Niektórzy zarzucają fantastyce bezcelowość ze względu na to, że przedstawiani w niej bohaterowie i światy nie istnieją. Najwyraźniej nigdy nie czytali Gemmella.
Grafika okładkowa: Piotr Pawłowski
Antypisarz-legenda
W powszechnie przyjętej opinii istnieją dwa archetypy pisarza: mistyczny mędrzec piszący gęsim piórem oraz zażywający narkotyki alkoholik i psychopata. Jeżeli ktoś próbowałby wtłoczyć na siłę Davida Gemmella w jakieś ramy, reprezentowałby on ten drugi typ.
Urodzony w 1948 r. w Anglii jako nieślubne dziecko przyszły pisarz był przede wszystkim ofiarą – zarówno przemocy ze strony rówieśników, jak i dorosłych. Jak sam opisywał, jego ojciec nie zginął „honorowo” na wojnie czy przez chorobę. Pociągało to za sobą przyzwolenie rodziców innych rówieśników na kierowanie drwin w stosunku do Gemmella, co w dalszej konsekwencji doprowadzało do bójek.
Patrząc na jego nietypową historię, godną (pun intended) legendy, łatwo zrozumieć, dlaczego specjalnością Gemmella była bohaterska fantastyka, czyli heroic fantasy… czy też coś w jej stylu.
Sytuacja poprawiła się wraz z momentem, w którym w życie Davida wkroczył Bill Woodford. Jako ojczym chłopca przyjął na siebie jego ochronę, dając mu poczucie bezpieczeństwa. W późniejszych latach namówił go na praktykowanie boksu, by ten mógł przestać chować się za murami czy uciekać. Z jego pomocą charakter Gemmella diametralnie się zmienił, do tego stopnia, że w wieku 16 lat został wyrzucony ze szkoły za zorganizowanie w niej klubu hazardowego, a później dorabiał wieczorami jako bramkarz w klubach nocnych Soho. Po kolejnych kilku latach, w 1984 r. opublikował pierwszą powieść – Legendę.
Niełatwo sobie wyobrazić, jak człowiek kolekcjonujący drobne prace zdołał wspiąć się na stanowisko redaktora naczelnego kilku gazet, by następnie otrzymać miano międzynarodowego autora (tym bardziej wiedząc, że podczas pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej na stanowisko dziennikarza wyróżniały go: arogancja i kompletny brak kwalifikacji). Patrząc na tę nietypową historię godną (pun intended) legendy, łatwo zrozumieć, dlaczego specjalnością Gemmella była bohaterska fantastyka, czyli heroic fantasy… czy też coś w jej stylu. Trudno bowiem doszukać się w przygodach Drussa czy Waylandera manichejskich postaci o krystalicznej przeszłości, zaangażowanych w bajkową walkę ze Złem. Królestwo Drenaj płonie bitwami, głodem i biedą – moralność już dawno poległa na wojnie z instynktem samozachowawczym. Cytując samą Legendę:
Dlaczego więc mowa o „mistrzu heroic fantasy”? Jak podpowiada nazwa gatunku: przez bohaterów. Ci zaś dowodzą, że nie potrzeba wcale ratować świata, by stać się mitem oraz że opowiadane później podania nie pamiętają wszystkiego. Historie Drussa (np. w Legendzie) czy Dakeyrasa (np. w Waylanderze) przypominają, że motywy nie zawsze są tak oczywiste, a ich uzasadnienia tak solidne, jak się może wydawać. Mają nawet tendencję do zmiany w zależności od strony muru, po której się stoi: nie bez powodu u jednych jest mowa o „Drussie Legendzie”, a u drugich o „Kroczącej Śmierci”.
Dzieła Gemmella przedstawiają coś więcej niż transkrypcję fantastycznych bitew w fikcyjnych realiach; przedstawiają historię ludzi dążących do stania się legendami. I nie jest to wynik nieskazitelnej moralności czy walki dla „wyższego dobra”. Raczej poszukiwania odkupienia, rozwoju i postępowania w zgodzie z własnym kodeksem. Na koniec historia i tak zawsze pamięta tylko to, na co ma ochotę.
Najważniejsze dzieła
Legenda
Stanowi ona pierwszą i najbardziej znaną powieść Gemmella, opublikowaną w 1984 r. (w Polsce w 1996 r.). Dla wielu jest również symbolem pierwszej styczności z twórczością tegoż autora, chociaż, paradoksalnie, w chronologii sagi Drenajów stanowi część szóstą. Stworzona przez mężczyznę przekonanego o tym, że choruje na raka (dalsze badania wskazały, że była to błędna diagnoza), książka potrafi znakomicie przedstawić poczucie niepewności i przewrotności losu. Jest to pozycja na tyle dobrze skomponowana, że nawet po przeczytaniu i zapoznaniu się z zakończeniem, wielu czytelników sięga po nią drugi raz.
Legenda to kwintesencja Gemmella, w której nie może zabraknąć niepowtarzalnych opisów bitew i szczegółowej charakterystyki rozwoju bohaterów. Los Królestwa Drenajów zależy od obrony fortecy Dros Delnoch – w co nikt już nie wierzy. Powieść opowiada historie dwóch mężczyzn, którzy znajdują swoje przeznaczenie właśnie tam. Jednym z nich jest największy bohater ludu drenajskiego, Druss Legenda. Według przepowiedni, właśnie w obronie wspomnianego miasta ma on umrzeć.
Powszechnie panuje bowiem przekonanie, że bohaterem można być jedynie w młodym wieku – do 25, maksymalnie 30 lat – po czym przychodzi starość, od której nie ma odwrotu. Potężny wojownik wyprowadza jednak czytelnika z błędu, dając do zrozumienia, że z wiekiem odchodzi wiele, w tym siła, jednak przychodzi „coś więcej”.
