Jeden z najznakomitszych reżyserów ostatniego stulecia w oficjalnej autobiografii, czyli człowiek renesansu w krzywym zwierciadle.
Grafika okładkowa: Dominik Tracz
Woody’ego Allena raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Amerykańskiego artystę sława zdaje się wyprzedzać. Wszystko za sprawą jego filmów – charakterystycznych komedii pełnych błyskotliwego humoru, spośród których wspomnieć należy kultowe produkcje: Zelig, Na karuzeli życia czy ubiegłoroczne W deszczowy dzień w Nowym Jorku. Popularność Allena jest w pełni zasłużona; dlaczego nie dekorować laurami człowieka, który jest równocześnie reżyserem, aktorem, producentem, muzykiem, pisarzem i kompozytorem; chodzącą orkiestrą wrażeń i zarazem jednym z prekursorów współczesnej kultury i sztuki? Być może dlatego, że za fasadą pracowitego złotego umysłu kryje się bezwzględny, apodyktyczny potwór.
Bez cenzury
Po autobiografie zwykle sięga się w jednym celu: by poznać intymną, nieopierzoną i nieujawnioną dotąd stronę życia ulubionych autorytetów. Niestety stosunkowo rzadko ciekawość czytelnika zostaje zaspokojona. Tak nie stało się, o dziwo, w przypadku A’propos niczego. Ów wniosek można wysnuć na podstawie komentarza Allena dotyczącego głośnej sprawy jego związku z Mią Farrow, który zakończył się oskarżeniem o molestowanie seksualne córki. Autor nie unika w nim szczerej, otwartej wypowiedzi ujawniającej więcej niż to, co do tej pory zdradził w wywiadach telewizyjnych czy radiowych, których udzielał przy okazji wyjaśniania skandalu. W omawianej pozycji znaleźć można następujący opis schyłku relacji Allen-Farrow:
Słowa te obrazują, ukazany wielokrotnie na przestrzeni autobiografii, stosunek reżysera do poważnych spraw. Podchodzi do nich z odpowiednim dla siebie prześmiewczym humorem, który nierzadko jest zwyczajnie niestosowny. Zabieg ten wydaje się całkowicie przemyślany i celowy, a jeśli takim nie jest w istocie, można uznać przytoczony fragment za opowieść szaleńca. Już niespełna dwie strony dalej styl wypowiedzi autora diametralnie się zmienia – czuć w nim ofensywę ukierunkowaną na byłą ukochaną. Allen podaje informacje za pomocą pozbawionych dotychczasowego lekkiego tonu zdań. Jego zdystansowanie i swoboda, to, co do tej pory kryło się wśród opowiadanych anegdotek i historyjek z życia, gdzieś uleciało, ustępując miejsca zgryźliwości i niemal wyczuwalnej złości:
Niestety, chociaż pisarz nie ucieka od „szczerości”, którą można miejscami podważyć, tak pranie rodzinnych brudów w publikacji działa na jego niekorzyść. Czytelnik trzyma w dłoniach zbiór myśli niezrównoważonego psychicznie człowieka. Tego, który rzuca kamieniem (trafiając nieustannie w Mię Farrow), nie widząc własnego wynaturzenia skupiającego się wokół związku ze adoptowaną córką Soon-Yi. Przykry to i odpychający obraz.
Allenowi nie brakuje doświadczenia literackiego. Jego warsztat niejednokrotnie wyłania się z całości historii. Nie można odmówić mu ostrożności w doborze słów. Pozornie opowiada on o swoim życiu, chaotycznie splatając ze sobą wątki, ratując się wyćwiczonym i miejscami przerysowanym prześmiewczym żargonem, gdy nie wie, co powiedzieć lub chce danej odpowiedzi uniknąć – bowiem, jak zwykło się mawiać, tonący brzytwy się chwyta. Biegły czytelnik może podać w wątpliwość realność książki; czy to nie jest kolejny świetnie wyreżyserowany scenariusz, który Allen wciska odbiorcy? Ostatecznie chyba lepiej byłoby, gdyby tak się okazało. A’propos niczego charakteryzuje artystę pozbawionego jakiegokolwiek moralnego ugruntowania, a z całej historii wysnuć można jeden wniosek – fenomenem ikon światowej sławy nie są ich dzieła, ten wychwalany dorobek artystyczny, lecz ukryte, często bezlitosne i przerażające, prawdziwe oblicze.
Może i życie stanowi jeden długi, niezatrzymany ciąg, jednak literatura rządzi się swoimi prawami i warto o nich pamiętać w trosce o wygodę czytelnika i jego zaangażowanie w lekturę.
Choć w książce Allena zostało zamkniętych wiele jego wspomnień dotyczących przede wszystkim pracy u boku śmietanki Hollywoodu, a także pasja i miłość do filmu, to prywatne rozważania mężczyzny odbierają publikacji świetności. Niepoukładana, a może też chaotyczna celowo, opowieść jest trudna w odbiorze, ponieważ nie posiada wyraźnych przerw. Brakuje w niej jakiegokolwiek podziału, który można byłoby uzyskać za pomocą dodania rozdziałów czy podtytułów do wybranych fragmentów tekstu. Może i życie stanowi jeden długi, niezatrzymany ciąg, jednak literatura rządzi się swoimi prawami i warto o nich pamiętać w trosce o wygodę czytelnika i jego zaangażowanie w lekturę.
Nie sposób polecić A’propos niczego komukolwiek. Choć dzieło jest godnym reprezentantem swojego gatunku, to wyróżnia się spośród innych autobiografii przede wszystkim tym, jak złe jest w istocie. Czasami nie tylko styl języka ma znaczenie; pierwsze skrzypce grają również: sens merytoryczny i treść, a te w przypadku A’propos niczego w wielu miejscach przyprawiają o zniesmaczenie, przerażenie i inne całkowicie pejoratywne emocje. Fani Woody’ego Allena zostaną rozczarowani albo, o zgrozo, zdołają otworzyć oczy i zupełnie inaczej spojrzeć na obiekt dotychczasowej fascynacji, hejterzy tylko bardziej się wkurzą, a każdy porządny Kowalski straci zarówno czas, jak i nerwy przy tej książce. Autobiografia ta stanowi utwór szkodliwy społecznie. Dlaczego? Ponieważ znaleźć w niej można pochwałę współżycia z własnym dzieckiem, bezmiar toksycznych emocji, na które autor sobie przyzwala, i buńczuczny, obrazoburczy ton, którym bezpośrednio traktuje czytelnika Allen. Może to i jego styl bycia, osobowość czy charakter, jednak wtrącenia tego typu w pierwszym odruchu kojarzą się jedynie z brakiem kultury i szacunku wobec tych, którzy sięgną po pierwszą oficjalną pisaninę jednej z największych legend światowego kina. Wydanie publikacji spod pióra znanego reżysera nie jest zbrodnią, ale w subiektywnej opinii należałoby wcześniej zapoznać się z jej treścią na tyle, by zastanowić się, czy nie należy do tekstu dopisać stosownego komentarza, który pozwoli uniknąć wydawnictwu odpowiedzialności za niemoralne i nieetyczne postawy propagowane przez autora na przestrzeni tekstu. Nie od dziś wiadomo, że literatura i wzorce z niej powzięte wpływają na ludzi – warto mieć to na uwadze w przyszłości.
Cóż, to właśnie pomyśleliśmy.
A’propos niczego otrzymuje od Rewersu CZERWONY AWERS.
A’propos niczego
Woody Allen
Tłum.: Mirosław P. Jabłoński
Dom wydawniczy Rebis
Data wydania: 10.11.2020r.