Rewers
  • Dołącz do Rewersu!
  • Spójrz
  • Usłysz
  • Dotknij
  • Posmakuj
  • Odetchnij
  • O Nas
Tematy
E-kultura Ekowers Europejskie Fakt czy Fałsz Fantastyka dla laika Felietony Film Filozofia Kroniki Dźwięków Literatura Macarons Muzyka Recenzje Rozmowy Musicalowe Rozmowy Rewersowe Teatr Wywiady Zawód Zwierzęta od podstaw Złe Poradniki Złota Kamera Я
Archiwum
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • lipiec 2021
  • czerwiec 2021
  • maj 2021
  • kwiecień 2021
  • marzec 2021
  • luty 2021
  • styczeń 2021
  • grudzień 2020
  • listopad 2020
  • październik 2020
  • wrzesień 2020
  • sierpień 2020
Rewers
  • Spójrz
  • Usłysz
  • Dotknij
  • Posmakuj
  • Odetchnij
  • O Nas
  • Posmakuj

Niekończąca się opowieść Quentina Tarantino

  • Katarzyna Branowska
  • 2022-01-04
  • czas czytania 4 min

O tym, co zdarzyło się Pewnego razu w Hollywood.

Grafika okładkowa: Ewa Enfer

Tytuł Pewnego razu w Hollywood po raz pierwszy mógł być usłyszany w 2019 r., kiedy na ekrany kin wszedł dziewiąty (być może przedostatni w karierze) film Quentina Tarantino. Dosyć szybko zaczęło się mówić wtedy o planach reżysera na rozszerzenie historii i nakręcenie serialu o postaciach znanych z wcześniejszej produkcji. Później pojawiły się plotki o ambicjach Tarantino, by przenieść historię z Pewnego razu… na deski teatru. Na razie jednak jego fani dostali coś innego – pierwszą powieść autorstwa reżysera noszącą ten sam tytuł, co jego ostatni film, i opowiadającą (prawie) dokładnie tę samą historię.

Wydaje się, że taki był zamiar autora (zarówno w powieści, jak i filmie): stworzyć opowieść o Hollywood tamtych czasów, bez początku, momentu kulminacyjnego i zakończenia, skupiając się na atmosferze i wrażeniu, jakie pozostawiają po sobie dawne gwiazdy.

Tarantino wraca opowieścią do Hollywood lat 60., kiedy to zaczynała rozkręcać się kariera Sharon Tate, w kinie królowały westerny, a Charlie Manson budował struktury swojej ,,rodziny”. Pewnego razu… to wiele przeplatających się historii – głównymi bohaterami są Rick Dalton (aktor rozpaczliwie próbujący ratować swoją karierę) i Cliff Booth (dubler Daltona, kaskader o niezbyt dobrej reputacji). Tarantino nie poprzestaje jednak na nich i poświęca kolejne rozdziały również innym, mniej istotnym z punktu widzenia głównej opowieści, bohaterom – Pussycat, czyli najmłodszej dziewczynie w sekcie Mansona, samemu Mansonowi (wtedy jeszcze rozgoryczonemu porażką na rynku muzycznym), czy Sharon Tate i Romanowi Polańskiemu, których kariery mają się dobrze jak nigdy. Przez ten zabieg trudno wyróżnić najistotniejsze wątki – każdy z nich jest ważny w kontekście historii danej postaci, ale niekoniecznie wpływa na ostateczny wydźwięk powieści. Wydaje się, że taki był zamiar autora (zarówno w powieści, jak i filmie): stworzyć opowieść o Hollywood tamtych czasów, bez początku, momentu kulminacyjnego i zakończenia, skupiając się na atmosferze i wrażeniu, jakie pozostawiają po sobie dawne gwiazdy.

To udaje mu się wyjątkowo dobrze. Tarantino dba zresztą o autentyczność nawet w najdrobniejszych szczegółach – postacie słuchają utworów z konkretnego przedziału czasowego (gratka dla fanów filmowej wersji: można odnaleźć piosenki, które pojawiły się w ścieżce dźwiękowej Pewnego razu w Hollywood), palą papierosy określonych marek i oglądają filmy, które akurat wtedy były popularne.

Chwytliwy numer The Monkees – ,,The Last Train to Clarksville” – atakuje jego uszy od razu po otwarciu drzwi do sklepu z płytami. W środku unosi się zapach typowy dla większości miejsc, w których w tych czasach bywają młodzi ludzie. Jakby dym kadzidełka zmieszany z odorem niemytego ciała.

