Rewers
  • Dołącz do Rewersu!
  • Spójrz
  • Usłysz
  • Dotknij
  • Posmakuj
  • Odetchnij
  • O Nas
Tematy
E-kultura Ekowers Europejskie Fakt czy Fałsz Fantastyka dla laika Felietony Film Filozofia Kroniki Dźwięków Literatura Macarons Muzyka Recenzje Rozmowy Musicalowe Rozmowy Rewersowe Teatr Wywiady Zawód Zwierzęta od podstaw Złe Poradniki Złota Kamera Я
Archiwum
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • lipiec 2021
  • czerwiec 2021
  • maj 2021
  • kwiecień 2021
  • marzec 2021
  • luty 2021
  • styczeń 2021
  • grudzień 2020
  • listopad 2020
  • październik 2020
  • wrzesień 2020
  • sierpień 2020
Rewers
  • Spójrz
  • Usłysz
  • Dotknij
  • Posmakuj
  • Odetchnij
  • O Nas
  • Posmakuj

Piekło rodzicielstwa?

  • Dominik Tracz
  • 2021-03-31
  • czas czytania 3 min

O filmowym Dziecku Rosemary w reżyserii Romana Polańskiego słyszał prawdopodobnie każdy. Co jednak z literackim pierwowzorem?

Książka autorstwa Iry Levina, która zainspirowała słynną adaptację z Mią Farrow w roli głównej, to kolejny przykład na to, że z pozoru proste opowieści potrafią przerażać bardziej niż rozdmuchane epopeje. Dziecko Rosemary jest historią młodej kobiety – Rosemary Woodhouse – rozpoczynającej nowe życie u boku swojego narzeczonego, Guya. Przeprowadzka do luksusowej kamienicy Bramford ma przypieczętować ich związek i być zaczątkiem wspólnych starań o dziecko. Jednak przeszłość budynku wkrótce niszczy sielankowy wręcz obraz przyszłości, o jakiej marzy bohaterka, a zamieszkałe w nim demony nie zamierzają przejść wobec jej dziecka obojętnie.

Całość powieści nie odbiega dalece od tego, co zaprezentowane zostało w adaptacji. Dzięki temu wyobraźnia czytelnika znającego przed lekturą dzieło Polańskiego skierowana zostaje na konkretne postaci i scenerie wykreowane wcześniej przez reżysera, a to z kolei sprawia, że świat przedstawiony jest dużo bardziej rzeczywisty. Prostolinijność opowieści w żaden sposób nie zakłóca odbioru, a cięty i jednocześnie subtelny humor autora tylko dodaje smaku lekturze.

Nie sposób jednak mówić o Dziecku Rosemary bez poruszenia aspektu grozy, najbardziej znamiennego dla tego typu literatury. O ile ekranizację ogląda się z wypiekami na twarzy, usiłując rozgryźć intrygę, zastanawiając się, co jest prawdą a co fałszem, tak książkę odbiera się zgoła inaczej, ponieważ została odarta z całego suspensu. Czy to źle? Oczywiście, że nie. Osoby niezaznajomione z filmową wersją będą czerpać radość z emocjonujących zwrotów akcji, natomiast ci, którzy już adaptację widzieli, mogą poczuć satysfakcję z możliwości ponownego śledzenia losów Rosemary. Ważny jest bowiem fakt, że uczucie osaczenia i beznadziejności sytuacji, wypływające z powieści Levina, potrafi przerazić nawet tych, którzy dobrze znają finał opowieści.

Może właśnie to jest największą siłą Dziecka Rosemary – świadomość nieuniknionego i bierne wpatrywanie się w bohaterkę, która zmierza ku tragedii. Również poczucie niesprawiedliwości, bezsilna złość, gdy Rosemary, dziewczyna radosna, urocza i niewinna, wpatrzona z nadzieją we własną przyszłość, zostaje wplątana w bestialską zmowę milczenia i intrygę niosącą za sobą jedynie rozpacz.

Ostatecznie dzieło Iry Levina, w odświeżonej wersji wydawnictwa Vesper z zachwycającymi ilustracjami Krzysztofa Wrońskiego, nadal potrafi przerazić i zaskoczyć. Podszyta lękiem codzienność i poczucie ciążącego na bohaterce fatum budują doskonale skrojony horror, którego ostateczny morał nie pozwala o sobie zapomnieć na długo po lekturze.

Dziecko Rosemary to historia, która poruszy nie tylko serca fanów grozy, ale i czytelników prozy wrażliwej, dramatycznej, bo czy właściwie obawy bohaterki o bezpieczeństwo dziecka nie stanowią poniekąd odbicia ludzkich lęków na temat rodzicielstwa? Czy zło czyhające na potomka państwa Woodhouse to nie artystyczna metafora codzienności, tak bardzo przesyconej niebezpieczeństwami?

Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że opowieść Levina to współczesna metafora wchodzenia w dorosłość, a samo śledzenie losów Rosemary przypomina nieco hiperbolizowaną lekturę własnego pamiętnika, podczas gdy gdzieś w tle niezauważalny muzyk gra Lullaby Krzysztofa Komedy.

Dziecko Rosemary

Ira Levin

1967

Tematy
  • Literatura
  • Recenzje
  • Я
Podobne Artykuły
Przeczytaj

Złe poradniki: Najbardziej czarujący psycholog w Polsce

  • Katarzyna Branowska
Przeczytaj

Jak czytać: Stephen King od podstaw

  • Dominik Tracz
Przeczytaj

Satyra według Malcolma XD

  • Dominik Tracz
Rewers
  • O Nas
  • Kontakt
  • Dołącz do Rewersu!
Kultura z innej strony

Input your search keywords and press Enter.