Wojna w Wietnamie i teatr uliczny mają więcej wspólnego niż może się wydawać!
Grafika okładkowa: Jadwiga Wąsacz
Jednym z pierwszych skojarzeń ze słowem „teatr” dla większości osób jest „scena”. Nic w tym dziwnego – określa się nim zarówno dziedzinę sztuki, jak i budynek, w którym wystawiane są spektakle, a jego główną częścią jest nic innego, jak właśnie scena. Poza nią, pozostałymi składowymi teatru jako miejsca przedstawień jest widownia, garderoba, kulisy, oświetlenie, kurtyna, foyer i wiele, wiele innych. Jednakże to, bez czego teatr jako sztuka nie mógłby powstać i istnieć, są aktorzy (lub aktor) oraz widzowie (lub widz). Co by było gdyby ograniczyć się tylko do tego? Ludzka pomysłowość nie zna granic, więc w pewnym momencie ktoś pomyślał „niech teatr przyjdzie do ludzi!”. I tak się to zaczęło.
Trochę historii
Początki teatrów ulicznych sięgają jeszcze czasów średniowiecza, gdy biedniejsze grupy aktorów, nie mogące pozwolić sobie na spektakl w budynku, podróżowały z miasta do miasta w poszukiwaniu mniej lub bardziej chętnej publiki. Specyfika tamtego okresu dyktowała poniekąd tematykę przedstawień takich grup – poruszały one najczęściej motywy biblijne lub legendy. W XVI w. we Włoszech uliczną sztukę zdominowały natomiast przedstawienia czerpiące z ludowej komedii dell’arte. Zdarzało się też, że pokazy były elementami wierzeń. Słynna, zapoczątkowana jeszcze przed narodzeniem Chrystusa chińska Nuo opera oprócz warstwy wizualnej miała na celu wypędzenie z domostw demonów, chorób i zesłanie na ich miejsce błogosławieństw od bogów. Z czasem jednak przedstawienia na świeżym powietrzu zostały zapomniane, przetrwały jedynie w formie cyrkowej bądź lalkarskiej.
Teatry uliczne w takiej formie, jaka znana jest dzisiaj, zaczęły powstawać dopiero w latach 60. XX w. Był to burzliwy okres w dziejach świata – zimna wojna, konflikt zbrojny w Wietnamie, znaczne przyspieszenie niszczenia środowiska, rewolucje w wielu krajach czy segregacja rasowa – to wszystko sprawiło, że ludzie zaczęli się buntować. Jednym z wyrazów tego protestu były właśnie uliczne przedstawienia. W ten sposób swoje poglądy propagował słynny i działający do dzisiaj teatr Petera Schumanna Bread and Puppet. Za główny element wyrazu swojego sprzeciwu postanowił on wybrać lalki, z której każda jest alegorią jakiejś ludzkiej postawy czy cechy. Do tych najbardziej słynnych można zaliczyć Szare Panie reprezentujące matczyną opiekę i troskę, ale także cierpienie, czy Uncle Fatso, karykaturę wuja Sama. Grupa wystawianymi spektaklami protestowała głównie przeciwko nierównościom społecznym oraz niszczeniu środowiska. Dodatkowy rozgłos przyniosło im dołączenie do tzw. Flower Power – ruchu wyraźnie sprzeciwiającemu się przemocy i wojnie w Wietnamie.
Trochę teorii
Występy na ulicy siłą rzeczy wiążą się z ograniczeniami. Jeśli przedstawienia są częścią jakiegoś festiwalu, zazwyczaj rozstawiane są światła, dekoracje czy prowizoryczne kulisy, jednak gdy jest to coś niezależnego i pojedynczego, grupy artystów nie mają takich luksusów. Widownia często otacza aktorów z każdej strony, dlatego też cały czas muszą oni być w roli, nie mogą sobie pozwolić na rozprężenie i swobodę. Dużym ograniczeniem okazuje się wtedy czas – z braku dodatkowego oświetlenia spektakle muszą odbywać się za dnia, przy dobrej widoczności.
