Klatki, wymiary i wirtualne szkielety w kontekście animacji.
Opowiedzenie historii za pomocą rysunku czy malarstwa to od dawna stosowana praktyka używana do uwieczniania zarówno ważnych wydarzeń historycznych, jak i codziennych sytuacji. Jednak niewiele można zawrzeć na pojedynczym obrazie. Co innego w przypadku kilku tysięcy wprawionych w ruch, płynnie zmieniających się kadrów. To właśnie animacja – technika pozwalająca na przedstawienie ciągu zdarzeń, podobnie jak film aktorski, z jedną przewagą – całkowitej dowolności w sferze wizualnej. Wyobraźnia ludzka nie zna granic, a coraz to nowsze metody pozwalają mówić o animacji już nie tylko jako rozrywce dla dzieci, ale samodzielnej formie sztuki.
Na początku była ściana…
Filmy animowane mają swój początek w czasach prehistorycznych. Pierwsze próby połączenia ruchu z rysunkiem podjęto już na naskalnych malowidłach, gdzie zwielokrotnione, nałożone na siebie elementy, na przykład kończyny zwierząt, oddawały dynamikę przedstawionych obiektów.
Jednak animacja jaka znana jest obecnie narodziła się w XIX w. Zaczęło się od zabawek optycznych, takich jak fenakistiskop, zoetrop czy praksynoskop. Wszystkie one działały na podobnej zasadzie – wykorzystując źródło światła i obracane obrazy na rolce lub tarczy. Warto wspomnieć tu również o kineografie (inaczej flipbooku), czyli niewielkich rozmiarów książce, w której każda strona zawiera bardzo podobny rysunek. Przy szybkim jej kartkowaniu obrazy zlewają się ze sobą, tworząc wrażenie ruchu przedstawionym elementów.
… aż w końcu wtrącili się Francuzi
Przełomowe wydarzenie dla filmu, także tego animowanego, nastąpiło wraz z wynalezieniem taśmy filmowej i wdrożeniem technik poklatkowych. Wtedy to właśnie ruchome rysunki na stałe zagościły na ekranach.
Za pierwszy film z gatunku uważa się Fantasmagorie, twór francuskiego rysownika, Émile’a Cohla, oparty na osiemnastowiecznej formie teatru, od której zaczerpnął swój tytuł. Obraz powstał z blisko siedmiuset rysunków. Każdy z nich został własnoręcznie narysowany przez Francuza czarnym tuszem na białym papierze. Następnie sfotografowane i wywołane w negatywie odbitki złączone zostały w około dwuminutowy film. Jego premiera odbyła się 17 sierpnia 1908 r. w Paryżu. Od tej pory Cohl uważany jest za ojca animacji.
Początkowo ruchome rysunki występowały w wersji krótkometrażowej, trwając kilka sekund lub kilka minut. Z czasem stopniowo długość produkcji zaczęła ulegać wydłużeniu, a wraz z postępem technicznym zyskiwać coraz to nowe formy i wymiary.
Podążaj za strzałką
Odręczne rysunki, fotografowane i wprawiane w ruch z prędkością dwunastu (a później dwudziestu czterech) klatek na sekundę określa się jako animację klasyczną, tradycyjną lub celuloidową. Początkowo każdy pojedynczy kadr był samodzielnym rysunkiem. Z czasem animatorzy zaczęli ułatwiać sobie pracę, tworząc przeznaczone do ruchu elementy na celuloidowych arkuszach i nakładać je na niezmieniające się tło.
Rysowanie tysięcy niemal identycznych detali nadal było pracochłonne. Wraz z rozwojem technologii prace odręczne zostały zastąpione przez obrazy generowane komputerowo, a za ruch zaczęły odpowiadać wektory. Powstają one poprzez określenie przez grafika współrzędnej początkowej i końcowej wskazanego (fragmentu) obrazu, czyli pierwszej i ostatniej klatki – program generuje drogę jego przemieszczenia, czyli ujęcia pośrednie. Podczas procesu tworzenia animacji wektorowych 2D jeden rysunek może zostać wykorzystany nieograniczoną ilość razy. Rysownik przesuwa „poruszający się” szczegół o interesującą go odległość w dwuwymiarowej płaszczyźnie, a po każdej minimalnej zmianie zapisuje postępy. Tylko tyle i aż tyle potrzeba, by powstał film.
Przed nastaniem ery Pixara studio Walta Disneya królowało w gatunku animacji 2D, zaczynając od Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków (1937), pierwszego pełnometrażowego filmu animowanego, aż po bardziej współczesne tytuły, takie jak Król lew (1994) czy Planeta skarbów (2002). Jednak świat „bajek” to nie tylko Disney. W wielu rankingach wysokie miejsca zajmują takie pozycje jak Żywiciel – koprodukcja Aircraft Picures, Melusine Productions i Cartoon Saloonz 2017 r., albo Czerwony żółw (2016), powstały we współpracy kilku niezależnych francuskich przedsiębiorstw z japońskim Studiem Ghibli.