Pewnego razu w Hollywood, s. 310

Tak duża drobiazgowość jest jednocześnie zaletą i wadą książki. Zaletą, bo odwzorowuje nawet w najdrobniejszych szczegółach rzeczywistość opisywanych czasów. Wadą, bo Tarantino nie wie, kiedy przestać. Gdy opowiada o guście filmowym Bootha, robi to przez kilka stron, jednocześnie zupełnie wychodząc z narracji typowej dla powieści i przyjmując raczej styl charakterystyczny dla reportażu. Są to fragmenty zawierające bardzo dużo interesujących informacji, jednak niezbyt zgrabnie wplecione w treść powieści – wytrącają z rytmu i zmuszają czytelnika do ciągłego zastanawiania się, czy nadal opowiadana jest historia fikcyjnego bohatera, czy teraz Tarantino opisuje prawdziwe wydarzenia.

Po co zastanawiać się, co będzie za chwilę i analizować postać, skoro autor wszystko opowie sam? Odczuwa się w tym również brak warsztatu pisarskiego albo, inaczej mówiąc, przyzwyczajenie do tworzenia innego rodzaju tekstów.

Przez uszczegółowienie tak wielu elementów historii i dopowiedzenie tego, co nie było dopowiedziane w filmie, Pewnego razu w Hollywood nie utrzymuje dostatecznie uwagi odbiorcy. W powieści brakuje elementu tajemniczości, miejsca na domysły – wypełniając zbyt wiele luk, Tarantino nie stwarza okazji do pełnego zaangażowania się w opisywane wydarzenia i wzbudza zdecydowanie mniej emocji niż poprzez własne produkcje filmowe. Po co zastanawiać się, co będzie za chwilę i analizować postać, skoro autor wszystko opowie sam? Odczuwa się w tym również brak warsztatu pisarskiego albo, inaczej mówiąc, przyzwyczajenie do tworzenia innego rodzaju tekstów. Większość opisów, czy to otoczenia, czy to zachowania bohaterów, brzmi jak scenariusz, który dostają aktorzy, żeby przygotować się do roli. Brak tu płynności i zabawy słowem (być może wpływ na to miało tłumaczenie – powieść została oryginalnie napisana w języku angielskim). W dodatku niektóre postacie charakteryzowane są poprzez jeden fakt, nawet niekoniecznie cechę związaną z ich osobowością, przez co trudno uwierzyć w ich autentyczność.

[Cliff] wtem znów ją widzi! W przerwie między samochodami pojawia się sylwetka amatorki pikli z bujną grzywą. […] dziewczyna podskakuje i macha rękami jak opętana. W końcu Cliff przechodzi przez ruchliwą ulicę w kierunku wozu i bosej kudłatej hippiski od pikli. […] Oparta o cadillaca bosa kudłata hippie brunetka od pikli […].

Pewnego razu w Hollywood, s. 314

Problemy w odbiorze stwarza również fakt, że autor bezustannie zmienia wątki (a czasami również czas wydarzeń) w obrębie nie tylko rozdziału, ale też akapitu – w jednym momencie opisuje historię Ricka, żeby w kolejnym przeskoczyć do opowieści o aktorze będącym jego wzorem do naśladowania i, bez wcześniejszego wprowadzania tej postaci, dokładnie opisać przebieg jego kariery. Nie jest to zabieg nowy w literaturze, jednak – w wykonaniu tego autora (przyzwyczajonego do formatu 2-3-godzinnych opowieści) i powtarzając się co rusz na przestrzeni czterystu stron – przytłacza i nie ułatwia zrozumienia opowieści.

To, co sprawdza się w filmach Quentina Tarantino, nie sprawdza się w jego powieści. Autor chciał dać czytelnikom (fanom?) rozszerzoną wersję historii znanej z Pewnego razu w Hollywood.Po lekturze powieści do głowy przychodzi jednak tylko jedna myśl: dobrze by było, gdyby dał już spokój tej opowieści i pozwolił jej żyć własnym życiem. Postawienie kropki w momencie, gdy film wszedł do kin, a Cliff Booth i Rick Dalton nadal mieli przed odbiorcami pewne tajemnice, byłoby najlepszym możliwym wyjściem. Niestety, autor postanowił inaczej, a po lekturze pozostaje tylko posmak niepotrzebnie i na siłę wydłużanej opowieści.

Pewnego razu w Hollywood

Tytuł oryginalny: Once Upon a Time in Hollywood
Quentin Tarantino
Wydawnictwo Marginesy
Tłumaczenie: Maciej Potulny
Data premiery: 29.09.2021

Grafika: Ewa Enfer
Tematy
  • Literatura
  • Recenzje
  • Я
Podobne Artykuły
Przeczytaj

Złe poradniki: Najbardziej czarujący psycholog w Polsce

  • Katarzyna Branowska
Przeczytaj

Jak czytać: Stephen King od podstaw

  • Dominik Tracz
Przeczytaj

Satyra według Malcolma XD

  • Dominik Tracz
Rewers
  • O Nas
  • Kontakt
  • Dołącz do Rewersu!
Kultura z innej strony

Input your search keywords and press Enter.