Oprócz wyżej wspomnianego wymaganego skupienia aktorów, uliczny teatr jest też wyzwaniem dla ich scenicznego warsztatu. Grupie artystów bardzo łatwo jest zniknąć w tłumie ze swoim przedstawieniem. Dlatego też ich ruchy muszą być bardziej zauważalne, szerokie, o wiele wyraźniejsze od tych widywanych w teatrach, a co dopiero filmach. Artyści uliczni nie mogą sobie pozwolić na delikatne i subtelne gesty; bazując na nich, nie przyciągną uwagi potencjalnych widzów. Ponadto jest to też próba ich umiejętności głosowych. Na ulicy jest o wiele głośniej niż w teatrze, więc aktorzy muszą zadbać o to, by każdy widz i partner sceniczny słyszał ewentualne kwestie ze scenariusza. Mają do dyspozycji tylko swój głos – wiele grup teatralnych nie chce, bądź nie może, korzystać nawet z przenośnego, podręcznego nagłośnienia.
Trochę eksperymentów
Dzisiejszy teatr ulicy powstał na bazie teatru eksperymentalnego i cały czas ewoluuje. Można w nim znaleźć spektakle czysto dramatyczne, jedynie przearanżowane na warunki ulicy, jak i te stworzone z myślą o tak specyficznej scenie. Odnaleźć tam też można przedstawienia cyrkowe czy pokazy wywodzące się z wierzeń i dawnych tradycji (wyżej wspomniane Chiny, których Nuo opera wpisana została na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO). Bardzo często jednak teatr ulicy, oprócz zagwarantowania rozrywki, służy jako wyraz protestu, ukazania swoich poglądów na aktualne światowe czy krajowe tematy oraz uwrażliwienia widzów na otaczające ich zdarzenia. Wyżej wspomniany Bread and Puppets jest tego idealnym przykładem.
Idąc tym tropem, teatrowi ulicznemu bardzo blisko jest do happeningu czy performance’u. Nierzadko występują one w przestrzeni miejskiej czy publicznej; mają też na celu wywołanie u widza konkretnych emocji czy uświadomienie mu czegoś, skierowanie uwagi na konkretny problem. Mimo że żadna z tych dwóch form artystycznego wyrazu nie wywodzi się z teatru, nic nie stoi na przeszkodzie, by częścią któregoś z nich był właśnie wcielający się w jakąś rolę aktor. W takiej sytuacji to od niego (albo od nich) zależy powodzenie danego artystycznego wydarzenia i realizacja wizji pomysłodawcy.
Trochę sztuki
Na zadane w tytule pytanie można odpowiedzieć jednoznacznie – tak, teatr ulicy to też sztuka. Sztuka jest bowiem częścią kultury, a ta stanowi na dobrą sprawę całkowity niematerialny dorobek społeczeństwa. Co więcej, to właśnie dzięki pokazom w przestrzeni publicznej najłatwiej można trafić do widza. Centra miast w godzinach szczytu są przepełnione ludźmi, a w słoneczne dni parki i inne miejsca turystyczne oblegane są przez tłumy spacerowiczów. Poza spontanicznymi spektaklami w przestrzeni miejskiej organizowane są również festiwale z myślą o właśnie takich przedstawieniach. Jednymi z największych są Sztuka Ulicy, co roku mająca miejsce się w Warszawie, toruński Festiwal Teatrów Ulicy czy odbywający się od 2008 r. w Lublinie Carnaval Sztuk-Mistrzów. Co więcej – tego rodzaju pokazy bardzo często są darmowe, co tylko zachęca do zatrzymania się i obejrzenia. A gdy potencjalna widownia już się zbierze, muszą pojawić się jedynie aktorzy, którzy będą w stanie przekazać chętnym to, co najważniejsze w ich artystycznym dziele.