Istotny jest fakt, że opisany wyżej Druss w momencie zawiązania akcji liczy ponad sześćdziesiąt lat, co rzadko zdarza się w fantastyce, a tym bardziej w powieściach z gatunku heroic fantasy. Powszechnie panuje bowiem przekonanie, że bohaterem można być jedynie w młodym wieku – do 25, maksymalnie 30 lat – po czym przychodzi starość, od której nie ma odwrotu. Potężny wojownik wyprowadza jednak czytelnika z błędu, dając do zrozumienia, że z wiekiem odchodzi wiele, w tym siła, jednak przychodzi „coś więcej”. To realistyczne ugruntowanie powieści sprawia, że Legenda może przypaść do gustu absolutnie każdemu: młodszym, starszym, miłośnikom fantastyki czy też laikom.
Waylander
Napisana jako trzecia, choć chronologicznie pierwsza, książka z sagi Drenajów przedstawia wcześniejsze dzieje ich królestwa, najeżdżanego równie często jak Polska na przestrzeni wieków. Tym razem jednak sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej – zamordowano króla. Królestwu brak nie tylko monarchy, lecz również nadziei w postaci potężnego legendarnego wojownika. Tym razem jedyna nadzieja w Dakeyrasie, znanym pod przydomkiem Waylandera, czyli dokładniej zabójcy monarchy.
W tej odsłonie swojego kunsztu Gemmell stąpa po cienkim lodzie, waha się gdzieś na granicy heroic i dark fantasy. Dakeyras jest antybohaterem, mężczyzną sarkastycznym, aspołecznym i samotnym. Co gorsza, o ile na szlak zatracenia zboczył z pewnym uzasadnieniem (chcąc odnaleźć i zabić morderców swojej żony), o tyle nigdy się z niego nie cofnął, zniżając się nawet do wykonywania płatnych zabójstw. W tej zdecydowanie mroczniejszej lekturze nie brak jednak charakterystycznego gemmellowskiego akcentu. Ostatecznie Waylander jest człowiekiem: a tacy jak on zdolni są do wszystkiego – zarówno najgorszego, jak i najlepszego.
Troja
Twórczość Gemmella zasadniczo dzieli się na dwie kategorie: sagę Drenajów i resztę. Trylogia Troja należy właśnie do tej drugiej, bardziej historyczno-fantastycznej odsłony literackiej pisarza. W tym przypadku jest to ponowne wyobrażenie okresu wojny trojańskiej, z udziałem bohaterów znanych z Iliady Homera, czasem trochę poprawionych (jak w przypadku Helikaona, opartego na Eneaszu). Co ciekawe, Gemmell napisał tylko dwa pierwsze tomy: Pana Srebrnego Łuku oraz Tarczę Gromu. Trzeci, Upadek Królów, dokończyła i opublikowała pośmiertnie jego żona.
Trylogia Troi nasila specyficzny żal za autorem i książkami, których nie zdążył napisać. W zupełnie innym stylu niż reszta jego twórczości, widocznie oparta o dokładne badania oryginalnej legendy, powieść nie zawiera tzw. „świętej trójcy” Gemmella, czyli: niesamowitego wojownika zmęczonego walką i/lub na emeryturze, scen odbywających się wokół niego i przesyconych walkami, w których główną rolę odgrywa biała broń. Całokształtem Troi bliżej do powieści pióra G.R.R Martina, z chóralnymi punktami widzenia, dwulicowymi bohaterami oraz szczątkową dawką sił nadprzyrodzonych (nawet bogowie są nieobecni, chociaż oczywiście postacie w nich wierzą). Troja to idealna seria dla fanów mitologii i historii, szukających odnowienia, czy też ekskluzywnych czytelników fantastyki, chcących spróbować „czegoś nowego” ze sprawdzonego źródła.
Dziedzictwo i fandom
Niespodziewana śmierć Gemmella w 2006 r., w wieku zaledwie 57 lat, powstrzymała go przed dołączeniem do szacownego grona „wielkich panów fantastyki” i wzbogaceniem listy opublikowanych przez niego książek. Na rynku polskim sytuacja wygląda jeszcze poważniej – poza ostatnimi tomami Troi, żadna z jego powieści nie została przetłumaczona pośmiertnie, pozostawiając bez (polskiego) zakończenia Sagę Drenajów.
Tymczasem nagroda ustanowiona z inicjatywy Stana Nichollsa w 2009 r., David Gemmell Award for Fantasy, w pierwszej edycji wyróżniła Krew Elfów Andrzeja Sapkowskiego. Wyróżnienie przyznawane było literaturze fantasy z rodzaju heroic lub high bądź powieściom utrzymanym w duchu twórczości Gemmella przez komitet złożony z 18 autorów. Późniejsze edycje wyróżniały również „najlepszego nowicjusza” oraz „najlepszą okładkę” i przyczyniły się do międzynarodowego rozgłosu „wielkich” nazwisk fantastyki, takich jak Brian McClellan czy Patrick Rothfuss. Nagroda została wstrzymana w 2019 r. z powodu braku chętnych na zastąpienie członków komitetu, którzy rezygnowali ze swoich funkcji.
Chociaż nie zawsze kojarzony z imienia i nazwiska, David Gemmell pozostawił trwały ślad na szlakach literatury fantasy. Prawdziwy jego geniusz wydaje się jednak objawiać w piętnie, które wywarł i nadal wywiera w sercach swoich czytelników. Ktokolwiek czytał Legendę, wie bowiem, że każdy ma swoje Dros Delnoch i że w chwilach zwątpienia zawsze można spojrzeć na Drussa jako wzór męstwa i silnej woli.