogłoby zaburzyć te wspaniałą harmonię.
C’mon C’mon nie należy do filmów oryginalnych i odkrywczych. Tematyka w nim poruszana została już dotknięta przez wielu twórców. Konwencja patrzenia na świat oczami dziecka czy konfrontację jego świata ze światem dorosłych ostatnimi czasy w kinie można spotkać aż w nadmiarze. Mimo to C’mon C’mon przez swoją nienachalność i delikatność jest filmem ciepłym, podnoszącym na duchu, a jednocześnie zachęcającym do głębokich rozmów z dziećmi, które nieraz potrafią zaskoczyć i rozczulić. Każdy medal ma jednak dwie strony. Wiele kwestii zawartych w C’mon C’mon może zostać odebrane jako banalne, ckliwe czy infantylne. Mimo to we wszystkich można znaleźć coś, nad czym każdy powinien się zastanowić, bo wypowiedzi te niosą ze sobą jakieś ziarnko prawdy. Jednak po stronie każdego człowieka pozostaje decyzja, którą drogę obierze w życiu – czy przyjmie postawę człowieka nieugięcie planującego wszystkie aspekty swojego życia czy pójdzie za słowami Jessego: Whatever you plan on happening, never happens. Stuff you would never think of happens. So you just have to come on. Come on, come on, come on, come on… (Czegokolwiek nie zaplanujesz, nigdy się nie wydarzy. Wydarzą się rzeczy, o których nigdy nie pomyślisz. Musisz więc po prostu dać radę. Dać radę. Dać radę. Dać radę. Dać radę…[tłum. redakcji]).
C’mon C’mon
Reżyseria: Mike Mills
Dystrybucja: Gutek Film
Data premiery: 21 stycznia 2022 r.