Wystarczy aparat
Na podobnej zasadzie co tradycyjne powstają animacje poklatkowe. Każdym kadrem jest już jednak nie rysunek, a zdjęcie rzeczywistych obiektów. Cała scenografia stworzona zostaje przez plastyczne figurki, kukiełki, lalki czy ludziki z plasteliny. Co zdjęcie poszczególne elementy przesuwa się o milimetry, które połączone razem tworzą wrażenie płynnego ruchu. Jest to jednocześnie najprostsza i najbardziej zdradliwa technika. Do pracy nie potrzeba żadnych szczególnych umiejętności technicznych czy manualnych, jednak popełniając błąd, trudno odtworzyć problematyczny moment – niekiedy wymaga to powtórzenia całej sceny od początku do końca. Pierwszym filmem pełnometrażowym stworzonym za pomocą techniki poklatkowej jest The Lost World z 1925 r., bazowany na powieści sir Arthura Conan Doyle’a o tym samym tytule.
Bardziej współcześnie ową technikę upodobał sobie reżyser Wes Anderson, twórca Fantastycznego Pana Lisa (2009) i Wyspy psów (2018), gdzie główną rolę odgrywają wypchane zwierzęta. Inne przykłady filmów animowanych poklatkowo to niedawno nominowane do Oscara Kubo i dwie struny (2016) czy Praziomek (2019).
Trzy razy D
Po prawie wieku oglądania płaskich obrazów studio Pixar zaprezentowało światu coś innowacyjnego: Toy story (1995), pierwszy film stworzony w całości za pomocą animacji komputerowej 3D lub inaczej CGI. Technika ta, w odróżnieniu od 2D, polega nie na rysowaniu kadrów, a na opanowaniu poruszania poszczególnych elementów scen i postaci w wygenerowanej cyfrowo przestrzeni. Każdy obiekt otrzymuje swój wirtualny szkielet umieszczany na trójwymiarowej siatce. Proces tworzenia animacji przestrzennej wymaga przebrnięcia przez: modelowanie, teksturowanie, rigging (nadanie wspomnianego szkieletu), animowanie, oświetlenie i wreszcie rendering (zapis rezultatów pracy w pożądanej formie). Obecnie twórcy są już tak zaawansowani w tej dziedzinie, że ich kreacje coraz trudniej odróżnić od rzeczywistości. Widzowie są pod wielkim wrażeniem, oglądając w filmach szczegółową fakturę materiałów, gęsią skórkę z delikatnymi włoskami czy gałki oczne bohaterów obijające otoczenie.
Oprócz królującego w tej kategorii Pixara świetnie radzi sobie też DreamWorks. Jedną z może nie najlepszych wizualnie, ale w wielu kręgach docenianych i kultowych już animacji 3D tego studia jest oczywiście Shrek (2001). Spod ich skrzydeł wyszedł również jeden z zeszłorocznych ulubieńców redakcji – Pan Wilk i spółka.
Nowe oko, nowa kreska
Czas ma to do siebie, że prowokuje zmiany. W przypadku animacji nie są to tylko nowe i bardziej dopracowane techniki, ale też tematyka filmów, dedykowane grono odbiorców, konieczność dopasowania się do ich potrzeb. Brak ograniczeń w zakresie wizualnym pozwala również coraz sprytniej przemycać twórcom poważniejsze tematy do swoich dzieł, a także dopasowywać je do konkretnej grupy wiekowej dzieci czy nawet dorosłych. Grzechem byłoby nie wspomnieć o pierwszej (i jak na razie jedynej) pełnometrażowej animacji malarskiej. Twój Vincent to dzieło Polaków z 2017 r., złożone z blisko 65 000 ręcznie malowanych, olejnych obrazów, które wyszły spod pędzla 125 artystów. Odpowiedzialni za powstanie tytułu, małżeństwo Dorota Kobiela i Hugh Welchaman, właśnie kończą pracę nad kolejnym projektem filmowo-malarskim. Premiera ekranizacji Chłopów Reymonta przewidziana jest na wrzesień 2023 r.
W animacji, jak w każdej innej dziedzinie, można wpaść w pułapkę pod tytułem „nic nowego nie będzie”. Jednak przy prześledzeniu zmian, jakie zachodziły na przestrzeni wieków widać, że wyobraźnia twórców nie ma granic i jeszcze nie raz może zaskoczyć, pokazując widzom jak ważna i czasem niedoceniania jest animacja.