Podobno kiedyś próbował swoich sił w rapie. Teraz przedstawia siebie jako anonimowego pisarza, autora pięciu bestsellerów. Nie pokazuje twarzy, ale chętnie publikuje zdjęcia swoich charakterystycznych tatuaży. Żurnalista – poeta z Instagrama.
Grafika okładkowa: Paulina Bala
W jednym z niewielu wywiadów, jakie udzielił od początku swojej kariery, mówił, że chce przekazać nie więcej niż to, że miłość istnieje. Swoją twórczość opiera na uczuciach – pisze o tęsknocie, zdradzie, samotności i pustce. O tym, co w pewnym momencie życia odczują lub już czuli właściwie wszyscy. Stąd też bierze się popularność jego wierszy. Krótka, przystępna forma pozwala na błyskawiczne zapoznanie się z utworami w trakcie przeglądania zdjęć na Instagramie. Treść odzwierciedla to, co przeżywa się w trakcie nieszczęśliwych i szczęśliwych miłości czy związków.
Rynek wtórny
Twórczość Żurnalisty nie jest bynajmniej czymś wyjątkowym. To, co pisze, wielu może wydawać się czymś niezwykłym i odkrywczym, trafnie opisującym pewne zjawiska i odczucia. Po bliższym zapoznaniu się z poezją instagramowego twórcy okazuje się jednak, że wszystko jest oparte na dobrze znanych schematach, a treść to zwyczajne powtarzanie oczywistych prawd. Trudno pisać odkrywczo o uczuciach, którym poświęcono tysiące książek i wierszy. Kiedy jednak ktoś decyduje się na to wyzwanie, oczekuje się od niego czegoś więcej niż kolejnego stwierdzenia, że zdrada jest zła (Zdrada zaczyna się w głowie, nim trafi do sypialni; Jak trzeba mocno kochać, by zdradzić? Nie kochać), a kiedy ktoś nadwyręży twoje zaufanie, to jest to bolesne (Kredyt zaufania? Zbyt wysokie oprocentowanie). Wydaje się, że takie słowa mogą trafiać jedynie do ludzi młodych, nastolatków szukających krótkiego i prostego w odbiorze opisu własnych uczuć. U osób starszych, bardziej świadomych własnej emocjonalności, o większym doświadczeniu życiowym i znających literaturę od strony innej niż tylko ładnych cytatów w internecie, wzbudzi raczej chęć wzruszenia ramionami i pójścia dalej. Nie za bardzo jest co analizować i nad czym się zastanawiać – ładne słowa niedokładnie przykrywają banalność twórczości Żurnalisty.
Wolna wysyłka, szybka poezja
Na niekorzyść Żurnalisty wpływa też pośpiech w wydawaniu kolejnych tomików poezji (siedem na przestrzeni trzech lat), który tylko potęguje uczucie wtórności i powtarzalności. Trudno nie zauważyć, że autor nie tylko powtarza znane wszystkim sentencje, lecz także nadzwyczaj często wykorzystuje ponownie własne pomysły, które sprawdziły się w przeszłości. Niewielkie odstępy czasu pomiędzy publikacją kolejnych zbiorów twórczości są niewystarczające, aby zapomnieć, że zupełnie niedawno czytało się coś podobnego, pod czym podpisał się ten sam autor. W jego wierszach można znaleźć nieskończone ilości znaków zapytania (Ostatnio połamałem krzesło, skleiłem je i dalej da się na nim siedzieć. Chociaż już mu nie mogę zaufać jak wcześniej, bo boję się, że znowu się połamie. Rozumiesz?; Są ludzie, których nie da się zabić, strzelając w serce. Rozumiesz?; Dobrze wraca się tylko do domu. Nigdy do przeszłości. Rozumiesz?), bezpośrednich zwrotów do ukochanej osoby i przekleństw mających potęgować przekaz utworu (Ja myślę, że prawdziwy facet musi się po prostu zakochać i tego nie spierdolić; Mógłbym napisać tutaj, kurwa, naprawdę tysiące słów, a wszystko sprowadzałoby się do tych dwóch wyrazów: kocham, tęsknię). Wszystko to sprawia, że po przeczytaniu jednego fragmentu napisanego przez Żurnalistę, nie ma potrzeby zapoznawania się z innymi. Będą o tym samym i napisane tak samo.
Po trzech latach działalności, siedmiu tomikach i dziesiątkach wierszy publikowanych w internecie można oczekiwać zmian, rozwoju, dojrzewania twórczości. Żurnalista rzadko wychodzi poza linijkę tekstu, która, gdyby nie była przedzielona w połowie enterem, mogłaby uchodzić za wyrwany z kontekstu cytat z obszerniejszego dzieła. Autor stoi w miejscu, ozdabia tylko swoje książki coraz to ładniejszymi okładkami. I coraz bardziej irytuje nastoletnie fanki miesięcznymi opóźnieniami w wysyłce swoich dzieł i zaprojektowanych własnoręcznie bluz. Ale to nieważne, ważne, że jest miło(ść).