Książki to nie tylko strony pełne słów zamkniętych w pięknych okładkach, lecz także zbiory ludzkich wspomnień i często również księgi wielu zapomnianych żyć.
Grafika okładkowa: Ewa Enfer
Ludzie dopuszczają się różnych niegodziwości. Dlatego myśl o tym, że gdzieś może istnieć świat, w którym jest możliwość ukrycia ich wszystkich lub wymazania z pamięci, wyjątkowo kusi. Właśnie taką, niezwykle intrygującą wizję prezentuje czytelnikom Bridget Collins w swojej debiutanckiej powieści Księgi zapomnianych żyć.
Jak to najczęściej bywa w przypadku debiutantów, są oni omijani szerokim łukiem. Nie wiadomo, czy powoduje to uprzedzenie do młodych polskich pisarzy, które przez lata zdołało zakorzenić się w świadomości narodu, czy fakt, że nowe nie zawsze oznacza dobre. Niemniej jednak każdy, kto przejdzie wobec Ksiąg… obojętnie, wiele straci. Misternie zbudowana fabuła powieści zachwyca, wciąga w wir osobliwych wydarzeń, tajemniczych miejsc i charakterystycznych postaci. Mami feerią utkanych z rozmysłem scen, niczym dobrze skrojony czar, rzucony przez wprawionego magika.
Książka opowiada o życiu Emmeta Farmera, zwyczajnego chłopaka, który większość czasu spędza, pracując na roli, dzięki czemu pomaga rodzicom związać koniec z końcem. Realia jego codzienności zmieniają się stopniowo, kiedy zapada na wycieńczającą chorobę – gorączkę Oprawiaczy. To właśnie niechciane dolegliwości zmuszają Farmera do wyjazdu na praktyki do pracowni Seredith, kobiety uważanej wśród ludzi za wiedźmę, do tej, która zna tajemnice procesu oprawiania książek. Czy łatwo być „introligatorem” w miejscu, gdzie nienawiść do papierowych woluminów jest chlebem powszednim? I czy właściwie można odnaleźć siebie wśród ciasnych izb drewnianej chaty, ukrytej daleko od znajomego podwórza? Lektura przynosi odpowiedzi na te, jak i wszystkie inne pytania, które męczą najbardziej wytrwałych miłośników słowa spisywanego na papierze.
Nie jest zaskakującym, że książkę można zdefiniować jako archiwum wspomnień. Istnieją przecież zarówno biografie, autobiografie, jak i te inne – całkowicie wyimaginowane dzieła, powstałe na kanwie nieokiełznanej wyobraźni – które zawierają w sobie wspomnienia ludzi je tworzących. Wyjście od podobnego logicznego ciągu mogłoby wydawać się sztampowym pomysłem. Rozmaitych powieści „o czytelnikach dla czytelników” istnieje już wiele na polskim rynku wydawniczym. Wśród nich wymienić można chociażby Między książkami, Lawendowy pokój, Zaczytaną i bestię, Cień wiatru i wiele, wiele innych. Księgi zapomnianych żyć są jednak unikatowe. Obrazują nowe spojrzenie na literaturę, dodają jej wartości. Ponadto poruszają delikatny temat relacji homoseksualnych, odzierając odbiorcę ze złudzeń, że każda miłość jest prosta, a dla chcącego nie istnieją żadne przeszkody do dotarcia do celu.
Po sięgnięciu po angielski oryginał, można obawiać się, że elegancki język i niepowtarzalny styl Bridget Collins zostanie nieodwracalnie pochłonięty przez błędy polskiego tłumaczenia. Trzeba jednak przyznać, że Joanna Wołyńska stanęła na wysokości zadania, tworząc przekład idealny – gdzieniegdzie przetłumaczony prostolinijnie, metodą „słowo w słowo”, w innych miejscach bardziej skomplikowany, jednak pełny, taki, w którym zachowano sens scen i ich wygląd.
To mamrotanie, głoski świszczące, zdeformowane przez wykrzywione w grymasie wargi. Może słyszę swoje imię tak, jak słyszymy śpiew wiatru: bo w rzeczach bezsensownych chcemy odnaleźć sens. [Przypis 2: Tamże, s. 301]
Niektóre historie trzeba poznać, by poczuć emocje, które są w nich zaklęte. To właśnie jedna z takich opowieści. Niezapomniana. Taka, po którą warto sięgnąć, chociażby po to, żeby na własnej skórze doświadczyć magii zamkniętej wśród tysięcy słów Bridget Collins, bo to właśnie dzięki nim stworzyła unikatowy świat – takie małe miejsce, w którym warto żyć nawet w pełnym zapomnieniu.
Księgi zapomnianych żyć
Bridget Collins
Wydawnictwo Czwarta Strona
Tłum.: Joanna Wołyńska
Premiera: 14.10.2020 r.